Rozdział 3

539 32 9
                                    

Witam witam!
Na wstępie pare informacji.

#1(_______) - imię / imię i nazwisko dziewczyny.

A jakiej, to się dowiecie, jak do wątku dojdziecie ( ͡° ͜ʖ ͡°)

#2 To co jest w cudzysłowie o konieczności wyjścia do świata ludzi przez Adriana to fragment z "Rozdziału 2".
(Taka podpowiedź jak się komuś nie zaaktualizował drugi rodział)

#3 Adi z kwiatkami dla pociechy oka, hehe.
Kwiatki też się pojawią. Miłego ;-D

...........................................

~ Adrian ~

Zostawiłem swoją kosę śmierci w kwaterze. Nie mogę jej zabrać ze sobą. Gdyby owa "wycieczka" do świata ludzi miała na celu to samo, co zwykle, musiałbym ją wziąć. Jednakże tym razem mam zamiar pokazać się ludziom. Ciekawe jaka byłaby ich reakcja, gdybym przechadzał się po ulicach Londynu z ponad dwumetrową, pięknie rzeźbioną kosą w ręku. To nie na miejscu. Ten jeden jedyny raz muszę sobie poradzić bez niej. Mam nadzieję, że nie będzie mi potrzebna.

Wylądowałem w parku, niedaleko obrzeży miasta.
Ach, Londyn. Niezwykle ciekawe miasto. Nie licząc podmokłych od ciągłego deszczu ulic, wysokiego stopnia przestępczości i wiecznego odoru stęchlizny na ulicach, jest tu całkiem przyjaźnie. Nie wliczając błota po którym aktualnie muszę stąpać... No cóż, mówi się trudno.

Cel mojej podróży znajduje się kilka ulic dalej. Nie zamierzam brać dorożki. Udam się tam pieszo. Mam nadzieję, że odpowiedź na moje pytanie jest tego warta...

Idę przez alejki parku. Musze go minąć, by dostać się na główną ulicę. Staram się nie zwracać na siebie zbytniej uwagi. Sam jednak, rozglądam się w poszukiwaniu czegoś co mogłoby mnie zainteresować w tym przedziwnym świecie.

Zauważyłem dwoje ludzi na ławce. Młody mężczyzna i kobieta. Przyglądam się im od dłuższej chwili. Ciekawi mnie ich zachowanie. Patrzą sobie głęboko w oczy, trzymają za ręce, starają się być jak najbliżej siebie, dotykają swe wargi wargami nawzajem. Jak mniemam to się zwie pocałunkiem. Słyszałem, że w ten sposób ludzie okazują sobie uczucia. Jak na moje oko to wygląda, jakby chcieli sobie poodgryzać języki, jak mniemam po to, by się nawzajem uciszyć. Zapewne byłby to niezwykle ciekawy widok. Ciekawszy od tego, co dzieję się aktualnie. Nie zamierzam w to wnikać. Zachowanie ludzi jest dla mnie rzeczą wciąż niepojętą.

Minąłem park. Znalazłem się na ulicy głównej. Stąd już prosta droga do mojego celu. Niestety trafiłem akurat na mało korzystną porę dnia. Południe. Ulice wypełnione są straganami i ludźmi. Mogłem to przewidzieć i wybrać się tu w porze wieczornej. Pośpiech nigdy nie jest dobry. Ech, no cóż, mówi się trudno...

Idę przed siebie. Staram wbić się w tłum. Jednakże swym nienagannym, eleganckim wyglądem wyróżniam się spośród prostych mieszczan. Nikt jednak nie przejmuje się nadto moją obecnością. Prawidłowo.

Nagle podszedł do mnie młody, czarnowłosy mężczyzna z koszykiem pełnym świeżo ściętych róż.

-Może różyczka dla eleganckiego pana? - zapytał z wielkim, szczerym uśmiechem na twarzy.

- Nie, dziękuję. - odpowiedziałem. - Nie mam przy sobie pieniędzy.

- Nic nie szkodzi. Proszę to wziąć. - mówi, prezentując mi jedną ze swoich róż. - I przekazać ukochanej najszczersze życzenia.

Zbuntowany ShinigamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz