Szybko się ubrałam i zgarnęłam kilka noży. Nie liczyłam na żadne towarzystwo, więc sprzęt do trójwymiarowego manewru zostawiłam. Wybiegłam z domu krzycząc, że wrócę późno. Wsiadłam na motocykl i pojechałam w miejsce gdzie znajdował się mężczyzna. Zsiadłam z pojazdu kilka metrów od niego, kryjąc go w uliczce i skierowałam się w stronę mojej ofiary.
-Nie powinno cię tu być. - powiedziałam lodowatym tonem.
-Kim jesteś i czego chcesz? - mężczyzna był widocznie zdezorientowany tym, że ktokolwiek pojawił się w tym miejscu o tej godzinie.
-Zostaw dziecko, a będzie po sprawie.
-Dlaczego miałbym cię słuchać? Przecież nic jej nie robię.
-Nie będę się powtarzać. - nic nie odpowiedział tylko mi się przyglądał. Gdy zrozumiał było już za późno. - Dałam ci wybór.
Rzuciłam się na niego zanim zdążył cokolwiek powiedzieć i poderżnęłam gardło. Krew pobrudziła mnie i dziewczynkę.
Cholera. Mam chyba zły dzień. Zazwyczaj cięcia wychodzą perfekcyjnie.
Patrzyła na mnie z przerażeniem - właśnie zabiłam człowieka na jej oczach. Wyciągnęłam czarne pióro i umoczyłam w krwi mężczyzny,aby położyć ją obok niego. Był to mój znak, aby wszyscy wiedzieli, że to moja robota. Przykucnęłam obok dziewczynki.
-Hej, nie bój się, nic ci nie zrobię. Teraz idź do domu, dobrze?
Miałam już wstać, ale usłyszałam za sobą kroki. Dobrze znane mi kroki.To on.
-Myślałem, że wzięłaś sobie urlop.
-Sądziłam, że nie przyjdziesz. - wstałam i odwróciłam się do niego.
Mężczyzna był mojego wzrostu. Miał kaptur na głowie, więc nie mogłam zobaczyć jego twarzy lecz widziałam oczy. Piękny kolor nocnego nieba.
-A ty dalej trwasz przy swoim i twierdzisz, że nie ratujemy bachorów.
-Próbujecie, ale nie dajecie rady ze wszystkim.
-Masz piękne oczy. Naturalne czy soczewki? - czyli zmiana taktyki - nie wspominałam, ale jako Kruk zawsze zmieniam oczy na czerwone.
-Dzięki. Twoje też są niczego sobie. Czy nie sądzisz, że to nie ładnie tak zmieniać temat w połowie rozmowy?
-Levi, gdzie jesteś? - usłyszałam wołanie "Brwi Zagłady" - to Erwin, ale serio powinien poznać zastosowanie pęsety.
-Widzę, że przyszła obstawa. Zajmij się dziewczynką.
Przebiegłam obok niego do motoru. Wyjechałam z uliczki i w tym momencie wbiegła reszta zwiadowców. Uśmiechnęłam się i pomachałam im. Od razu odjechałam jak najszybciej. Już wiem skąd kojarzę kurdupla. Mój szef i kapral to jedna i ta sama osoba. Zapowiada się ciekawie. W oddali usłyszałam rozkazy wykrzykiwane przez Erwina. Oni chcą powiesić moją głowę nad kominkiem - chociaż go jeszcze nie mają. Słyszałam odpalanie silników. Wiem, że jeden z samochodów prowadzi Levi,drugi Hange. Są świetnymi kierowcami, ale to ja mam przewagę. Mam motor więc mogę skorzystać z wąskich uliczek.
Zabawa dopiero się zaczyna.
*****
Bawimy się w kotka i myszkę już od 30 minut. Nie mogę ich zgubić, a oni nie mogą mnie złapać. Za mną jadą trzy samochody. Nagle pojawia się kolejny - tym razem z naprzeciwka.
-Cholera. - mruknęłam pod nosem. - Za mną są trzy, kolejny jedzie z naprzeciwka. Będzie trudno się wyrwać.
Erwin uśmiecha się z wyższością - myśli, że wygrał. Niedoczekanie jego. Odwzajemniam uśmiech i rzucam granat dymny - taki plan B, zawsze staram się mieć granaty przy sobie. Ach, to zdziwienie w jego oczach. Zjeżdżam na lewo i po chodniku wymijam jego samochód. Potem wykręcam w prawo i jeszcze kilka razy do jakiejś ciemnej uliczki i wyłączam silnik. Otula mnie ciemność więc nie powinni mnie znaleźć, ale życie nigdy nie jest w 100% pewne. Przez następne kilkanaście minut słyszę warkot silników, potem na szczęście odjeżdżają.
Za każdym razem jest coraz gorzej. Niedługo mnie złapią. Jestem tego pewna.
W zaułku przebrałam się w cywilne ciuchy i starłam krew.
Czas wracać do domu.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam za krótki rozdział, ale następny będzie już dłuższy. :-)
CZYTASZ
Nasza historia-SnK [PL]
FanfictionOto historia mojego życia. Nazywam się Akira. Moje życie nigdy nie miało sensu, aż poznałam pewnego, wyjątkowego mężczyznę. Zmienił mnie, a ja jego. Odkąd go spotkałam nic nie było takie samo. ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ Momentami sceny nie dla osób...