Spędziłam już tu około dwóch tygodni. Zaprzyjaźniłam sie z Lukiem a z Robinosnem jesteśmy na "Ty", choć wolę mówić do niego "wujku". Ważne że wszyscy się bardzo dobrze dogadujemy. Wszystko było by dobrze gdyby nie wspomnienia związane z Dianą i gdyby nie koszmary, które prześladują mnie co noc. Każdej nocy, nawet przez sen zanosze się płaczem i nie raz budzę z mokrą od łez poduszką. Nawet kiedy w nocy przychodzi do mnie Luke, on już nie potrafi mnie uspokoić. Widzę, że się stara i doceniam to. Staram się jak tylko mogę, nie myśleć o Dianie, ale to wszystko co wydarzyło się w ostatnim czasie powraca w nocy. Nie umiem tego opanować. Nie mogę dopuścić do siebie tego, że Diany już nie ma. Że nie pójdę z nią już nigdy na zakupy, nie obejrze z nią filmu i już nigdy nie będę z nią tak normalnie rozmawiać. Teraz jeszcze bardziej doceniam każdą chwilę spędzoną z nią. A w tym momencie jedyne co mogę zrobić to pójść do niej na cmentarz i powiedzieć jak bardzo ją kocham, a najgorsze jest to, że już nigdy nie usłyszę od niej odpowiedzi. Nigdy już nie będziemy śmiać się na cały głos, płakać przy romantycznych filmach. Nie mogę się pogodzić z tym, że nie pożegnałam się z nią i że nie mogłam jej pomóc. Leżałam na łóżku ze łzami w oczach. Nie przyszłam na śniadanie ani na obiad. Nie byłam głodna. Nie jadłam od trzech dni. Od tego czasu też nie wychodziłam z pokoju. Po kilku minutach usłyszałam ciche pukanie, powiedziałam także ciche "wejdź" a moim oczom ukazał z Luke z tacą. Tą samą tacą, z którą przyszedł do mnie pierwszego dnia mojego pobytu tutaj.
-Hope... Nic nie jesz od trzech dni... Nie powinno tak być... Przyniosłem Ci obiad- uśmiechnął się lekko i postawił tace na moim łóżku. Nie patrząc co znajduje się na talerzu zaczęłam jeść, nie zwracając także uwagi na smak potrawy.
-Smakowało?- zapytał mnie Luke z lekkim uśmiechem na twarzy, który tak kochałam. Nie stop. Poprawka "lubiłam".
-Taa... Dzięki... Macie już coś?- Luke odwrócił głowę w stronę okna. Następnie znów spojrzał na mnie a jego uśmiech momentalnie się powiększył.
-Tak mamy... Wiemy gdzie się znajdują... Ich kryjówka to opuszczony szpital psychiatryczny. Jutro wybieramy się tam z chłopakami.- zakończył swoją wypowiedź. Zapadła chwila ciszy. Nie zbyt przyjemnej ciszy, którą postanowiłam przerwać.
-Jade z wami- powiedziałam spokojnie i spojrzałam w oczy chłopaka. Te zielone oczy w których można się utopić. Widać było w nich troskę, zdziwienie i trochę strachu.
-Kurwa nigdzie nie jedziesz- wysyczał na co się wzdrygnęłam.
-Wystarczy Hope. I tak jadę, jak nie z wami to sama. Wybieraj- chłopak westchnął ciężko i chwilę się zastanawiał. Ta chwila była dość długa.
-Dobra możesz jechać tylko trzymasz się mnie cały czas rozumiesz?- pokiwałam twierdząco głową, na co Luke mnie przytulił. Dostałam od chłopaka P-83*, sprowadzonego z Polski. Spakowałam go do małej torebki. Przygotowałam sobie ubrania na jutro. Wybrałam czarną zwykłą koszulkę i spodnie Moro a do tego oczywiście czystą bieliznę. Następnie poszłam wziąść prysznic. Po wykonanej czynności przebrałam sie w piżamę a następnie weszłam pod kołdrę. Nawet się nie obejrzałam, kiedy odpłynęłam w krainę Morfeusza. Jutro czeka mnie ciężki dzień.*P-83 model polskiego pistoletu
Rozdział krótki gdyż brakuje mi weny :c
CZYTASZ
Welcome To Reality
Teen FictionHope postanawia wraz z przyjaciółką poszukać ciekawych osób na 6obcy. Poznają dwóch chłopaków z którymi szybko się zaprzyjaźniają. Jednak kim naprawdę są Ci chłopacy? Przez jakie piekło przejdzie Hope i Diana? Dowiesz się czytając "Welcome To Realit...