Rozdział XV

8 4 4
                                    

Po około dwu godzinnej jeździe dotarliśmy do celu, a mianowicie do starego, opuszczonego psychiatryka. Niezła kryjówka, przyznaje, ale jednak mogli by bardziej uważać. Wysiedliśmy z samochodu i ruszyliśmy do wejścia budynku. Oczywiście nie obyło by się bez tego, aby Jacob czegoś nie odwalił. Oczywiście gdy Luke zażądał ciszy, Jacob specjalnie się potknął i wywalił się na jakieś deski. Bardzo inteligenty człowiek. Jeszcze bardziej irytuje mnie jego zachowanie. Przecież może w każdym momencie nas wydać. I nie rozumiem na jakiego Luke brał ze sobą Jacob'a?
- Kurwa Luke na jakiego Ty brałeś Jacob'a?- wyszeptałam do przejaciela, na co ten się uśmiechnął.
- Jacob to mój najlepszy przyjaciel, a poza tym uważam, że umie dobrze strzelać i dobrze się bić. Właśnie Hope nie pomyślałem... Umiesz strzelać?- Na to pytanie jedynie przewróciłam oczami. Gdybym nie umiała strzelać to chyba bym mu powiedziała nie? Weszliśmy do fabryki. Zapadła cisza. Trochę niezręczna i niepokojąca. Czuć było smród, rozkładających się zwłok. Czy oni tu nie mają żadnego odświeżacza powietrza? Czy im ten smród nie przeszkadza?

***

Chodzimy tu już od około godziny. Budynek starego psychiatryka jest ogromny i Przeszliśmy dopiero połowę całej okazałości, oczywiście jeszcze nie byliśmy w piwnicach i na trzecim i czwartym piętrze. Więc Przeszliśmy nawet mniej niż połowę. Irytuję mnie już chodzenie po tym budynku. Jak my mamy tu cokolwiek znaleźć? Ten szpital jest ogrooomny! Ja się wogle dziwię jakim sposobem się jeszcze nie zgubiliśmy. Chyba tylko ja i Luke uważaliśmy na drogę, bo reszta, podczas misji przez calutki czas się wygłupiała. Nie wspominając już o tym że w pewnych momentach nagle znikali i następnie wyskakiwali zza rogu. Nie dość że tamci mogli nas w każdej chwili złapać i zabić to jeszcze ten szpital od środka wyglądał mniej więcej strasznie. Czemu każdy opuszczony i stary budynek musi być straszny?
-Luke jesteś pewny że oni tu są?- zapytałam przyjaciela. Tak szczerze moje nogi już odmawiają mi posłuszeństwa. No bo ile można szukać kilku ludzi?
-Taaak... Patrz tam i siedź cicho..- powiedział szeptem Luke i wskazał palcem na wejście do jednego z pokoi. Faktycznie ktoś tam stał. Uciszył jeszcze chłopców i dosłownie na paluszkach podeszliśmy bliżej. W pokoju znajdowała się rudowłosa kobieta i dwóch mężczyzn. Kiedy chciałam podejść bliżej poczułam ból z tyłu głowy a następnie upadłam. Zanim zamknęłam oczy, zobaczyłam jak moji towarzysze padają na podłogę. Chwile później zapadła ciemność. Znów.


No i mamy kolejny, niestety także zwalony i krótki rozdział. I sorki za dłuższą przerwę, aleeee nie mam pomysłów :C

I wgl dziewczyny, najlepszego z okazji dnia kobiet ;*

Welcome To Reality Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz