Rozdział VIII - Z góry przegrana walka

192 25 7
                                    


Długo zastanawiałam się nad tym, co powinnam zrobić. Przez cały ten czas, kiedy odgrywałam rolę szpiega nie spotkałam się z tak trudnym do wykonania zadaniem. Ojciec oczekiwał ode mnie całkowitego posłuszeństwa i był pewien, że go nie zawiodę. Ale ja wiedziałam, że nie skrzywdzę Ace'a. Musiałam tylko wymyśleć sposób, aby jednocześnie chronić mecha, na którym mi zależy i zachować pozycję w armii Decepticonów. Jak miałam się nie zdradzić? Odpowiedź okazała się łatwiejsza, niż mogłam się spodziewać, ale musiałam zrobić jedną rzecz, której szczerze nienawidziłam. Musiałam przegrać walkę.

Gdy nadeszła noc udałam się do Protihex. Tym razem darowałam sobie skradanie i zabawę w podchody. Z uśmiechem na ustach szłam ulicami miasta, aż dotarłam do bazy, w której to ostatnio zastałam Ace'a. Strażnicy pilnujący drzwi musieli dokładnie mi się przyjrzeć, by zrozumieć, kto właśnie idzie w ich kierunku. Kiedy to wreszcie do nich dotarło, otrząsnęli się z transu i wycelowali we mnie blastery. Jeden z nich zawiadomił dowództwo o zaistniałej sytuacji. Uśmiechnęłam się w myślach. Wszystko szło tak, jak zaplanowałam.

-Zatrzymaj się! – rozkazał bot, który jeszcze przed chwilą rozmawiał przez komunikator – Ale już!

-I podnieś ręce nad głowę – dodał drugi, wyraźnie przerażony moją pewnością siebie.

Nie zważając na wycelowaną we mnie broń, szłam dalej, a mój uśmiech poszerzał się z sekundy na sekundę. Kiedy już od strażników dzieliły mnie centymetry zatrzymałam się i powoli uniosłam ręce nad głowę.

-Poddaję się – oznajmiłam pogodnym głosem, a strażnicy musieli wymienić spojrzenia, jakby nie mogli uwierzyć w to, co właśnie usłyszeli.

-I słusznie – powiedział wyraźnie zadowolony z siebie, ten odważniejszy strażnik – Skuj ją – rozkazał drugiemu, na co mech aż otworzył usta ze zdziwienia.

-Ale dlaczego ja?!

-Bo tak mówię! A teraz się ucisz i zrób, co ci kazałem!

-Ech... - westchnął mech i ostrożnie zbliżył się do mnie.

Sięgnął po przypięte do jego pasa kajdanki i delikatnie złapał mnie pierw za jedną, potem drugą rękę.

-Spokojnie... Nie gryzę – „uspokoiłam go".

Wystraszony strażnik dał znak, bym szła przed siebie, co też uczyniłam. Wrota do bazy Autobotów otworzyły się, a ja pewnym krokiem przemierzałam jej korytarze. Było pusto i cicho, zdawać się wręcz mogło, że budynek jest pusty. Dopiero kiedy dotarliśmy do Centrum Dowodzenia, moim oczom ukazała się cała zgraja Autobotów. Część z nich rozmawiała, planowała przyszłe ataki, część koordynowała trwające już bitwy. Byli też i tacy, którzy zwyczajnie opierali się o ścianę udając, że wcale nie śpią. W całym tym tłumie bez problemu udało mi się dostrzec Elitę. Jej jasny lakier wyróżniał się na tle ciemnych barw. Femme stała w centrum pomieszczenia, obserwując mapę Cybertronu i trwające na niej bitwy. Przypominała mi po części ojca, a raczej jego zachowanie.

Chciałam grzecznie zaproponować prowadzącym mnie strażnikom, by powiadomili Elitę o moim „wtargnięciu", jednak szybko zrozumiałam, że wcale nie muszę. Fembotka szybko dostrzegła mnie w oddali i zdecydowanym krokiem, z powagą wymalowaną na twarzy ruszyła prosto do mnie. Strażnicy już chcieli coś powiedzieć, kiedy ona im przeszkodziła.

-Rozkujcie ją – rozkazała.

-Ale to przecież... – starał się coś z siebie wydusić przestraszony mech.

-Powiedziałam rozkujcie ją!

Tym razem boty bez słowa wykonały polecenie, po czym posłusznie powróciły na swoje miejsce. Elita złapała mnie za nadgarstek i pociągnęła na korytarz. Najwyraźniej wolała, byśmy rozmawiały sam na sam.

LAST HOPEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz