Rozdział V - Prime? Ojciec? Mąż?

222 26 14
                                    


Niełatwo jest wytrącić mnie z równowagi, choć przyznaję, że nielicznym się to czasem udaje. Weźmy na przykład moją żonę. Kiedy poznałem ją po raz pierwszy była nieugiętą, pewną siebie i heroiczną młodą femme, świeżo upieczoną kadetką Gwardii Elitarnej Cybertornu. Nie lękała się żadnego niebezpieczeństwa, nigdy nie traciła skupienia i nie panikowała. Wszystko zmieniło się, gdy po raz pierwszy wzięła na ręce naszego syna. Odezwał się w niej matczyny instynkt i nie było ani jednej chwili, kiedy nie martwiłaby się o jej maleństwo. Ja nigdy nie odczuwałem tego w taki sposób. Kochałem syna, to oczywiste, ale zawsze wierzyłem, że zbytnio się o niego troszcząc sprawię, że stanie się słaby, jak ja. Teraz jest inaczej... Trwa wojna, Ace był ranny, a ja nawet jeszcze się z nim nie spotkałem.

Dziś rano Elita poinformowała mnie, że Ace zastąpił Bumblebee w jego spotkaniu z Infinity. Byłem trochę zły, że nie uzgodniła ze mną tej nagłej zamiany, czy choćby nie poinformowała o niej wcześniej. Może nie był bym aż tak zły, gdyby nie fakt, że bot nadal nie wrócił.

Martwiłem się, ale starałem się tego nie pokazywać. Wolałem nie podejmować zbyt pochopnie decyzji o poszukiwaniach, czy misji ratowniczej. Nie mogłem tego jednak powiedzieć o mojej żonie... Już od dobrego cyku chodziła w tę i z powrotem po moim gabinecie, co chwila wymyślając jakieś niesłychane nieszczęścia, które mogły przytrafić się naszemu synowi. W przerwach, kiedy akurat nic nie przychodziło jej do głowy, pytała „Jak to możliwe, że jestem tak spokojny", po czym nawet nie czekając na odpowiedź, kontynuowała swoje zamartwianie się.

Tak, nie łatwo jest wyprowadzić mnie z równowagi. Mało komu się to udaje. Oprócz mojej żony...

-A może go złapali? Może dowiedzieli się o zdradzie Infinity, śledzili ją i tak dotarli do Ace'a? – mówiła, chodząc w kółko.

-Infinity jest córką Megatrona. Wątpię, by ktokolwiek w ogóle podejrzewał, że jest zdrajczynią.

-A Soundwave? Oboje dobrze wiemy, że on jest wierny tylko swojemu Lordowi, a cała reszta Decepticonów jest dla niego potencjalnymi zdrajcami!

-Elita, uspokój się... - femme nawet nie dała mi skończyć.

-Nie! Mój syn zaginął i nie wiem co mam zrobić!

-Nie zapominaj o tym, że Ace jest też moim synem – upomniałem ją.

-A mimo to siedzisz tu, jak gdyby nic się nie stało!

-Bo wieżę, że wychowaliśmy go na tyle dobrze, by potrafił o siebie zadbać – fembotka cicho westchnęła i spuściła wzrok – Zjawi się tu szybciej, niż sądzisz – starałem się ją pocieszyć, przez co Elita delikatnie się uśmiechnęła.

Nagle usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi. I ja i Elita w momencie odwróciliśmy się w ich kierunku, a przed naszymi optykami pojawił się Ace. Przez moment nawet go nie rozpoznałem, za co mogłem winić jedynie siebie. W pamięci pozostał mi obraz młodzieńca, pełnego życia i ambicji. Teraz? Teraz widziałem dorosłego mecha, zniszczonego latami wojny i przytłoczonego ciągłą walką o przetrwanie. Mimo to, jego wiecznie uśmiechnięte optyki pozostały dokładnie takie same.

Nim bot zdążył się odezwać, Elita rzuciła mu się na szyję, mamrocząc coś pod nosem. Dokładnie sprawdziła, czy nic mu nie jest, jak gdyby był dzieckiem i właśnie się przewrócił. On odganiał ją ręką i starał się dojść do słowa, na co oczywiście matka mu nie pozwalała. Widząc ich dwoje, mimowolnie się uśmiechnąłem.

-Na pewno nic ci nie jest? – zapytała już chyba po raz setny Elita.

-Ile razy mam to powtarzać? Nie – femme uśmiechnęła się delikatnie.

LAST HOPEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz