Rozdział 4

59 13 4
                                    

Irina zaklęła. Ostatnie wydarzenia zajmowały jej głowę ta tyle, że nie zwracała uwagi na przepisy drogowe. Zjechała jednak na pobocze i zatrzymała samochód, czekając aż policjant do niej podejdzie.

- Przekroczyła pani dopuszczalną prędkość o blisko 100 km/h! - oznajmił zirytowany stróż prawa, Petrovna zdziwiła się, te ich mierniki prędkości musiały być do kitu, bo jechała 220 na trasie, gdzie najwyższą dozwoloną prędkością była 80 - Poproszę pani dokumenty.

Irina wzruszyła ramionami i sięgnęła do torebki by wyjąć z niej dwie legitymacje FBI i T.A.R.C.Z.y.

- A którą pan chce?

***-***

Wszystko było idealnie, przygotowania zakończono już pół godziny temu, wszyscy już zajęli miejsca. Jeszcze tylko piętnaście minut.

Iri poprawiła suknię i jeszcze raz zerknęła do lustra, czy makijaż jej się aby na pewno nie rozmazał, wszystko jednak było w pożądku.

Uśmiechnęła się lekko, rozbawiona kartką od Thora, którą wręczyła jej Jane, zanim razem z trzyletnim blondwłosym Björkiem, synem swoim i Thora poszła zająć miejsce. Pomimo wojny domowej w Jotunnhaimie, którą bóg piorunów musiał się zająć i dlatego nie mógł przybyć, jego pamięć o dzisiejszym dniu była bardzo miła.

Mam nadzieję, że ten dzień będzie dla Ciebie niezapomniany...

Była tego pewna, w końcu ślub bierze się tylko raz w życiu...

***-***

Wielu gości przybyło na ślub Iri i Steve'a. Clint, Nat, nawet Fury ruszył się z ukochanego fotela. Jednak kilku zaproszonych się nie stawiło. Thor musiał zostać w Asgardzie, Stark nie przyjechał z Los Angeles gdzie przebywał, a Bruce tradycyjnie olał wszystko co wiązało się z groźbą spotkania Natashy. Wszyscy czekali już tylko na pannę młodą.

Zdenerwowany Steve czekał przy ołtarzu, a goście zajęli już swoje miejsca w ławkach. Ubrana w bladoróżową sukienkę Ana, siedząca obok dziwnie nerwowej ostatnimi czasy matki, z utęsknieniem popatrzyła na ogromny tort weselny.

Nagle drzwi się otworzyły, jednak zamiast Iriny do środka weszli, a raczej wbiegli uzbrojeni po zęby żołnierze Hydry.

- No nie! - jęknął Clint zdzielając po łbie pierwszego z brzegu żołnierza - Znowu?!

Stojąca obok w długiej czarnej sukni Natasha popatrzyła z niepokojem na żołnierzy, z których żaden jeszcze się do niej nie zbliżył, ale pozostawało to wyłącznie kwestią czasu. Cofnęła się kilka kroków, oceniła drogi ucieczki i pobladła. Na jej dziwne zachowanie zwrócił uwagę Clint.

- Nat, czemu nie walczysz? - zapytał równocześnie wbijając łokieć w brzuch przeciwnika co w garniturze było dość trudne, ale troska o dobry wygląd była w tej chwili nie na miejscu

Czarna Wdowa poczerwieniała, co przy jej rudych włosach dało dość ciekawy efekt. Już w chwilę potem cały kościół usłyszał powód jej dziwnego zachowania w ostatnich dniach i zasłabnięcia na misji.

- Bo jestem w ciąży, ty kretynie! - wydarła się już-nie-Romanoff

Ana, która jeszcze nie zorientowała się, że będzie mieć rodzeństwo przyglądała się masakrze przy okazji pokonując co ponieniektórych nieproszonych gości. A propos nieproszonych gości, przy ścianie stał zielonooki jegomość, który jako jedyny ze wszystkich obecnych w kościele osób zdawał się być zadowolony z zaistniałej sytuacji. Po jego twarzy widać było, że się śmiał, choć dźwięk ten ginął w ogólnym zamieszaniu. Szesnastolatka już miała do niego podejść, by ochrzanić go czy coś, gdy on nagle zniknął z szyderczym uśmiechem na twarzy przy okazji unikając oberwania jednym z żołnierzy Hydry, który zamiast tego zderzył się ze ścianą, po czym oberwał otwartymi nagle drzwiami przez które wszedł Deadpool.

- A ja myślałem, że to będzie nudna impreza! - rzekł rozglądając się po pomieszczeniu, po czym chwycił katanę, gdyż nawet na ślub swojej przyjaciółki nie mógł przybyć bez broni.
Liczba żołnierzy Hydry zaczęła maleć. Agenci T.A.R.C.Z.y strzelali z broni, którą przemycili pod eleganckim ubraniem, tak na wszelki wypadek. Kiedy kapitan powalił ostatniego przeciwnika, drzwi ponownie gwałtownie otworzyły się z głośnym hukiem uderzając o ściany.

- Co to ma do jasnej cholery znaczyć? - Irinę słychać pewnie było w stanie Washington, ona również musiała stoczyć walkę z kilkoma żołnierzami Hydry. Suknię miała pogniecioną i kilka pasm wysunęło się z jej eleganckiego koka. Była też boso. Już ktoś miał jej odpowiedzieć, gdy dało się słyszeć zachrypnięty głos jednego z żołnierzy Hydry.

- Twój narzeczony nie powiedział ci po czyjej stoi stronie? - zakpił z podłogi w cyniczny sposób żegnając się ze światem - On jest jednym z nas - powiedział, po czym wyzionął ducha.

Wszyscy zszokowani wpatrywali się w Steve'a, czekali na jego zaprzeczenie, ale ono nie nastąpiło. Irina pobladła, jej brwi zmarszczyły się gdy wierzchem zaciśniętej pięści powaliła jednego z żołnierzy, którzy jeszcze trzymali się na nogach.

Wtem rozległ się huk, a z pokrytego malowidłami sklepienia w jednym miejscu wylała się tęcza i chwilę potem marmurowa posadzka kościoła została naznaczona starożytnym symbolem, na którym stanął Thor, a za nim reszta Wesołej Kompanii. Przybył ledwie Haimdall doniósł mu co się dzieje. Szybkim spojrzeniem upewnił się, że Jane i Björkowi nic nie jest po czym zakręcił młotem

- Jakaś wspaniała bitwa mnie ominęła- powiedział, po czym zmierzył wzrokiem niedobitki wroga - Ale może nie wszystko jeszcze stracone?

I oto walka zaczęła się na nowo. Przy czym tuż przy ołtarzu Deadpool wykrzykiwał na cały kościół co zrobi Steve'owi jak tylko go dorwie.

Nie wiadomo jak, ale w którymś momencie w trakcie walki, Irina stanęła naprzeciw Steve'a. Była na niego wściekła, choć to było najłagodniejszym określeniem uczuć jakie się w niej kłębowały. Kopnęła go z pół obrotu, suknia już dawno rozdarła się na szwie aż do biodra, co pozwalało na swobodę ruchów. Steve oberwawszy odsunął się nieco, ale dziewczyna już wiedziała co chce zrobić.

- Thor! Pożyczysz mjolmira?!

Starożytny młot przeleciał przez pomieszczenie(i głowę jednego z żołnierzy Hydry), po czym miał zawrócić gdy Irina chwyciła za trzonek. Ku zdziwieniu wszystkich obecnych młot nie opadł ku ziemi lecz dziewczyna trzymała go bez problemu i bez problemu zamachnęła się nim na Steve'a. Pierwszy cios zablokował tarczą, którą przyniósł mu jeden z żołnierzy Hydry. Ale w tej samej chwili, gdy tarcza była jeszcze uniesiona do góry i wibrowała od siły uderzenia, poczuł mocny cios z boku głowy i stracił przytomność.

***-***

Niedobitki Hydry uciekły, zabierając Steve'a ze sobą. Irina była blada zmęczona i ewidentnie próbowała się nie rozpłakać. Natasha obdarzyła ją bladym uśmiechem.

- Jeszcze tylko grill u Odyna i będziesz mieć święty spokój... - stwierdziła, po czym rozległ się głos

- Dobra to jak ślubu nie ma, a tort wam się nie przyda,więc mogę go zjeść? – zapytała Ana

Avengers+Loki: age of ragnarokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz