Wokół daleko jak okiem sięgnąć rozciągało się morze płomieni i spalonej ziemi, woń siarki w powietrzu była mocno wyczuwalna, ale największym problemem była wysoka temperatura przekraczająca chyba wszelkie dopuszczalne normy. Anastasia, której momentalnie zrobiło się gorąco, rozejrzała się wokół w poszukiwania źródła dźwięku, który usłyszeli, ale z pośród dymu niewiele potrafiła dostrzec. Stojący obok Loki kręcił głową z niezadowoloną miną i mamrotał pod nosem, coś co brzmiało identycznie jak ulubione słowa Deadpoola i cioci Iriny.
- Jeżeli tak wygląda raj według bogòw nordyckich to ja zastanawiam się jak wygląda wasze piekło - parsknęła Ana
- Tutaj nie trafiają żadne dusze zmarłych, ty głupia śmiertelniczko, to Musspelhaim - jeden z dziewięciu światów, siedziba niegdyś poważanego Sutra, obecnie przypomina raczej nędzne siedlisko hazardu...
- Słyszałem! - rozległ się głos, a temperatura jeszcze wzrosła
Minęli kilka mniejszych i większych ognisk, a po chwili ich oczom ukazał się okrągły stolik przy którym zasiadały cztery osoby, doktor xxx z nieszczęśliwą miną rozdawał po pięć kart pozostałym w składzie: Surtr, Dormamu i Thanos. Właśnie gdy Ana i Loki przybliżyli się do stolika Władca Musspelhaimu podbijał stawkę.
- Thanos załatwię ci randkę z Hel, a dla ciebie Dormamu mogę spopielić doktorka.
- To się wkopałeś - oznajmił Thanos odsłaniając karty i pokazując małego strita
- Ty szujo, a ja mam tylko karetę! - zawył Dormamu zrezygnowany rzucając kartami o stół
- I wy się dziwicie, że nie chcę z wami grać - zakpił Loki
- Nie widziliście może Iriny? - zapytała Anastasia
- Jak śmiesz się do mnie odzywać?! - wydarł się Thanos, który mając przed sobą rychłą randkę z Hel już nie dbał o nic innego
- A ten co tu robi? - zapytał Loki szybko zmieniając temat i wskazując na doktorka
- Hel mi go wypożyczyła - wzruszył ramionami Surtr - a ty znowu szukasz tej rudej? Ta informacja musi być coś warta...
Loki zmroził go spojrzeniem.
- A jak zostawię ci tę tutaj, to mi powiesz? - zapytał wskazując na Anę - Czy te płomienie spopieliły ci mózg na tyle... - nie dokończył tej myśli bo został zdzielony po łbie własnym berłem, Anastasia uśmiechnęła się zadowolona z siebie
- Jesteś jeszcze większym idiotą niż sądziłam - oznajmiła - A wy wszyscy jesteście kretynami - popatrzyła na graczy przy stole do pokera
- Chodź już, ty idiotko, zanim nas spopielą...
***-***
- Skuld, ze mną się nie napijesz?! - głos Urd słychać było w całym pomieszczeniu, najstarsza z norn zdecydowanie nie powinna wypijać trzech butelek whisky, o dziwo jednak jeszcze trzymała się na nogach, przekrzywił jej się tylko nieco diadem i mówiła dość bełkotliwym głosem, jej najmłodsza siostra popatrzyła tylko na nią z pod zmrużonych powiek, siedząc z założonymi rękami, przed nią stała nietknięta szklanka brandy.
- Jak sądzisz będzie to chłopiec czy dziewczynka? - Werdandi zapytała się Natashy patrząc na jej już wyraźnie zaokrąglony brzuszek, Romanoff popatrzyła na nornę, po czym zerknęła na Irinę
- Nie mam pojęcia do cholery jasnej, Nat - oznajmiła tamta z hukiem odstawiając szklankę - Czy ja ci wyglądam na wyrocznię?! Ad! Od dwóch miesięcy siedzę w jaskini, a raczej nie siedzę tylko wydaje mi się że siedzę, bo moje ciało leży w szpitalu podłączone do rurek! Ad! Merde! Od dwóch miesięcy muszę funkcjonować na herbatce z miłorzębu! Cholera jasna! I od dwòch miesięcy muszę chodzić w tych prześcieradłach! - prychnęła wskazując na swoją powłóczystą suknię - A to wszystko przez tego kretyna! Dlaczego ja, cholera, zgodziłam się za niego wyjść?! Aaaa, no tak, zrobił te swoje oczy słodkiego szczeniaczka i nie potrafiłam powiedzieć ,,nie", cholera! A to wszystko przez ciebie, Nat! Gdybyś ich do mnie nie przyprowadziła, miałabym święty spokój! I nie patrz tak na mnie tym wzrokiem, to wszystko twoja wina! Merde!
- Teraz to moja wina?! A kto przez pół roku wzdychał i tępo wpatrywał się w ścianę?! - Natasha ze względu na swój stan nie powinna pić, nie była jednak pewna czy nie obejść tej normy
- Ale to chłopiec czy dziewczynka? - wtrąciła swoje trzy grosze Werdandi
- Oczywiście że dziewczynka! -prychnęła Natasha- A ten kretyn chce ją nazwać Lizzie lub Josie! Jakby jedna córka o kretyńskim imieniu mu nie wystarczała!
- Jak by tu zabić jelenia? - to pytanie należało do tych, ktòre còrka Odyna zadawała sobie najczęściej, zaraz obok najnowszych sposobów konserwacji zbroi i broni. Istniało tyle sposobów na godne uśmiercenie jej przybranego brata: poćwiartowanie, spalenie, obdarcie ze skóry czy choćby oddanie w ręce pani Hel, która niezbyt przepadała za swoim ojcem. Angela poprawiła napierśnik i rozejrzała się wokół Urd i Skuld wciąż kłóciły się, Werdandi dopytywała się o macierzyńskie plany Natashy, nieco zakłócone przez Ragnarok, Irina za to po prostu dawała zły przykład i piła alkohol, który już dawno przekroczył dopuszczalną dawkę. Jak widać autorzy pewnej angielskiej encyklopedii mieli racje zaznaczając że dawka śmiertelna spożycia alkoholu nie obowiązuje rosjan i polakòw, bo w przeciwnym razie Iri już dawno leżałaby martwa na posadzce.
- Ir, odłóż tą szklankę - Natasha popatrzyła na swoją przyjaciółkę
- Czemu? - zapytała w pełni trzeźwa, pomimo wypitej całej butelki burbona i wódki, Irina
- Bo wojownik nie pije gdy zbliża się nieprzyjaciel! - oznajmiła podchodząc do nich Angela
- A ciebie ktoś się pytał o zdanie? - parsknęła Iri
- Nie odzywaj się w ten sposób do mnie - córki Friggi i Odyna, ty... - Irina nie słuchała jej zwracając się do Natashy
- Mogę urwać jej łeb? - zapytała wnuczka Urd
- Proszę bardzo - uśmiechnęła się Czarna Wdowa
- Ale wiecie że nas tu naprawdę nie ma? - upewniła się Werdandi
- A kogo to obchodzi? - zapytały chórem Irina i Angela zanim rzuciły się sobie do gardeł
***-***
To naprawdę dziwny sen - pomyślała Anastasia, przeciągając się. Przetarła oczy, po czym rozejrzała się wokół. I zamrugała ze zdziwienia, bo oto leżała na mięciutkiej zielonej trawce a wokół, wszędzie mruczały, chodziły i Odyn wie co jeszcze robiły, słodkie kotki.
Przepraszamy za opóźnienie, ale nie mogłyśmy tego wcześniej napisać ;-) w sobotę postaramy dodać rozdział normalnie