XLV. Eichen House

1K 52 5
                                    

- Stiles, nie musisz tego robić. - powiedziałaś wreszcie po długiej ciszy. 24 godziny temu Stiles wstrzyknął ci środek usypiający i próbował zabić Scotta. Na szczęście Deaton przybył w porę i wstrzyknął twojemu bratu truciznę dla lisów. Według niego, w ciele Stilesa ukrył się lis i musimy go wypędzić. Ale wiedziałaś, że nie pomoże nawet Eichen House, do którego jechaliście.

- Muszę. - rzekł Stiles.

- Wcale nie.

- Muszę was chronić przed samym sobą.

- Wiesz, że to nie prawda. - przekonywałaś sama siebie.

- Prawie zabiłem swojego najlepszego przyjaciela, wysadziłem komisariat i podałem środek usypiający dla zwierząt mojej siostrze. Chcesz więcej argumentów? - spojrzał na ciebie, a wasz tata zatrzymał samochód przed Ośrodkiem Eichen. Westchnęłaś i wszyscy wysiedliście. Stiles stanął przed bramą patrząc na wielki szpital psychiatryczny, w którym spędzi najbliższe dni. Usłyszałaś dźwięk silnika i Scott zatrzymał skuter.

- Nic nie mówiliście. - powiedział z lekkim wyrzutem.

- Chcieliśmy uniknąć zamieszania. - rzekł twój tata.

- To tylko trzy doby. - wzruszył ramionami Stiles.

- Tu przebywał Barrow. Nie wie Pan o wszystkim. - mówił Scott.

- Słyszałem o Nogitsune, Kitsune i ONI. - powiedział Szeryf.

- Dobrze zapamiętałeś. - wtrącił Thomas.

- Scott, obraz z rezonansu był identyczny jak u mojej żony. Przestraszyłem się. Jutro jadę do eksperta do Los Angeles.

- Dlaczego chce Pan go tu zostawić?

- To był mój pomysł. - odezwał się Stiles.

- Nie będę mógł ci pomóc.

- A ja cię nie skrzywdzę.

- Deaton ma plan. Argent uruchamia kontakty. Jeżeli nie zdołamy ci pomóc...

- Wtedy musicie coś dla mnie zrobić. - rzekł Stiles. - Upewnijcie się, że stąd nie wyjdę. - powiedział i spoglądając na Scotta ruszył przez bramę, a wy za nim.

Weszliście do dużego holu, na którego przeciwnej stronie drzwi stała recepcja. Wewnątrz było cicho, a jedynymi źródłami światła były lampki na ścianach rzucające blade światło. Rozejrzałaś się i po lewej stronie zobaczyłaś chłopaka na wózku inwalidzkim. Spojrzał na ciebie spode łba i uśmiechnął się szalenie. W rogu stała dziewczyna z ciemnymi włosami spadającymi jej na twarz. Przypominała Samarę Morgan.

- Pan Stilinski? - usłyszałaś głos. Obok was stała niska, ciemnoskóra kobieta w szarym stroju. Uśmiechała się i sprawiała wrażenie całkiem normalnej wokół tylu szaleńców. - Proszę do mnie. - powiedziała, a wy patrząc po sobie poszliście za nią. Weszliście do niewielkiego gabinetu, kobieta wskazała krzesła, a sama rozsiadła się w fotelu za biurkiem i wyjęła dokumenty oraz długopis i podała twojemu tacie. Ty, Stuart i Thomas usiedliście na sofie pod ścianą. - Przez pierwsze trzy doby żadnych telefonów, maili, ani odwiedzin. Zbadamy cię, a rano czeka cię spotkanie z psychologiem, pracownikiem społecznym i terapia grupowa.

 Zbadamy cię, a rano czeka cię spotkanie z psychologiem, pracownikiem społecznym i terapia grupowa

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Rodzeństwo StilinskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz