Rozdział XVI

11 3 2
                                    

Obudziłam się z wielkim bólem głowy. To jakiś żart? Znów jestem w jakiejś piwnic. Tyle że jest w niej bardziej zimno i jeszcze bardziej cuchnie zgnielizną ludzkiego mięsa. Oprócz głowy strasznie bolał mnie brzuch oraz prawa noga. Jestem głodna i chce mi się pić. Próbójąc wstać, zauważyłam że jestem przypięta kajdankami do czegoś w rodzaju rury. Gdzie są chłopaki? Co oni z nimi zrobili? Gdzie oni są? Milion myśli i najokrutniejszych scenariuszy krążyło po mojej głowie. Mogło dziać się z nimi dosłownie wszystko. Mogli stosować na nich różnego rodzaju tortury albo gorzej mogli ich zabić. Na samą myśl, łzy napłynęły mi do oczu, a ja pozwoliłam im spływać po moich bladych i lekko obolałych policzkać. W tym momencie ktoś wszedł do pokoju, a światło wydobywające sie zza drzwi oślepiło mnie. Gdy przyzwyczaiłam sie do światła, ujrzałam sylwetke osoby, która weszła do pokoju. Była to rudowłosa a raczej czerwonowłosa kobieta z nieprzyjemnym wyrazem twarzy, a jej oczy były pozbawione uczuć. Podeszła do mnie i lekko przykucnęła. W tym momencie zamknęłam oczy i odwróciłam twarz, na co dziewczyna złapała za mój podbródek, tym samym odwracając twarz w jej strone.
-Otwórz oczy- jej głos był tak samo zimny i pozbawiony uczuć jak jej oczy, czy sam wyraz twarzy. Wykonałam posłusznie polecenie, nie chciałam sie jej przeciwstawiać. No, nic nigdy nie wiadomo.
-Jesteś bardzo podobna do ojca.- powiedziała już troche łagodniej, a mój mózg nie mógł przetworzyć kolejnych informacji.
-Znała pani mojego ojca?- zapytałam lekko zmieszana. O co tu ku*wa chodzi ja sie pytam?
- Oj Hope. Nie mój do mnie "pani" bo czuje sie staro. Jestem Kate. A jeśli chcesz usyskać odpowiedzi na swoje wszystkie pytania to będziesz zmuszona pójść ze mną.- powiedziała, a następnie uwolniła moje ręce z kajdanek. Gestem ręki kazała iść za sobą, więc wstałam, lekko sycząc i ruszyłam za rudowłosą. Wychodząc z piwnicy po starych, skrzypiących i stromych drewnianych schodach, jak to ja, potknęłam sie na co ruda ponownie gestem ręki usiłowała mnie uciszyć. Znalazłyśmy sie w długim korytarzu, już nie tak bardzo zniszczonym jak w starym psychiatryku. Ściany były jasno czerwone, gdzie niegdzie znajdowała sie tapeta w kwiaty, która była lekko poodrywana. Na ścianach wisiały półki a na nich najróżniejsze pistolety, noże, siekierki, tasaki, skalpele itd. To jakiś dom wariatów? Znajdowało sie też tutaj kilka par ponumerowanych, drewnianych drzwi. Zatrzymałyśmy sie przed drzwiami z numerem trzynastym. Dziewczyna lekko zapukała w nie.
-Wejść- zza drzwi rozległ sie lekko stłumiony głos, który należał zapewne do mężczyzny. Weszłyśmy do typowego biura. Szafa z teczkami, segregatorami i książkami. Duże wykonane z ciemnego drewna biurko a za nim na dość luksusowym fotelu siedział mężczyzna w średnim wieku. Miał on czarne włosy, jasną karnacje oraz tak samo zimne oczy w kolorze niebieskim. Rysy jego twarzy były bardzo ale to bardzo podobne do moich rys. Kiedy spojrzał na mnie jego wyraz twarzy złagodniał a wstąpił na nią lekki, krzywy uśmiech.
-Witaj Hope. Usiądź prosze- wstał i podał mi krzesło, na którym usiadłam. Czyli teraz uzyskam odpowiedzi na swoje pytania?
-Co byś chciała wiedzieć moja droga?- jego głos był mi dość znajomy. Lekko zimny, ale nie był pozbawiony jakichkolwiek uczuć, tak jak jego oczy. Z głosu mogłam wyczuć lekkie zdenerwowanie i zmęczenie.
-Najlepiej wszystko, od początku- powiedziałam z niespotykaną u mnie pewnością siebie. No to czas dowiedzieć sie wszystkiego...

Luke pov.
Obudziłem się z bólem głowy i guzem na czole. Zauważyłem dwie postacie leżące niedaleko mnie.
- Chłopaki?- jeden z nich powoli wstał i potrząsnął głową. Był to Simon. Drugi chłopak przewrócił sie na plecy i złapał sie za swoje białe włosy, czyli był to Jacob.
-Dobrze sie czujecie?- zapytałem z troską. Zaraz zaraz a gdzie Daniel? I gdzie jest ku*wa Hope? Gdzie ich zabrali? Miliony podobnych myśli krążyło po mojej głowie. Cholera miałem ją chronić przed niebezpieczeństwem. Jeśli coś jej sie stanie, nie wybacze sobie tego. Po moim policzku spłynęła samotna łza. Nie mogłem pozwolić na to, aby poleciały kolejne. Musze być twardy. Co ja pierdole? Jest dla mnie ważna i nie umiem być twardyz wtedy kiedy jestem prawie pewny że coś z nią nie tak.
- A jak mamy sie kurwa czuć?- z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos Jacoba. Próbował wstać ale jego ręce były przypięte kajdankami do czegoś co przypominało rure. Zręsztą moje i Simona ręce także były przypięte kajdankami. Tyle że moje były przypięte do kalorywera. W pewnym momencie do naszego "lokum" weszło trzech napakowanych facetów a światło wydobywające sie zza drzwi troche mnie oślepiło, gdyż pomieszczenie w którym sie znajdowaliśmy nie posiadało okien, dlatego było tu brudno i śmierdziało zdechłym mięsem. Dwóch z tych facetów trzymało bezwładne ciało Daniela. Gdy żucili go na środek pokoju, Simon próbował uwolnić swoje ręce alby podbiec do Daniela. To chyba normalne bo skoro Daniel i Simon są Homo i są parą to jedno za drugiego by oddało życie albo w innym wypadku by zabiło. Tak samo jest z Hope. Gdybym musiał oddał bym za nią życie albo bym zabił. Nie wiem jak to wygląda z jej strony, ale mam cichą nadzieję że tak samo.
-Ty!- jeden z mężczyzn wskazał na mnie palcem,na co dwóch jego towarzyszy podeszło do mnie, odpięło mnie od kaloryfera i chwyciło mnie za ręce a następnie podniosło. Próbowałem sie wyszarpać ale to nic nie dało, jedynie dostałem z pięści w twarz. Ciekawe co chcą zrobić....

Welcome To Reality Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz