Rozdział 9

287 23 7
                                    

W końcu! W KOŃCU! Jest...
Sorka, że tak długo, ale nie miałam weny i czasu. Teraz majówka to się nadrobi zaległości ;)

No to dzieciaczki moje kochane do czytania!

.............................................

~ Adrian ~

            Nareszcie. Po kilku tygodniach codziennej, żmudnej roboty, w końcu skończyłem. Wypełniłem wszystkie akty zgonów, dokumentacje i całą resztę. Nareszcie mogę zdać je do głównego biura i mieć święty spokój z papierkową robotą na jakiś czas.

            Kolejne kilka godzin z życia zabrała mi segregacja Cinematic Records w Archiwum. Dlaczego ja muszę zajmować się takimi rzeczami? Czasem zazdroszczę Żniwiarzom na niższym stopniu wyszkolenia tego, że papiery wypełniają za nich specjaliści z księgowości. Po co kształciłem się tak wiele? Po to, by zamiast wykonywać zadania, do których mnie wyszkolono, wyręczać księgowych? Ech... Domagam się sprawiedliwości. Następną pracę biurową po cichu zlecę któremuś znajomemu specjaliście. Tak będzie najlepiej.

             Plusem roboty papierkowej jest to, iż nie muszę schodzić na Ziemię, więc nie narażam się na jakiekolwiek kontakty z ludźmi. I tak ma zostać. Wolę ganiać po bibliotece jak wariat niż za cene jednej, wspólnie wypitej herbaty wylecieć stąd na zbity...zbitą twarz.

              Spakowałem wszystkie dokumenty na wózek i udałem się w kierunku biura pana Spears'a. Jego zadaniem, jako naczelnego zarządcy Biblioteki, jest przejrzenie wszystkich tych dokumentów i sprawdzenie ich prawidłowości. Nie zazdroszczę mu tego przywileju. W razie jakiegokolwiek błędu będę to musiał wszystko ponowić... A stary Spears ma czujne oko. Mam nadzieję, że wszystko jest wypełnione prawidłowo.

             Jak zwykle nie czekały mnie po drodzę tłumy. Znalazłem się w korytarzu 1. Odszukałem w nim hebanowych, rzeźbionych drzwi i zapukałem.

- Proszę wejść - zawołał głos ze środka.

             Bez słowa otworzyłem drzwi i znalazłem się w biurze drogiego pana Spears'a. Jak zwykle siedział on za biurkiem. Przeglądając stare dokumenty, rozmyślał, drapiąc się po głowie. Zapewne wielce bolesna jest dla niego owa kontemplacja. Wcale mnie to nie dziwi.

-Co cię do mnie sprowadza, Crevan? - spytał na wejściu.

            Widzę, że nie jest w najlepszym nastroju. Dlaczego mam wrażenie, że akurat na mój widok?

- Dokumentacja z ostatniego miesiąca, panie Spears - odrzekłem, stawiając wózek przy oknie.

- Dobrze. Potem na to zerknę okiem. Teraz, masz! - rzekł, kładąc Cinematic Records przed sobą na biurku.

- Czyżby czekało mnie kolejne zlecenie? - spytałem, podchodząc do krzesła, stojącego naprzeciwko biurka Spears'a.

- Nie inaczej.

- Można wiedzieć, gdzie tym razem mam się udać? - spytałem, siadając przed nim. Wziąłem księgę i zacząłem wertować strony.

- Londyn. Dokładniej jego południowe obrzeża - wyjaśnił. Na te słowa zamknąłem księgę i wziąłem głęboki oddech.

                 Nie mam zamiaru się tam pojawiać. Nie teraz, kiedy przyrzekłem sobie, że już nigdy więcej nie spotkam się z tą kobietą. Znając moje"szczęście", na pewno spotkam ją tuż za rogiem. Jeżeli tak by się stało, zapewne znów próbowałaby wyciągnąć ze mnie informacje odnośnie swojego kochanka. Nie mogę do tego dopuścić.

Zbuntowany ShinigamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz