7 lipca
Obudził mnie znienawidzony dźwięk - dzwoniący telefon, kiedy smacznie śpisz. Niechętnie sięgnęłam ręką po urządzenie, które leżało na szafce nocnej i odebrałam, mając zamiar jak najszybciej zakończyć rozmowę i iść dalej spać.
- Halo? - spytałam jeszcze zaspanym głosem.
- Nie mów mi, że jeszcze śpisz! - krzyknęła brunetka.
- Kobieto, daj ludziom spać. Wakacje są, poza tym jest jeszcze ranek. - odezwałam się. - Spokojnie, zdążymy pójść na zakupy.
- Ranek? Jest 11:28 śpiochu. - zaśmiała się. - Za pół godziny u Ciebie jestem.
Ups?
- Chyba zdążę. - ziewnęłam.
- Nie ma spania! Podrywy czekają! - powiedziała Liv.
- Pa, do później!
- Chloe, mendo jedna! - oburzyła się. - Do później.
Rozłączyłam się i leniwym krokiem podeszłam do okien, aby odsłonić rolety. Następnie udałam się do łazienki w celu załatwiania potrzeb fizjologicznych oraz przygotowaniu się.
Po wyjściu podeszłam do szafy, aby wybrać jakiś wygodny i odpowiedni do temperatury strój.
Jest 29°C i wieje lekki wiaterek.
Po krótkim namyśle ubrałam się w biały, przylegający croptop z wiązaniem oraz jeansowe szorty (zdjęcie w mediach). Włosy rozczesałam i związałam w kitkę.
Chwyciłam torebkę z najpotrzebniejszymi rzeczami, okulary przeciwsłoneczne oraz telefon i zeszłam do holu.
Ubrałam jeszcze czarne Vansy i wyszłam z domu, wcześniej go zamykając na klucz.
Na ganku akurat czekała Liv.
- Siema. - przywitałam się. - Jestem dziesięć minut przed czasem, bądź dumna.
- No siema śpiochu. Jestem z ciebie bardzo dumna. - zaśmiała się brunetka.
- Za to kupujesz mi śniadanie! - oznajmiłam.
- Co tylko zechcesz. - zażartowała.
Ruszyłyśmy do centrum handlowego rozmawiając po drodze o pomysłach, jak spędzimy wyjazd.
***
Kilkanaście minut po godzinie 12:00 byłyśmy na miejscu.
- Od jakiego sklepu zaczynamy? - spytała dziewczyna, przekraczając szklane drzwi wejściowe.
- Moje śniadanie! - wskazałam na rząd lokali z jedzeniem. - Chyba nie chcesz, żebym marudziła.
- To wybieraj, gdzie chcesz zjeść. - odparła.
- Co ty na to, żeby iść do jakże zdrowego fastfood'u? - zaproponowałam.
- Jeszcze się pytasz? - oburzyła się. - Jasne, że idziemy, bo też mam ochotę na jakieś śniadanie.
- Wszystko zaplanowałaś! - uderzyłam ją lekko w ramię.
- Też cię kocham i uwielbiam!
***
Po zjedzeniu pysznego śniadanka zaczęłyśmy długie i dosyć męczące zakupy.
***
- Moje nogi... - wyżaliła się dziewczyna, siadając na ławkę przed randomowym sklepem po obejściu pierwszego piętra galerii.
- Trzeba było ubrać wygodne buty, marudo. Chodzimy dopiero coś koło półtorej godziny. - odrzekłam.
CZYTASZ
internet friend • ch.l.
Fanfictionprosiłabym bardzo nie kopiować zawartości. • zakończone na czas nieokreślony (do odwołania)! • czytasz na własną odpowiedzialność. • opowiadanie może zawierać przekleństwa, jak i różne błędy ortograficzne oraz interpunkcyje. • rozdziały pojawiają si...