Rozdział 6

347 28 7
                                    

Witam, witam!
Wiem, że późnawo, ale lepiej późno niż wcale xD
Z góry ostrzegam! Dużo teraz tego, hehehe.
..................................

~Adrian~

Obudziłem się w pozycji siedzącej. Nic nie widzę. Na mojej głowie całej spoczywa ten sam wór. Nie mogę ruszyć rękoma, są związane i przymocowane do oparcia krzesła, na którym mnie posadzono. Próbuję zlokalizować miejsce, w którym się znajduję. Wilgotne powietrze, zapach stęchlizny, odgłosy kropli wody uderzających o twardą powierzchnię, które rozchodzą się głuchym echem w przestrzeni. Piwnica. Jestem tego pewien.

Słyszę czyjeś ciężkie kroki. Kroki kilku osób, które słychać coraz bliżej mnie.

- Hehehe... - Usłyszałem czyjś odrażający, perfidny śmiech. - Witaj nasza Śpiąca Królewno!

Owy wesoły człowiek zdjął worek z mej głowy. Moim oczom ukazał się dobrze zbudowany, a wręcz otyły, około 40 letni mężczyzna średniego wzrostu z papierosem w zębach. Tygodniowy zarost i długie, zaniedbane, gdzieniegdzie siwiejące, czarne włosy nie dodają mu uroku osobistego, a wręcz przeciwnie. Za nim, po mojej lewej, stoi trzy razy większy, młodszy olbrzym z długimi aż za ramiona rudymi lokami, które częściowo przysłaniają mu pokrytą wieloma bliznami, złowrogą twarz. Po mojej prawej natomiast stoi dużo mniejszy od swoich kolegów, szczupły, młody, łysy człowiek z wytatuowaną głową i psychodelicznym uśmiechem. Wszyscy trzej wpatrują się we mnie.

Nie daję po sobie poznać żadnych emocji. Widzę, że faktycznie znajduję się w piwnicy. Małe, obskurne pomieszczenie. Nie ma tu nic więcej prócz stołu, na którym leżą przyrządy, z którymi wolałbym nie mieć do czynienia, kilka świec, dzięki którym cokolwiek tu widać, krzesła, na którym siedzę, mnie oraz owych trzech panów.

- Długo spałaś, Laluniu, hehehe... - odezwał się ponownie, podchodząc do mnie bliżej.

- Raczy mi pan wybaczyć, ale jestem mężczyzną - odrzekłem.

Po chwili jednak pożałowałem tego, że się odezwałem. Jednym, szybkim ruchem najstarszy z towarzystwa zdzielił mnie w twarz, pozostawiając na mej bladej cerze czerwony odcisk swojej dłoni, którą chwycił moją szczękę w bolesnym, silnym uścisku.

-Nie przypominam sobie, żebym pozwolił ci się odzywać - warknął mi w twarz, uwalniając ją z bolesnego chwytu. - I to ja tu decyduję kim lub czym jesteś, hehehe.

Reszta towarzystwa wtórowała mu śmiechem.Sam podszedł do stołu, na którym leży długi, drewniany kołek, który wziął w rękę i spowrotem podszedł do mnie.

- A teraz, Laluniu, odpowiesz mi na parę pytań. - Staną przede mną i podparł się o trzymany kij.

Nie mam pewności czy któryś z owych panów jest tym, którego szukam. Muszę się tego dowiedzieć. Jeżeli dobrze rozegram rozmowę, sami mi wszystko o sobie wyśpiewają. Tymczasowo jednak muszę dalej udawać ich ofiarę.

- Powiedz no mi, czego szukałeś w moim mieszkaniu, cwaniaczku? - spytał po chwili.

- Zgubiłem się - odrzekłem.

- Zgubiłeś się... - Kręci głową. Zapewne mi nie wierzy.

- Owszem, zgubiłem.

Zbuntowany ShinigamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz