Śmigłowiec z palącym się silnikiem zaczął kręcić się i opadać z zatrważającą prędkością ku ziemi. Silnik wył próbując, bez powodzenia, poderwać madzynę do lotu. Jednak nie uderzył w nią, ponieważ gdy dzieliło go od asfaltu z dziesięć metrów Stark przytrzymał maszynę w powietrzu. Nie mogło trwać to jednak przez wieczność, bowiem i energia Iron Mana musiała się kiedyś, prędzej czy później wyczerpać, a wziąwszy pod uwagę ogień z dział, ten moment miał nastąpić prędzej. Gdy jednak Tony był zrezygnowany i powoli zaczął opadać wraz z maszyną, a śmigłowiec dzieliły tylko trzy metry od ziemi, Steve, który bezradnie oglądał całą tą sytuację i dochodził chyba do jakiś konstruktywnych wniosków, podbiegł i sam nie wiedział kiedy dostał się do wnętrza płonącej maszyny, która w środku była cała zadymiona. Widział przez szary dym sylwetkę Iriny z głową na konsoli, skąd czerwona struga krwi mieszała się z jej ognisto rudymi włosami. Była nieprzytomna. Szybko wziął ją na ręce i wyniósł, zeskakując na ziemię. W chwilę później Stark upuścił śmigłowiec, który zderzywszy się z betonem momentalnie stanął w płomieniach. Kapitan zerknął na Irinę, z czoła ciekła jej krew, ale poza tym chyba wszystko z nią było w porządku. Już miał odnieść ją w jakieś bezpieczne miejsce, w miarę z dala od walk, ale w tej samej chwili zatrzymał się przed nim Stark, celując w niego swoją rękawicę z niewielkim wmontowanym działkiem.
- Gdzieś się spieszysz?
***-***
Hydra powoli zdobywała kolejne metry, zbliżając się coraz bardziej do Stark Tower, gdy nagle jeden z agentów został zmieciony z powierzchni ziemi przez strumień światła we wszystkich barwach tęczy. W chwilę później na tym miejscu stanęła piątka ludzi. Ciemnowłosa kobieta, dwóch blondynów, rudy i czarnowłosy. Wszyscy byli uzbrojeni po zęby i żołnierze Ragnaroka odczuli to w chwilę później, gdy ta piątka zwróciła się przeciw nim. Volstaag, Hugon, Fandral, Sif i Thor pokonali ich w trzy minuty, zbyt zaprawieni w bojach z olbrzymami z Jotunhaimu by przejmować się takimi przeciwnikami. Młot Thora latał we wszystkie strony, Sif wyłaniała się znikąd przed żołnierzami by przebić ich swoim mieczem. Fandral zręcznie i szybko pokonywał kolejnych przeciwników swoją szpadą, a Volstaag toporem pozbawiał agentów głów. Między pozostałymi jeszcze przy życiu uwijał się Hugon raniąc i tnąc resztę. W chwilę później było po wszystkim.
***-***
Bitwa szybko zakończyła się. T.A.R.C.Z.A. nie poniosła żadnych strat w ludziach, tylko kilku agentów było rannych i Hulk mocno oberwał. U Iriny stwierdzono wstrząs mózgu, ale dzięki krwi norn płynącej w niej lekarze byli pewni że nie będzie przykrych powikłań. Musiała jednak zostać w szpitalu na obserwacji.
***-***
Gabinet jak zwykle spowijały ciemności, gdyż zasłony były tu zawsze zaciągnięte, a światła nigdy nie zapalano. Wchodząc do pomieszczenia Steve widział tylko tył skórzanego fotela, gdy zamknęły się za nim drzwi, kółka zaszurały i fotel obrócił się ukazując Fury'ego z poważną jak zwykle miną. Jego oko uważnie zmierzyło Kapitana wzrokiem.
- No dobra, chłopcze, a teraz się tłumacz...
Następny w sobotę :-)