Rozdział 7

354 26 11
                                    

Witam witam i przepraszam, że aż tyle musieliście czekać!!!
Sory, sory, sory, ale ten rozdział jest taki trochę jakby przełomowy w całej opowieści, więc musiałam go doszlifować, hehe.
No to miłego :)

Speszial pozdro dla @Arbuzik-chan, która tak się doczekać nie mogła xDD
...................................

~ Adrian ~

- Witaj (_______) - przywitałem się, odwróciwszy w jej stronę.

Dlaczego akurat w tak niekorzystnym momencie ni stąd ni zowąd musi mi się pojawić na drodze akurat ona? Moja niedoszła przyjaciółka z ostatniego spotkania.

- Co ci się stało? - spytała lekko wystraszona na mój widok.

W takim stanie mógłbym co najwyżej poganiać trzodę chlewną a nie witać damę... Moje zażenowanie własną osobą sięgnęło zenitu...

- Raczy mi pani wybaczyć, że widzi mnie w takim stanie. - Ukłoniłem się lekko.

- Przecież oczy mi od tego nie wypadną. Daruj sobie te szlacheckie regułki, hehe - zaśmiała się. - Pytam poważnie, coś ci ktoś zrobił? Jesteś cały? Czemu jesteś cały w błocie?

Przecież nie powiem jej całej prawdy. To wbrew kodeksowi, wbrew moim zasadom. Po prostu nielegalne. Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym nie zdołał wymyślić na poczekaniu jakiegoś zgrabnego powodu mojego aktualnego stanu.

- Miło mi, że tak się o mnie martwisz. Niestety los nie obdarzył mnie szczególnym szczęściem. Przez swoje niezdarstwo, idąc jedną z ulic, potknąłem się i wylądowałem w kałuży. Tymczasem zmierzam do domu, kryjąc się w bocznych uliczkach, by zachować chociaż resztki honoru - wyjaśniłem.

- Daleko mieszkasz? - Jej wzrok wydawał się odrobinę podejrzany.

- Dosyć daleko. Ponadto jest już bardzo późno, - Odwróciłem się, chcąc ruszyć przed siebie jak najszybciej. - więc będę się już żegnał, gdyż...

- Nigdzie cię tak nie puszczę! - Chwyciwszy mnie za tylną stronę płaszcza, pociągnęła w swoją stronę.

Nie sądziłem, że jest tak silną kobietą. Jestem pod wrażeniem. Jednak tak szybko nie uda mi się uciec.

- Co proszę? - spytałem lekko zaniepokojony, tkwiąc dalej w jej uścisku.

- Idziesz ze mną. - Wzięła mnie pod ramię. - Mieszkam niedaleko. Dam ci jakieś czyste ubranie. Nie będziesz w takim stanie paradował po mieście.

- Dobrze... Prowadź więc. - Nie kryję, iż czuję się lekko zakłopotany jej stanowczością oraz moim stanem. Głównie jednak tym, iż wyglądam fatalnie...

Przeszliśmy kawałek, po czym (______) zatrzymała się i spojrzała mi w oczy.

- Po co ci ta kosa? - spytała.

- Ta? Ach, nie przejmuj się, moja droga. To jedynie nowy sprzęt ogrodniczy. Widzisz, jestem ogrodnikiem w jednej z rezydencji na północ od Londynu. Ostatnio, niefortunnie popsuło mi się jedyne narzędzie pracy, więc musiałem zapewnić sobie nowe. Nikt nie będzie mi płacił za patrzenie jak trawa rośnie, oczywiście.

Zbuntowany ShinigamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz