~ Adrian ~
Ruszyłem w drogę, nim wstało słońce. Nie chciałem, by ktokolwiek z Biblioteki przyuważył moją kolejną ucieczkę. Wziąłem ze sobą kosę. Wiem, że to tylko spotkanie, jednakże biorąc pod uwagę fakt, że w owym wydarzeniu uczestniczyć będzie również osoba, która wymaga ode mnie użycia na niej owej broni, nie mogę pozwolić sobie na brak zabezpieczenia. Nie tym razem.
Idę tam ze względu na dokładnie dwa powody. Pierwszym jest spotkanie dziecka, dla którego nie wiem dlaczego, ale jestem ważny. Drugim natomiast jest przemówienie tej głupiej kobiecie do rozumu i ewentualnie pozbycie się chwasta, który zapuścił swoje plugawe pędy w jej niczego nieświadomej duszy. Nie kryję, iż najchętniej pozbyłbym się go od razu na wejściu, lecz to może nie być takie proste.
O wyznaczonej godzinie, stawiłem się pod drzwiami do rezydencji panny (_______). Kosę jak zwykle ukryłem w zasięgu ręki. Pewnym ruchem chwyciłem za wiszącą przede mną kołatkę. Nim zdążyłem zastukać nią dwa razy, drzwi zaczęły się otwierać. Główne skrzydło drzwi wejściowych otwarło się całkowicie, lecz nikt za nim nie stał.
- Co to za czarna magia? - mruknąłem pod nosem.
Nagle poczułem jak ktoś mocnym uściskiem odcina mi dopływ krwii do nóg.
- Wujek! - krzyknęła dziewczynka, chwyciwszy moje biodra w swoje, o dziwo bardzo silne, ramiona.
- Witaj, moja droga. - Pogłaskałem ją po głowie, co ocaliło moje nogi od pewnej martwicy.
- Cześć wujek! Chodź do środka! Wujek Sebastian zaraz da nam obiad! - rzekła, ciągnąc mnie za rękę do wewnątrz domostwa.
- Kto? - spytałem zdziwiony.
- No wujek Sebastian! - powtórzyła lekko poirytowana. - Ej no co ty, wujek! Wujka Sebastiana nie znasz?
- Wybacz, ale nie - uśmiechnąłem się do niej.
- To chodź Ci go pokaże! - zaczęła biec w stronę jadalni, trzymając mnie za rękę.
Rzecz jasna igrałem wtedy z grawitacją. Jednakże udało mi się w jakiś sposób uniknąć bliskiego spotkania z piękną, glazurową podłogą.
Weszliśmy do jadalni. Tuż obok zastawionego już stołu stał ubrany niczym arystokratyczny lolaj, wysoki, szczupły mężczyzna, którego już raz miałem “przyjemność” widzieć. Polerował ostatni talerz. Odłożył go na uszykowane miejsce na stole i spojrzał na nas z uśmiechem na twarzy. Zbyt przesłodzonym i wyuzdanym jak na człowieka. Nikt, kto nie ma czegoś na sumieniu nie uśmiecha się w ten sposób, a jak na moje oko ten już pewnie nie wie co to sumienie.
- Zobacz wujek! - zaczęła dziewczynka. - To jest wujek Sebastian! - Wskazała palcem owego czarnowłosego młodzieńca.
- To twój wujek? - Zdziwiłem się.
- Tak! Przyjechał do nas aż z Ameryki! Jechał statkiem!
- Płynął, moja droga, płynął - poprawił ją owy mężczyzna, podchodząc do nas bliżej. Stukot jego butów na lekkim grzybku rozniósł się po jadalni.
- To jeszcze dziecko - zacząłem po chwili. Położyłem dłoń na ramieniu jej i przysunąłem bliżej siebie. - Ma prawo się mylić.
- Ależ owszem. - Spojrzał mi prosto w oczy. Uśmiech znikł z jego twarzy. - Jednakże należy ją uczyć, by owego błędu nie powtarzała. Po paru razach nie będzie się już mylić.
- W rzeczy samej. - Również spoważniałem. - Przecież obaj dobrze wiemy, że mylić się - rzecz ludzka.
- Nie inaczej.
CZYTASZ
Zbuntowany Shinigami
FanfictionAdrian Crevan to wysoce doświadczony Żniwiarz, który sądził, że w swoim życiu widział już wszystko i wie wszystko, aż do pewnej rozprawy sądowej, która stała się puntkem zwrotnym w jego pozbawionym " tego czegoś" życiu. Czy odnajdzie odpowiedzi...