#16

252 18 16
                                    

A najgorsze dopiero się zaczyna ...

-Ohh... Jakiś ty szarmancki, widzę że moja ukochana wnuczusia ma dobry gust...-jej zachwyt tym chłopakiem był taki jak na przykład słuchacie jak ktoś gra na jakimś instrumencie i nie możecie uwierzyć w to jak to genialnie brzmi i wygląda! XD dobra dziwna trochę metafora XDDD

-Babciu ale to nie tak jak myślisz...-powiedziałam wkurzona...

-Ma Pani rację...-Wreszcie ktoś mnie tu słucha- to dzięki Pani wnuczce jestem taki jak teraz...-Co!!!? HALLO proszę o jakieś tyłuaczenia! Czekam!!!

-W jakim sensie?- Na Staruszki twarzy pojawił się nigdy wcześniej mi nieznany wyraz twarzy...

-Właśnie...-Założyłam ręcę na piersi, oparłam się o ścianę i spojrzałam na chłopaka chłodnym wzrokiem...

-Czy mógłbym opowiedzieć o tym drogim Panią przy innej okazji?-Czy on się wykręca!? A co gorsza mojej matki rodzicielka się w nim chyba zakochała...

-Ależ oczywiście...-Ciekawe czy mój obiad już wystygł... Nie będę już ich słuchać bo i tak nic nie zmienię
...SZKODA...

-Dobrze ja będę już szedł...-Już miał wychodzić kiedy się zatrzymał i odwrócił...-Karola możemy iść na słówko?-zapytał z... no dobra przyznam dość słodkim uśmiechem na twarzy... Ughh... Aż mnie ciarki przeszły gdy pomyślałam o tym jak to się skończyło gdy ostatnio poszliśmy na słówko... Fajnie... -,-

-Nie chcę...-odparłam i odwróciłam głowę z obrażoną miną, a raczej sama nie wiem jaką wystraszoną?

-No idź, idź już-moja babcia zaczęła mnie popędzać...

-Chodź Karolciu przysięgam że nic się nie stanie...Chyba-szepnął ostatnie słowo którego niedosłyszałam niestety...

-No dobrze, ale szybko-westchnęłam i poszłam za chłopakiem na zewnątrz...
W sumie teraz tak sobie myślę że to dobrze że mam wysokie ogrodzenie bo nikt nie widzi co się dzieje u mnie na podwurzu...

-Wybacz Mi...-Powiedział gdy zamknął za mną drzwi, po tym jak mnie w nich przepuścił i złapał mnie za dłoń gdy te słowa wyszły z jego ust...

-Nie mam czego Ci wybaczać-chciałam wyrawć swoją drobną dłoń z jego dużej ale on wtedy ją trochę mocniej ścisnął, ale nie dużo. Postanowiłam odpuścić bo nie zawsze ten co jest górą jest zwycięzcą - nie obchodzi mnie to czy kolejny człowiek odbierze sobie życie czy też nie...-Odpowiedziałam sucho,smutno, spuściłam wzrok bo znów łzy zaczęły płynąć z moich oczy...

-Spokojnie-podszedł bliżej, jedną ręką zcisnął moją dłoń jeszcze mocniej ale nie tak aby mnie to bolało, a drugą podniusł mój podbródek do góry i odgarnął włosy które poprzyklejały się do policzków przez łzy...-Mi możesz zaufać, nie skrzywdzę Cię bo przecież..-Mówił i patrzył mi w oczy, te wstrętne czerwone zapłakane i podpuchnięte oczy-  Cię kocham... A ty o tym wiesz...  -szepnął

-Nie... Ty mnie nie kochasz, nie znasz mnie więc mnie nie kochasz... Po prostu tak Ci się zdaje ale tak nie jest... Jesteś po prostu ciekaw co może kryć się pod tą konstrukcją i ile jeszcze wytrzymam starając się nie reagować... Mimo że nie wychodzi mi zbytnio...

-Masz rację... Po części... Jesteś moim wyzwaniem, tak samo jak i nagrodą, ty. Twój charakter i twoje ciało, twoje uczucia, twoje łzy, uśmiechy i twoje wygłupy, sam twój widok jest nagrodą dla mnie i motywacją do dalszej walki o Ciebie...

-Znów Nie... Ty po prostu nie masz na razie innej ofiary... Którą byś mógł nękać, paść się jej smutkiem i złością, nie masz jeszcze nikogo kto by Ci przemówił do rozsądku...

-Nie mam... Więc czemu ty nie będziesz tą osobą?

-Bo wtedy zniszczę Cię, twoja teraz zszargana psychika i nerwy nie wytrzymają a w najbliższym czasie byś się powiesił...-Miałam wrażenie że świat robi się czarno-biały a czas zatrzymuje się...  Powinnam myśleć optymistycznie a zamiast tego niszczę siebie i jego...

-Lotta martwisz się o mnie?-Lotta tego zdrobnienia mojego imienia używali wszyscy zawsze na placu zabaw gdy się bawiliśmy... To były czasy...

-Czemu? Czemu? Mam Ci tu teraz skłamać że nie czy jak?-Uśmiechłam się lekko sama nie wiem czemu ...

-Czujesz coś do mnie?-Czy te pytania się kiedyś skończą?

-W tej chwili nie czuję kompletnie nic...-odpowiedziałam i wysunęłam dłoń z uścisku...

-Poczekaj...!-Usłyszałam za mną jeszcze głos więc się odwróciłam a wtedy, kolejna nieudana próba tego chłopaka...
Nie.
Nie.
Nie.
Nie.
Nie.
Nie mogę oddać mu tego pocałunku... Co on sobie myśli... Czy według niego ja tego chcę? Czy musiał to niszczyć? Najwidoczniej tak...

-Proszę oddaj pocałunek...-szepnął mi do ucha gdy przestał dotykać wargami moich warg...

-Nie mogę hahahah...-Zaczełam się śmiać jak głupia gdy na niego spojrzałam...

-Aż takie jest to śmieszne że chcę pocałować się z piękną dziewczyną?-Z lekkim zażenowniem zapytał

-Masz moją różową szminkę rozmazaną na ustach i policzku... Hahahahahhah-i znowu napad śmiechu...

-No proszę oddaj ten pocałunek-poprosił ponownie gdy wytarł się z różowej substancji...

-Nie mogę... Ja nic jak narazie nic do Ciebie nie czuję... Przepraszam...-Czemu go przeprosiłam skoro to nie moja wina że go
NIE KOCHAM... PRAWDA?

Zło Też Kocha.🚬Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz