-Miałam rację! - Wykrzyknęła brunetka, następnego dnia gdy opowiedziałam o pierścionku. - Mówiłam że to zrobi, mówiłam! - Zaśmiałam się z przyjaciółki.
-Powinnaś zostać wróżką. - Dziewczyna uśmiechnęła się.
-Może masz rację... - Podrapała się po brodzie, a potem podeszła do mnie. - Będzie was teraz więcej, czyli potrzebujecie większego mieszkania.
-Caro, co sugerujesz? - Spytałam nie rozumiejąc dziewczyny.
-No wiesz... Skoro będziecie rodzicami, a Rugge dostał propozycję pracy we Włoszech... - Machała ręką bym dokończyła.
-Możemy tam zamieszkać. - Oznajmiłam, a przyjaciółka klasneła w ręce. - Ale mówiłam ci co o tym sądzę.
-A co byś zrobiła gdybym powiedziała że ja z Agustinem też byśmy tam zamieszkali?
-Serio? Zrobilibyście to dla mnie?
-Wiesz, to śmieszne ale Aguś też został "zaproszony" - Ruszyła palcami zaznaczając te słowo. - Do zagrania w serialu.
-Naprawdę? Boże, dziękuję ci kochana. - Rzuciłam się na dziewczynę przytulając.
-Karol?- Odwróciłam się, i ujrzałam mojego narzeczonego. Jak to pięknie brzmi. Uśmiechnęłam się pod nosem i wstałam by podejść do bruneta. Dałam mu buziaka w policzek i stanęłam obok.
-Coś się stało?
-Nie, nic tylko idę dziś z Agustinem i Michaelem do klubu.
-O super, to my zaprosimy Valentine. - Rzuciłam porozmiewczo do Caroliny a ta się zaśmiała.
-Co kombinujecie? - Spytał brunet patrząc raz na mnie, a raz na przyjaciółkę.
-Nic, nic. - Machnęłam szybko ręką i popchnęłam chłopaka w stronę drzwi. - To baw się dobrze. Tylko żadnych lasek, rozumemy się? - Wbiłam mu palec w klatkę, a ten się zaśmiał.
-I pilnuj Agusia. - Odezwała się jeszcze Carolina.
-Jasne. - Wziął płaszcz i mnie pocałował. Gdy tylko wyszedł wyjęłam telefon i zadzwoniłam do Agustina. Po drugim sygnale odebrał.
-Co jest Karol? - Usłyszałam głos blondyna po drugiej stronie.
-Jest sprawa. Wiem że dzisiaj macie imprezę...
-Nie, nie to nie jest taka impreza.. - Przerwał mi.
-Wiesz że jak kobieta mówi to się jej nie przerywa. - Powiedziałam groźnym głosem ale w głębi duszy chciało mi się śmiać.
-Przepraszam. - Szepnął do słuchawki.
-No to tak. Idziecie na tą imprezę no i puściłam Ruggero, ale jeśli podejdze do niego jakaś laska to cię zakatrupię. - Oznajmiłam uśmiechając się.
-Chcesz powiedzieć że mam go pilnować.
-Jesteś mądrzejszy niż myślałam.
-A ty w ogóle myślisz? - Oddał piłeczkę.
-Masz go pilnować, inaczej zetnę ci przyjaciela, a Carolina nie będzie zadowolona. (@- XD Sry musiałam)
-A co potrzebuje go? - Powiedział rozbawiony.
-Jak go nie będziesz miał to znajdzie sobię innego, większego. - Uśmiechnęłam się chytrze.
-Miło robi się z tobą interesy. - Zakręciłam oczami, i skończyłam z nim rozmowę. Wróciłam do Caroliny, która siedziała na kanapie i się we mnie wpatrywała groźnie.
-Z kim rozmawiałaś? - Spytała.
-Słyszałaś wszystko?
-Nie wszystko, ale wystarczająco dużo by wiedzieć że chcesz komuś ukrócić kutasa. Więc z kim rozmawiałaś?
-Z Agusem. - Szepnęła, a ta od razu się zaśmiała.
-Serio?
-No co twój chłopak jest nie wychowany.
-Dobra, dobra, a twój to potulny baranek. - Powiedziała sarkastycznie.
-Raczej dzikie zwierzę. - Ruszyłam brwiami wywołując śmiech u przyjaciółki.
-Dobra, dzwoń do Valu, a ja pójdę do sklepu po trochę piwa.
-Ja jestem w ciąży. - Przypomniałam dziewczynie.
-To tobie przyniosę lody. - Uśmiechnęłam się i gdy Carolina wyszła zadzwoniłam do Valentiny.
~~~*~~~
Jeeej... Będzie impra, co? °×°
Już zaczynamy zbliżać się do końca książki... ale może będzie druga część. Jeszcze o tym myślę.
Podoba ci się? Chcesz mnie pocieszyć/uszczęśliwić? Zostaw komentarz. ❤KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ
CZYTASZ
Ruggarol WRÓCISZ? ✖️
Fanfic✖️ZAKOŃCZONE (...) Gdyż każdy lek nie właściwie stosowany zagraża twojemu życiu lub zdrowiu. Tym lekiem jest MIŁOŚĆ Mówią że miłość jest lekiem na wszystko. To prawda. Ale jest też niebezpieczna. Trzeba korzystać z umiarem.