Rozdział XV - Into The Core...

157 23 3
                                    


Idąc pod powierzchnią Cybertronu doszliśmy na miejsce dużo szybciej, niż mogłem się tego spodziewać. Jednak kiedy już ujrzeliśmy wielką, okrągłą bramę Omega zdaliśmy sobie sprawę, że zawiedliśmy. Dookoła leżały martwe ciała Autobotów, które najpewniej chciały powstrzymać Megatrona przed wejściem do środka. Nie wiedzieliśmy jak dużą stratę czasową mamy. Musieliśmy więc zrobić wszystko, by dogonić Megatrona zanim zrobi to, co zamierza. Transformowaliśmy i ruszyliśmy długim korytarzem, którego końca nie było widać. Żadne z nas nie chciało się odezwać. Po części dlatego, że jeżeli nie zdołamy powstrzymać Decepticonów, przegramy tą wojnę. Nadal nie wiemy co dokładnie planuje Megatron, ale z pewnością nie jest to nic dobrego. Znalezienie tego Klucza było dla niego całkowitym priorytetem.

-Jak myślicie, atak już się zaczął? – spytałem, chcąc jedynie zabić ciszę.

-Elita mówiła, że wyruszają natychmiast – odparła Infinity – Ale powinniśmy się teraz skupić na naszej misji. Wiem, że martwisz się o ojca, ale nic mu nie będzie. Obiecuję...

Zawsze wiedziała jak mnie pocieszyć. Od kąt tylko pamiętam. Przynajmniej to się nie zmieniło, w porównaniu do...wszystkiego.

-Jak długa może być ta droga? – „spytał" retorycznie Bee – Przecież tu nawet nie widać końca!

-Jądro znajduje się dokładnie w samym centrum planety – wyjaśniłem – A zważywszy na to, że Cybertron mały nie jest...

-Przed nami jeszcze kawał drogi – dokończyła za mnie Infinity – Dlatego lepiej trochę przygazujcie, chłopcy. Bo jeszcze fembotka was przegoni...


Oczami Elity One

Atak trwał. Zebrałam sporą część wojska ze wszystkich miast pod władzą Autobotów do ataku. Na wieść, że ostatni z Prime'ów został pojmany, nie wahali się nawet na chwilę, tylko od razu ruszyli do boju. Jeszcze nigdy jednak nie dowodziłam tak wieloma żołnierzami i muszę przyznać, że nie jest to łatwe zadanie. Wiele jednostek w wielu miejscach, a wszystkie chcą znać rozkazy. Rozkazy, które ja mam wydawać. Dużo lepiej bym się czuła, gdybym miała prosić otrzymać rozkaz, zamiast go dać. Tak zawsze było mi łatwiej... Ale muszę się wciąć w garść, bo stawka jest zbyt wysoka...

-Ironchide! – zawołałam mojego ulubionego „speca" od broni, który zjawił się jak na zawołanie – Jak wygląda sytuacja pod bramą więzienia?

-Ciężko ją sforsować, ale robimy, co tylko się da.

-Próbujcie dalej. Może uda ci się gdzieś znaleźć Wheiljack'a, on na pewno ma ze sobą tonę ładunków wybuchowych, niech wam pomorze.

-Tak jest!

Mech ruszył z powrotem do walki i w kierunku bramy więziennej. Nadal nie otrzymałam żadnych wieści od szpiega, ale liczyłam, że wszystko pójdzie tak, jak powinno. Oby, bo inaczej możemy nie wyjść z tej bitwy żywi... Mimo naszej liczebności, byliśmy jednak na terytorium wroga i to on miał nad nami przewagę. Ogromne działa Megatrona, które w każdej chwili mogły do nas strzelić także nie dodawały mi otuchy. Całę szczęście jedynie Lord Decepticonów może wydać rozkaz ich użycia, a póki jest w drodze do Jądra Cybertronu, nie zdoła się połączyć ze swoim wojskiem.

Nagle cała ziemia się zatrzęsła. Z trudem udało mi się utrzymać równowagę. Rozejrzałam się dookoła w poszukiwaniu źródła tego niecodziennego zjawiska i już po chwili pożałowałam swojego czynu. W naszą stronę szedł ogromny Combiner – Devastator. Każdy, kto go kiedykolwiek widział nie przeżył, by opowiedzieć przebieg walki. To w pewnym sensie tajna broń Decepticonów. I teraz idzie prosto na mnie...

LAST HOPEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz