XXXV. Szpital

1.2K 58 4
                                    

- Derek?! Gdzie jesteś?! - usłyszałaś głos Pani Blake, gdy chwilę wcześniej Derek kazał wam się schować. Przyszliście do niego powiedzieć mu o Darachu, a pięć minut później przyszła ona. Obserwowaliście wszystko zza ściany. Jak nauczycielka wchodzi do jego mieszkania i rozgląda się chaotycznie. - Derek?!

- Tutaj. - rzekł Derek wychodząc na środek pomieszczenia. Pani Blake podbiegła do niego przytulając go.

- Dzięki Bogu. - wymamrotała. - Coś wydarzyło się podczas koncertu. - rzekła odsuwając się. - Musimy porozmawiać zanim usłyszysz to od nich.

- Od kogo?

- Nie możesz wierzyć Scottowi i jego przyjaciołom. Zaufaj mi. Obiecaj, że mnie wysłuchasz.

- Obiecuję. - rzekł przekonująco, a ona go pocałowała. To był dziwny widok, jednak nie bardziej niż kanima, czy Darach porywający twojego tatę. Pani Blake odsunęła się od Dereka.

- Już tu są. - wymamrotała, a wy wyszliście zza ściany. - Powiedzieli ci, że to ja porywam ludzi.

- Że ich zabijasz. - poprawił Scott.

- Jasne. Składam ich w ofierze, podcinając gardła. Pewnie podczas przerwy obiadowej, a potem wracam do szkoły i prowadzę lekcje. Brzmi logicznie. - zadrwiła.

- Gdzie jest mój tata? - zapytałaś ze łzami spływającymi po policzkach.

- Skąd mam wiedzieć? - zapytała i spojrzała na Dereka. - Chyba im nie wierzysz? - chłopak spojrzał na was, a potem na nią.

- Wiesz, co się stało z Szeryfem? - zapytał.

- Nie.

- Spytaj czemu prawie zabiła Lydię. - wtrącił Stiles.

- Pierwsze słyszę. - rzekła oburzona.

- Co wiesz? - zapytał Derek.

- Ci chłopcy wypełniają ci głowę absurdalnymi bajeczkami, których nie mogą udowodnić.

- Możemy. - powiedział Scott unosząc w dłoni słoiczek z ciemnożółtym proszkiem.

- Co to? - zapytała cofając się.

- Trucizna i lek. - zaczął odkręcając wieczko. - Może pomagać, ale i szkodzić.

- Jemioła? - zapytała, w momencie, gdy Scott wysypał na nią proszek. Ten uniósł się wirując wokół niej. Zaczęła się szamotać i krzyczeć. Między ciemnożółtymi smugami zobaczyłaś tę samą straszną twarz. Z bliznami po ranach ciętych i bladą powłoką. Po kilku sekundach proch opadł, a Pani Blake, pod maską kobiety, stała ciężko oddychając. Derek patrzył z rozchylonymi ustami, a gdy spróbowała uciec złapał ją za gardło.

- Czekaj! - krzyknęła, gdy pokazał pazury. - Potrzebujesz mnie.

- Kim jesteś? - zapytał.

- Tylko ja mogę pomóc twojej siostrze. Zadzwoń do Petera. - rzekła, a Derek zawahał się, ale w końcu wyjął telefon.

- Co z Corą?

- Ciągle traci przytomność. Wymiotuje czarną krwią i inną substancją. - usłyszałaś niewyraźny głos Petera w słuchawce.

- Jemiołą?

- Skąd wiedziałeś? - zapytał, ale Derek rozłączył się i zacisnął mocniej gardło Pani Blake.

- Derek. Derek! - krzyknął Scott. - Co ty wyprawiasz?

- Jej życie jest w moich rękach. - powiedziała nauczycielka, a Derek podniósł ją za gardło nad podłogę.

Rodzeństwo StilinskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz