• dwadzieścia i jedna druga

664 36 81
                                    

rozdział powstał dzięki Melcia476 (daję Ci kilka chwil sławy, ciesz się kochana). podziękujcie tej pani, bo gdyby nie ona, to nie było by rozdziału.

30 czerwca

10:21
Prywatny Stylista: Wiesz co?

Prywatny Stylista: To już nie ma sensu...

Prywatny Stylista: Nie chcę dalej tego ukrywać...

Prywatny Stylista: Od samego początku Cię okłamywałem...

Po przeczytaniu pierwszych wiadomości byłam zdezorientowana.

O co mu, do cholery, chodzi?

Z niecierpliwością czekałam na dalsze wiadomości.

10:47
Prywatny Stylista: Napisanie do Ciebie to był tylko głupi zakład z moim przyjacielem.

Prywatny Stylista: Tak naprawdę nazywam się Charlie Lenehan i należę do Bars and Melody.

Prywatny Stylista: Do teraz się dziwię, dlaczego nie zorientowałaś się jak pisałem, że idę na próbę...

Prywatny Stylista: Albo jak przyjechałem do Leo, który mieszka w Walii.

11:05
Prywatny Stylista: Prawdziwa Bambino już dawno by się zorientowała, ale widocznie ty taka nie jesteś.

Zorientowałam się, tylko nie wiedziałam, czy moje przypuszczenia są prawdziwe w 100%, ale teraz już wiem, że są.

Prywatny Stylista: Bambino na pokaz, phi!

Prywatny Stylista: Jesteś głupsza, niż myślałem.

Łzy zaczęły spływać strumieniami po mojej twarzy mocząc szarą bluzę. Po chwili telefon wydał z siebie dźwięk nowej wiadomości. Trzęsącymi rękoma otworzyłam ją.

11:31
Prywatny Stylista: Nie pisz do mnie więcej. Nie pogrążaj się bardziej, niż to możliwe.

11:34
Prywatny Stylista: To koniec. Zapomnij o wszystkim.

Z każdą chwilą mój smutek się powiększał, zaczęła pojawiać się złość. Po przeczytaniu jeszcze raz wszystkich wiadomości moje serce rozpadło się na tysiące małych kawałeczków.

Pod wpływem emocji rzuciłam telefonem na koniec łóżka i zatopiłam się w pościeli, szlochając jeszcze bardziej i głośniej.

Mogłam płakać w spokoju ile się da, ponieważ byłam sama w domu i nikt nie wparowałby do mojego królestwa.

Sama, nie licząc psa.

Wpadłam w histerię. Próbowałam się uspokoić, co nie wychodziło mi za dobrze.

Wstałam z łóżka z opuchniętymi od płaczu oczami i całą czerwoną twarzą, która kipiała ze złości.

Byłam wściekła, a zarazem zawiedziona i zdruzgotana. Zaczęłam rzucać wszystkim, co wpadło mi w ręce, czyli w tym wypadku książkami, ubraniami i innymi bzdetami, które znajdowały się na biurku oraz w pobliżu mojej rozwścieczonej osoby.

W tym momencie nie przejmowałam się, jak wygląda mój pokój i tym, że później będę musiała to posprzątać.

Gdy złość częściowo wyparowała, a na podłodze wylądowało sporo rzeczy, wybiegłam do łazienki.

Zamknęłam drzwi i stanęłem przed lustrem. Podniosłam głowę i patrzyłam na siebie z wyrzutem.

- Jak ja mogłam być taka głupia i naiwna!? - krzyczałam na cały głos, nie odrywając wzroku od własnego odbicia.

Do oczu zaczęły napływać mi łzy. Jedna za drugą wydostawała się spod powiek, tworząc różne wzorki, kolejno spadając na umywalkę.

Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam szukać mojego małego skarbu, z którym rozstałam się kilka lat temu, a który pomagał mi w trudnych sytuacjach.

Po dosyć długim szukaniu oraz kręceniu się w kółko znalazłam to, czego szukałam. Owinięta była w chusteczkę, schowana w pustym opakowaniu po różu w szarym koszyczku na półce - żyletka.

Usiadłam na posadzce obok wanny. Moje ciało natychmiast zetknęło się z zimnem, co wywołało gęsią skórkę na mym ciele, lecz nie przejmowałam się tym.

Podwinęłam lewy rękaw swojej szarej bluzy na wysokość łokcia i całą uwagę skupiłam na kawałku metalu. Powoli zaczęłam kreślić różnej długości kreski na skórze. Ból dawał mi ukojenie, pomagał zapomnieć o otaczających mnie problemach.

Niestety tylko chwilowo...

Po upływie kilku, a może nawet kilkunastu minut zakończyłam swoją pracę. Naliczyłam razem 8 kresek.
Rany starannie i delikatnie przemyłam wodą, założyłam bandaż, aby ręka nie była cała w resztkach wydostającej się krwi. Zakryłam rękę bluzą, żyletkę obmyłam z krwi i schowałam do pudełka. Podeszłam jeszcze do lustra zobaczyć, w jak bardzo złym stanie jest moja twarz.

Nie jest tak źle, poza bladą twarzą i podpuchniętymi oczami.

Wróciłam do pokoju. Mój organizm był osłabiony, więc marzyłam tylko o dużej ilości snu. Byłam zmęczona, ale nie mogłam zasnąć. Cały czas myślałam o blondwłosym chłopaku.

Kilkakrotnie sprawdzałam telefon, któremu swoją drogą nic nie jest, mając nadzieję, że Charlie napisze, że robi sobie żarty, lecz nic takiego się nie stało.

Dlaczego to zrobił?
Czy nasze rozmowy coś dla niego znaczyły?

Zaufałam mu.

W głowie pojawiało się jeszcze więcej pytań, na które nie znałam odpowiedzi.

|763 słowa|

chciałabym z całego mojego małego serduszka podziękować Melcia476 za napisanie tego rozdziału za mnie. gdyby nie ta pani, zginęłabym.

jeżeli to czytacie napiszcie w komentarzach podziękowania i miłe słowa dla tej przecudownej osoby, ponieważ odwaliła kawał dobrej roboty. 💕

polecam zaglądnąć na jej profil i dać jej follow (chamska reklama).

na pocieszenie powiem, że będzie jeszcze jeden rozdział jako kontynuacja tego, ale muszę go napisać (czyt. przepisać, bo go również pisała moja wybawczyni).

internet friend • ch.l.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz