~ (________) ~
Nie... Znów to samo…
Stałam na moście. Był środek nocy. Znów czułam na swojej twarzy wilgoć spływających po niej łez, ich słony smak. Kolejny raz czułam ten dziwny ból w sercu i widziałam te piękne gwiazdy na niebie… Tajemniczy mężczyzna po raz kolejny oferował mi propozycję nie do odrzucenia.
- A więc - rzekł do mnie. - czego chce pani w zamian?
Nie musiałam długo się zastanawiać. Chciałam tylko jednego. Tego, przez co trafiłam na ten konkretny most. Czego brak spowodował to, że zawalił mi się świat.
- Chcę móc znów ujrzeć mojego ukochanego - rzekłam jednoznacznie.
Mężczyzna podszedł do mnie bliżej. Spojrzawszy mi w oczy, rzekł tym samym ciepłym głosem, co zawsze:
- Zrobię co w mojej mocy, by spełnić twoje życzenie, moja pani.
Potem nastała ciemność. Poczułam przeszywający mnie ból.
Znowu to samo…
Znowu śnił mi się ten sam sen. Chwila, w której podpisałam kontrakt z Sebastianem. Moment, w którym moje życie wywróciło się całkowicie do góry nogami, zjechało na inny tor. Nie mam pojęcia dlaczego śni mi się to tak często. Ostatnio coraz częściej… Może to coś znaczy? Nie mam pojęcia…
Obudziłam się w swojej komnacie. Podniosłam się gwałtownie. Było mi duszno i oddychałam ciężko, jak po maratonie, jak za każdym razem, kiedy śni mi się ten sen. Kiedyś przez to oszaleje.
Wstałam z łóżka i ubrałam się w strój na co dzień. Na toaletce, jak co rano, czekała już na mnie misa z ciepłą wodą i ręcznik. Obok misy stało lustro, lecz myjąc twarz nie chciałam patrzeć sobie w oczy... Kiedy schyliłam się, by zaczerpnąć wody i umyć twarz, coś jednak podkusiło mnie, by w nie spojrzeć. Ujrzałam ten znak. Znamię zniewolenia, przynależności, własności wyryte niczym niewyleczalna blizna na mojej szyi. Nie chcę na to patrzeć… Brzydzę się sobą i tą “blizną”. Od tylu lat muszę się z tym ukrywać. Zaczynam mieć tego wszystkiego dość, lecz… Moje nastawienie do tego nic nie zmieni. Podpisałam kontrakt. Jestem zobowiązana nosić to nieczyste znamię, dopóki mój kontrahent nie wypełni swojej obietnicy.
Po porannej toalecie udałam się w stronę jadalni, gdzie powinno czekać już na mnie śniadanie, jak zawsze. Owszem, na stole ujrzałam wykwintny posiłek, a obok niego filiżankę jeszcze gorącej herbaty, jak zawsze. Nie byłam sama. Naprzeciwko okna stała Sebastian, który, jak co rano, polerował wszystkie meble. Kiedy weszłam do pokoju, momentalnie zwrócił swój niepokojący wzrok ku mojej osobie.
- Dzień dobry, moja pani! - Ukłonił się lekko. - Czy mogę spytać, jak się pani spało?
Na jego twarzy widniał ten sam sztucznie ciepły uśmiech, co zawsze. Nie wiedzieć czemu, nie miałam ochoty na jakiekolwiek rozmowy.
- Witaj, spało się dobrze, jak zawsze. - Zbagatelizowałam sprawę i usiadłam do stołu.
Przez chwilę Sebastian się nie odzywał. Kompletnie zajął się swoją pracą. Jak miło. Szczerze mówiąc, średnio przepadam za jego monologami. Ta lekka doza niepokoju i przerażającego spokoju nigdy nie jest miłym wrażeniem.
Zaczęłam jeść przerażająco piękne śniadanie, jak zawsze.
- Wiem o czym śniłaś - rzekł nagle nieproszony kamerdyner.
Nagły dźwięk jego słów spowodował, że prawie połknęłam łyżkę, której w tym czasie używałam. Udało mi się jednak opanować sytuację. Owa informacja nie zrobiła na mnie pozytywnego wrażenia. Nagle straciłam apetyt. Odłożyłam sztućce na ich miejsce i spojrzałam pogardliwym wzrokiem na kamerdynera.
CZYTASZ
Zbuntowany Shinigami
FanfictionAdrian Crevan to wysoce doświadczony Żniwiarz, który sądził, że w swoim życiu widział już wszystko i wie wszystko, aż do pewnej rozprawy sądowej, która stała się puntkem zwrotnym w jego pozbawionym " tego czegoś" życiu. Czy odnajdzie odpowiedzi...