Rozdział 13

16 5 0
                                    

Gdyby Steve Rogers, znany też jako Kapitan Ameryka, nie żałował swojej decyzji już wcześniej to pożałowałby jej z pewnością w chwili, gdy zobaczył ruiny Manhattanu. Miasto, którego tak zaciekle broniono przed inwazją Lokiego i jego sług, obecnie prawie popadło w ruinę. Agentów Hydry jednak widok ten wcale nie obszedł i z niewzruszonymi minami udali się do swojej kwatery głównej, gdzie miały odbyć się narady. Kilkoro ważniejszych zasiadło przy dużym stole, wraz z Sharon Carter, Steve'm i tajemniczą kobietą. Pojawiła się w jednej z baz Hydry wczoraj, była wysoką i szczupłą blondynką, około trzydziestoletnią, o obco brzmiącym akcencie i włosach spiętych w koka, z którego nie śmiał wysunąć się żaden kosmyk. Gdy po raz pierwszy spojrzała szarymi oczami na Steve'a to miał wrażenie, iż patrzy na lód okolony rzęsami.

Teraz jednak siedział na piekielnie niewygodny krześle i zamiast słuchać strategii, jaką ustalali szefowie i ta dziwna kobieta rozmyślał nad tym jak bardzo potrafił zepsuć własne życie, oraz czy Irina nienawidzi go bardzo, czy bardziej. Żałował swojej decyzji, ale nie mógł nic z tym zrobić, nie miał wyjścia. Musiał robić to co uważał za słuszne. Nie miał złudzeń, że Hydra do spółki z Ragnarokiem nie zaprowadzą pokoju na świecie, a nawet jeśli to będzie on panował tylko dlatego, że nie pozostanie na tym świecie już nikt z ludzi. W trakcie, gdy do Kapitana ie docierało żadne słowo z rozmowy, która toczyła się przy stole, omawiano tam niektóre istotne dla inwazji kwestie.

- Warunkiem naszego sojuszu jest śmierć tej rudej suki - oznajmiła kobieta o surowej twarzy, Swernad - jeden z ważniejszych agentów organizacji popatrzył na nią bez zrozumienia

- Chodzi ci o Romanoff? - kobieta w odpowiedzi uśmiechnęła się dziwnie

- Nie, tą drugą paskudę o rudych kłakach co z nimi trzyma - natychmiast została nagrodzona energicznym kiwaniem głowy Sharon, której ewidentnie ten pomysł się spodobał

- Kiedy zaatakujemy i zdobędziemy dla Ragnaroka Nowy Jork? - zapytał inny z agentów

- Jutro wydaje się być na to dobrym czasem - odpowiedział Swernad, o którego nogi pod stołem otarł się czarny kociak - Czego tu szukasz, Junginngenie? - zapytał się pochylając się by podrapać kotka za uchem

- A więc postanowione - odezwał się głos z komputera, jutro wszyscy ci zidiociali i samozwańczy bohaterowie zginą...

Wszyscy pokiwali zadowoleni głowami, oprócz Steve'a, do którego nie dotarło nic z tej konwersacji, tak samo jak nie usłyszał kolejnych słów.

- Zaatakujemy o ósmej, pierwszy cel: Stark Tower...

***-***

Loki oparł się o ścianę w ciemnym zaułku, zasłonił usta dłonią i zakrztusił się. Popatrzył przed siebie i zrobił niewinną minę.

- Ups, kłaczek...


Avengers+Loki: age of ragnarokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz