Poranek. Jeden z wielu, które już minęły i jeszcze nastaną. Jeden z tych, na którym się zawiodę, bo od początku będzie przynosił złudną nadzieję.
W takie poranki aż chciało się żyć. Słońce świeciło, ptaki śpiewały, poranna bryza delikatnie owiewała twarz. Wszystko zwiastowało lepsze dni, pełne radości i spokoju. Jednak było to tylko piękne złudzenie, którego samo wspomnienie lało gorycz na me serce.
Właśnie w takie poranki wstawałem pełen pozytywnej energii. Szedłem do łazienki, brałem chłodny prysznic. Czasem nawet podśpiewywałem coś pod nosem, co, trzeba przyznać, nieczęsto mi się zdarzało. Szczęście wypełniało mnie od środka. Chociaż... czy można tu mówić o szczęściu? Chyba raczej o chwilowym poczuciu bezpieczeństwa oraz lekkości. Tak, to lepiej opisuje mój nastrój w te poranki.
Szedłem do szafy, gdzie wybierałem ubrania na dany dzień i ostatni raz układałem włosy. Kiedy już byłem gotowy do wyjścia, stanąłem przed wielkim lustrem, aby ocenić swój wygląd. Gdzieś z tyłu głowy zawsze miałem takie myśli: Czy na pewno się tobie spodobam? Może wybrałem zbyt obcisłe spodnie? Czy ta bluzka na pewno dobrze na mnie leży? Oczywiście wiedziałem, że nie odpowiesz na żadne z tych pytań, ani tym bardziej na mnie nie spojrzysz.
Niemal z uśmiechem na twarzy wyszedłem na korytarze Hogwartu. Przemierzałem je dostojnym krokiem, spoglądając na wszystkich z góry. Ah, jak ja lubiłem tą moją władzę. Dzięki niej nie było w szkole osoby, która by mi się sprzeciwiła. Oprócz małych wyjątków.
Za każdym razem, gdy przychodził nowy dzień myślałem, że może właśnie dzisiaj coś się zmieni.
Lecz gdy spotkałem cię na korytarzu, wiedziałem już, że nic z tego.
CZYTASZ
Za każdym razem {Drarry} (KOMPLETNE)
FanfictionMyśli, które przeleciały przez głowę pewnej osoby, prędzej, niż by chciała. Pragnienia, które nigdy się nie spełnią. Słowa, które nigdy nie zostaną wypowiedziane. Czyny, których nie dane będzie mu wypełnić. W jaki sposób będzie próbował radzić sobi...