Rodział 4

457 28 11
                                    

Hejo i sorki,  że tak późno z rozdziałem °–°
Ale już jest,  hehe ^•^.
Fotka w medii... Tak dla śmiechu XD Przeczytacie - zaczaicie o co mi z tym tekstem na niej chodzi,  hehe.
Do rzeczy,  więc...

.

.............................................

~Adrian ~

Wróciłem do biblioteki. Mimo wieczornej pory, postanowiłem dokończyć dzieła. Nie zamierzam czekać z tym do rana. Chcę otrzymać to,  co mi się należy.

Od razu zszedłem do podziemi. O tej porze znaczna cześć straży skończyła dzienną zmianę. Droga do mojego celu jest mniej zatłoczona i bezpieczniejsza. Warunki stopniowo się pogarszają. Jestem na miejscu.

Pan Sutcliffe aktualnie śpi. Ułożywszy się wygodnie na podłodze,  leży skulony w kącie celi, co chwile wydając z siebie dziwny pomruk. Cóż za żałosny obrazek. Pewnie właśnie zasnął. Jak przykro,  że muszę go obudzić.

Podszedłem bliżej celi. Kopnąłem blaszaną tace leżąca na podłodze za kratami w stronę śpiącej, rudej “królewny”. Ten,  usłyszawszy głośny,  metaliczny huk i oberwawszy tacą w piszczel, zerwał się na równe nogi.

- Ała! Crevan !!! - krzyknął z piskiem 5-letniej prowincjuszki. - Co ty odpier…!!!

- Zadanie wykonane. - oznajmiłem,  przerywając mu.

-Co?  - zdziwił się, krzywiąc przy tym twarz w wielce odrażający sposób. Częściowo ze zdziwienia,  a częściowo zapewne z bólu.

Podszedłem bliżej krat i chwytając je w dłonie, rzekłem prawie szeptem:

- Pańskie życzenie zostało spełnione.

Oczy rozszerzyły się mu aż do granic możliwości.

-Serio?  - niedowierza. - Nie zmyślasz?

-Ech… - westchnąłem lekko poirytowany. - Czy te oczy mogą kłamać? - zdjąłem okulary i spojrzałem mu prosto w oczy moim zniewalającym spojrzeniem.

Wielokrotnie ta “umiejętności” przydała się w mojej pracy,  kiedy to np. trzeba było poradzić sobie z jakąś niesforna damą. Niejednokrotnie również uratowała mi życie… kiedy to tym podobna dama groziła mi bronią, mając mnie w garści…

Każdy ma swojego asa w rękawie. Moim jest właśnie ten magiczny wzrok. Nie ma człowieka,  który oparłby się moim oczom. Na Żniwiarzy natomiast działa on słabo,  niekiedy wcale. Tym razem jednak,  nie szkodzi spróbować.

- Dobra, powiedzmy, że ci wierzę. - rzekł, pocierając brodę niczym prawdziwy filozof.

A jednak, na tego typu Żniwiarza działa. Założyłem okulary na ich miejsce.

- Serio tam poszedłeś?! - rzucił się radośnie na kraty. Odruchowo odskoczyłem w tył. - Myślałem, że spękasz, hehe. Że jako taki szycha nie będziesz chciał narażać się u Spears’a takim wypadem, hehe.

- Sam się sobie dziwię. - przyznałem.

- Jestem pod wrażeniem. Imponujesz mi, Crevan.

Zbuntowany ShinigamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz