- Lecz tak się nie stało.
Zapadła cisza. Harry patrzył na Dracona rozszerzonymi oczyma w niemym osłupieniu. Przetrawiał informacje, które właśnie do niego dotarły. Siedział tak może z pięć minut i nadal nie potrafił się otrząsnąć. Malfoy cierpliwie czekał na jakieś słowo, ruch, po prostu znak, który pozwoli mu postawić kropkę przy swojej opowieści. Jeszcze przez chwilę obserwował bruneta w milczeniu. Chyba pierwszy raz tak długo spoglądali sobie w oczy. Dziwne, ale żaden z nich nie potrafił przestać. Pierwszy dlatego, że starał się zrozumieć, a drugi dlatego, bo sprawiało mu to przyjemność.
W końcu arystokrata nie wytrzymał, złapał Wybrańca za dłoń, pociągnął lekko ku sobie i wyszeptał:
- Kocham cię, Harry.
Ruch obok nich jakby zaniknął. Ludzie w kawiarni, do której się udali, nagle przestali mieć jakiekolwiek znaczenie. Czas zwolnił, rytm serca blondyna przyspieszył. Rozchylił nieznacznie wargi, pochylając się w stronę bruneta. Kiedy był już parę centymetrów od jego ust, smukła dłoń powstrzymała go i lekko odepchnęła. Zielone oczy spojrzały na niego z niedowierzaniem, co on odwzajemnił zakłopotaniem przemieszanym z bólem.
- M-może wyjdziemy na zewnątrz... Ludzie się patrzą – zaproponował brunet, czując na sobie wzrok osób z kawiarni.
Były Ślizgon bez słowa wstał i wziął swoją kurtkę. Harry poszedł w jego ślady. Tak znaleźli się na ulicach Londynu, którego przemierzali teraz spacerkiem.
- Dlaczego...? – zaczął auror, lecz blondyn mu przerwał.
- Nie wybiera się osoby, którą będziesz kochał. Jak to mówią mugole...? Ah, serce nie sługa, prawda?
Potter przytaknął bez słowa, kierując swój wzrok w chodnik. Kolejne uliczki pokonywali w milczeniu, kiedy nagle złapał ich deszcz. Zostali zmuszeni, aby skryć się gdzieś, gdzie będzie sucho. Nieszczęśliwie wylądowali w tej biedniejszej części miasta, gdzie bezpieczniej było chować się w ciemne uliczki, niż w szemranych barach. Tak właśnie zrobili. Było tak wąsko, że kiedy ustawili się naprzeciwko siebie, przerwa między nimi wynosiła zaledwie parę centymetrów.
- Harry... - zaczął Draco, wyciągając do niego rękę.
Brunet odtrącił ją i spojrzał na Malfoya spode łba.
- Czujesz się lepiej, kiedy to powiedziałeś?
Arystokrata nie odpowiedział.
- Po co mi to mówiłeś? Co chciałeś przez to osiągnąć? Myślałeś, że jak mi to wszystko powiesz, to co się stanie? Że rzucę się w twoje ramiona i powiem, że cię kocham? Odpowiedz mi!
Mężczyzna nadal milczał, a strugi deszczu spływały po jego twarzy, niczym łzy. Tyle, że to nie były łzy. On przecież nie płakał.
- Malfoy, nie wiem, o co ci chodziło, ale spójrz: mamy rodziny, żony z dziećmi, ustatkowane życie, pełne dostatku i przewidywalności. Chciałeś z tego zrezygnować? Czy chciałeś poświęcić to wszystko tylko po to, aby ze mną być? Tego oczekiwałeś? Czy może to coś innego? Ja już sam nie wiem, co mam myśleć o tej całej sytuacji. Tyle lat. Tyle okazji, żeby mi to powiedzieć. Miałeś wokół siebie tyle ładnych dziewczyn, wybrałeś swoją żonę, a teraz mówisz mi, że to nie jej poświęcone jest twoje serce? To musi być jakiś żart.
- Potter... – spróbował mu przerwać blondyn.
- Jeśli tak, to proszę cię, żebyś przestał.
- Potter.
- To naprawdę nie jest śmieszne, co ty sobie myślałeś?!
- Harry!
Draco złapał mężczyznę za nadgarstki, przyciągnął do siebie i pocałował. W końcu... Usta Wybrańca były takie, jak sobie wyobrażał. Delikatny posmak wcześniejszej kawy zmieszany z miętą. Miękkość warg była nie do opisania. Takie pyszne... Niestety nie było dane mu się rozsmakować, gdyż brunet wyrwał się i dał mu siarczystego policzka. Popatrzył na niego z obrzydzeniem i odszedł.
Malfoy stał na deszczu ze spuszczoną głową. Zimne strugi zalewały mu twarz, mieszając się z tymi gorącymi, a w końcu zmywając wszelkie ślady jego łez.
CZYTASZ
Za każdym razem {Drarry} (KOMPLETNE)
FanfictionMyśli, które przeleciały przez głowę pewnej osoby, prędzej, niż by chciała. Pragnienia, które nigdy się nie spełnią. Słowa, które nigdy nie zostaną wypowiedziane. Czyny, których nie dane będzie mu wypełnić. W jaki sposób będzie próbował radzić sobi...