11:01

331 35 12
                                    

Wysiadamy z taksówki. Nigdy bardziej nie chciałem wrócić do niej niż teraz. W moich oczach cały czas utrzymują się małe, przezroczyste, słone kropelki, którym nie pozwalam wypłynąć, bo wiem, że Liam, który jest o rok młodszy ode mnie, też zacząłby płakać, a wtedy nie dalibyśmy rady. Pękłbym. I tak pęknę, ale nie tak bardzo.

Siadam na niewygodnym, niebieskim krześle, przygwożdżonym do podłogi na lotnisku. Liam zajmuje miejsce na moich kolanach, a ja od razu podnoszę go. Siadam na ziemi, a on na wprost mnie. Przytula się do mnie mocno, a ja nie chcę go puścić. Już nigdy. Chcę, żeby był mój, mój i tylko mój. Nikt inny nie może go całować, dotykać, mówić do niego słodko, a nawet na niego patrzeć. Liam Payne jest wyłącznie mój. Jest częścią mnie, a człowiek nie może żyć będąc niepełnym, prawda?

Kiedy słyszymy komunikat pracowniczki lotniska, że samolot do Kalifornii odlatuje za dziesięć minut, wstajemy. Pociągam głośno nosem i wycieram oczy rękawem rozciągniętego, szarego swetra. Liam przygląda mi się dokładnie, a wtedy na moją twarz wpływa malutki uśmiech. Zdejmuję sweter przez głowę i podaję go mojemu ukochanemu.

— Zrywamy? — pyta niepewnie.

— Nie wiem... chyba — mówię łamiącym się głosem.

Przyciągam go do ostatniego uścisku. Przyciskam swoje do jego ust, ostatni już raz. Ten pocałunek wyraża wszystkie uczucia jakie władały nami w ciągu tego czasu. Jest wyjątkowy. Ostatni. Nie chcę tego, ale musimy się rozejść. To nie miałoby sensu. Byłbym wiecznie zazdrosny, czy na pewno jest mi wierny. Nie mógłbym go przytulić, pocałować, zrobić mu niespodzianki. Zawsze wydawało mi się, że związki na odległość to prosta sprawa, ale teraz wiem, że gdy przychodzi co do czego, to ma się ochotę spakować walizkę i lecieć do drugiej połówki. Wiem to, bo nawet jeszcze nie odleciał, a ja już mam ochotę to zrobić.

Śmierdzę mokrym psem, jestem w samej koszulce, bez swetra, moja miłość wyjeżdża do USA, do ojca, którego nawet nie zna, a ja za pół godziny lecę do swojej mamy i jej nowego męża. Paranoja. Nie chcę tego.

Czuję, że się rozpadam. Na milion małych kawałeczków, gdy Liam przechodzi przez bramki.Nie jest już moim chłopakiem. Nie mogę już nic mu zrobić. Nie mogę go dotknąć, pocałować, szepnąć mu słodkich słówek, nawet spojrzeć na niego. Wsiada do samolotu, a ja stoję bezczynnie rycząc jak dwulatka ze zgubioną lalką, na lotnisku, próbując zrozumieć co właśnie się dzieję. Wróć, ja nie chcę zrozumieć co się dzieję. Chcę zwinąć się w kulkę, wejść pod krzesło i zacząć płakać. Albo spakować się do torby i lecieć z Payne'em do Stanów. Już tęsknię za moim nie-chłopakiem. Potrzeba posiadania go obok siebie jest tak wielka, że moje ciało zostaje zawładnięte melancholijnym czymś, co podchodzi pod depresję. Mam takie dziwne uczucie w brzuchu. To tak cholernie mocny smutek, który mówi, że jestem pieprzoną ciotą, bo dałem mu odlecieć. Ale musiał. Nie mogłem nic zrobić. To jego ojciec. Ja jestem tylko kimś, z kim był związany czymś, co zwą miłością, przez około pół roku. Nasza znajomość trwała półtorej roku. Wow, rok zajęło nam dojście do tego, że się kochamy. Niezły wynik.

Padam na podłogę krzycząc i szlochając jak bachor w sklepie, gdy mama odmawia mu zakupu wymarzonej zabawki. Uderzam pięściami w podłogę, płaczę i krzyczę. Ludzie, wszyscy, dosłownie wszyscy, patrzą na mnie jak na dziwaka, którym jestem i posyłają moim przyjaciołom dziwne spojrzenia. Mam to w dupie. Zostałem sam. Miłość jest pusta. Moja miłość jest pusta. Dlaczego? Bo już jej nie ma. Wypełniona powietrzem.

Jeśli coś kochasz, daj mu odejść. Dałem. I co to dało mnie? Smutek, rozpacz i żal na środku lotniska. Dziwne spojrzenia starszych ludzi, współczucie przyjaciół. Jakoś nie czuję się z tym lepiej. I wiem, że Liam także nie czuje się dobrze. Pragnę go. Chcę, aby do mnie wrócił. Kocham go i naszą dwunastą dwanaście.

Jego samolot wystartował o 12:12, 12 grudnia. Jego miejsce miało numer 12. Na mojej bluzie był napis 12:12, bo taką sobie zamówiłem, na naszą rocznicę. Kocham numer 12.
L- Liam, dwunasta litera w alfabecie. Kocham Liama i jego dwunastkę. Naszą dwunastkę.

Hej hello!
Został nam jeszcze epilog. Nie chcę umierać! Wiem, nie umiem pisać ckliwych scen, ale mam nadzieję, że jakoś wyszło.
No, a tak to JESZCZE JEDEN DO KOŃCA!
Ja nie chcę :'(
lots of hugs xx

12:12; ziam✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz