Rozdział 21.

267 21 23
                                    

Macie prezencik na święta.  Trochę spóźniony,  ale zawsze,  nie?  XD


Trochę tego jest.  Radzę przedtem zaliczyć kibelek i wziąć sobie coś na zagrychę i popitkę.

INFO: (-----------)  - imię ojca Vincenta.

……………………………………….


~ Adrian ~

       Wszedłem do wnętrza rezydencji, nim młody hrabia zdążył wypowiedzieć moje nazwisko. Szalejąca za drzwiami burza nie jest pogodą na rozmowy na świeżym powietrzu. Nadmierna wilgoć zaczęła mi przeszkadzać.

-Tak, to ja - przytaknąłem mu. - Moje uszanowanie. - Ukłoniłem się lekko na powitanie.

        Mimowolnie krople deszczu zaczęły spływać ze mnie, tworząc na mozaikowej podłodze dziesiątki drobnych kałuż, tuż obok kilku błotnistych śladów pozostawionych przez moje do niedawna czyste pantofle. Korytarzami niosły się odgłosy cichych rozmów obudzonych ludzi. W jednej chwili stałem się przyczyną zarówno mentalnego jak i fizycznego bałaganu wszystkich domowników i samego domu.

- Moje również... - Mężczyzna dalej trwał w lekkim szoku. - Co pana do mnie sprowadza o tak późnej porze?

- Raczy mi pan wybaczyć to jakże nietaktowne zachowanie, lecz mam do pana sprawę nie cierpiącą zwłoki - wyjaśniłem.

- Cóż takiego? - zdziwił się. Zmierzwił dłonią włosy.

- Chodzi o pańską siostrę.

- Co? Ale o co …

- Możemy porozmawiać? - Przerwałem mu nagle.

- Jasne…

    Ruszyliśmy w kierunku pokoju dziennego. Po drodze minęliśmy kilkoro spośród służby, których również postawiłem na równe nogi.

    W pokoju rozsiedliśmy się w fotelach przy stole. Standardowo stary lokaj przyniósł nam po filiżance herbaty.

-Teraz może mi pan powiedzieć po co postawił całą moją rezydencję na równe nogi? - uśmiechnął się niekomfortowo hrabia Vincent.

- Oczywiście - rzekłem, odkładając filiżankę na talerzyk. - Na początek mam do pana pewne pytanie. Czy wie pan co aktualnie słychać u pana siostry?

- A cóż to za pytanie? - zdziwił się. - Dam głowę, iż aktualnie zapewne śpi - rzekł z naciskiem na określenie czasu. - A co to ma do rzeczy?

- Nawet nie zdaje pan sobie sprawy jak wiele - odrzekłem spokojnym tonem.

- Ach, przepraszam pana, ale nie rozumiem o co panu chodzi. To może ze względu na tę porę. Byłbym wdzięczny, gdyby mógł pan wyrażać się jaśniej. - Oparł się łokciem o bok fotela i z grymasem na twarzy przejechał bladą dłonią po kontrastujących z nią włosach.

- Dobrze. Zapytam więc inaczej: czy wie pan coś o mężczyźnie, który od jakiegoś czasu jest jej lokajem? - Oparłszy się łokciami o stół, splotłem dłonie i oparłem o nie głowę.

- Wiem tyle, że pracuje dla mojej siostry już około 5 lat, jak nie więcej. Jest niezwykle pracowity i inteligentny. Dobry z niego człowiek.

- Hym, polemizowałbym z tym “człowiekiem”. - Spojrzałem w stronę okna.

- Doprawdy nie rozumiem o co panu znowu chodzi.

        Było po nim widać, że zaczynałem wyprowadzać go z równowagi. Postanowiłem przejść od razu do rzeczy. Nie lubię bawić się w takie podchody. To dobre jedynie dla kobiet i dzieci, nie dla nas - mężczyzn.

Zbuntowany ShinigamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz