Rozdział 6

525 38 7
                                    

Dzień upłynął bardzo przyjemnie. Pewnie dlatego, że niewiele osób zawracało mi głowę. Ale znowu trzeba było odganiać suki od Levi'a. Ostatnią godzinę spędziłam w jego gabinecie.

-Chłopie ty to masz naprawdę przejebane, gdzie nie pójdziesz zaraz obskakują cię cycate laski. To jest wkurwiające.

-Zgadzam się. A co jesteś zazdrosna, że nie poświęcam ci zbyt wiele uwagi? - uśmiechnął się złośliwie.

-Tak jestem zazdrosna. Musisz coś z tym zrobić. - powiedziałam sarkastycznie, a na moich ustach wykwitł złośliwy uśmiech.

W tym momencie do pokoju wbiła Rita.

-Puka się. - rzucam z wyrzutem.

-Nie twój pokój więc trzymaj język na kłódkę. - warknęła.

-Dziewczyna ma rację. - jej mina w jednej chwili ze złośliwej zmieniła się na niedowierzającą. Uśmiechnęłam się złośliwie.

-Czy mogłabyś wyjść?- Och, chyba ją wkurwiłam.

-Nie. - teraz uśmiechnęłam się słodziutko.

Fuknęła tylko. Załatwiła swoje sprawy i wyszła.

-Jak widzę bardzo się lubicie.

-No. To taka przyjaciółka, którą przy pierwszej okazji wrzuciłbyś do studni. To co, idziemy?

-Tylko to wypełnię.

Skinęłam głową i wyszłam, żeby zabrać swoje graty. Po chwili podeszła do mnie jakaś laska.

-Co robiłaś u szefa?

-Martw się o własne sprawy. - fuknęłam.

-Czemu byłaś tam tak długo? - nie dawała za wygraną.

-Co cię to interesuje?

-Interesuje. Mów co robiłaś.

-Gówno cię to obchodzi. - Lepiej się wycofaj, bo kończy mi się cierpliwość.

-Zdawałaś mu raporty? A może posuwał cię na biurku? Co? Pani prezes wam przeszkodziła?

-Zamknij się. - wysyczałam.

-Na pewno cię przeleciał. Taki dziwkarz jak on nie przepuściłby takiej okazji.

Przegięła. Nawet nie wiedziała kiedy oberwała. Miała okazję posmakować mojego prawego sierpowego. Słyszałam ten cudowny dźwięk – dźwięk łamania kości. Chyba złamałam jej nos. Leżała na ziemi. Widziałam w jej oczach strach, coś co napawało mnie satysfakcją. Moje oczy zaczęły przybierać barwę krwi, która barwiła koszulę dziewczyny.  Miałam jeszcze kontrolę nad sobą, więc zapanowałam nad nimi.

-Możesz mnie obrażać ile chcesz, ale od niego wara.

Miałam ochotę zniszczyć tą sukę. Rozgnieść jak małego robala. Patrzeć jak mózg wypływa z jej czaszki, a flaki walają się po podłodze. Jak leży w kałuży własnej krwi. Jak błaga o litość, której bym jej nie okazała. Od dawna nie czerpałam już radości z krzywdzenia, ale wiem że tym razem byłabym wniebowzięta. Wystarczyło tylko wyciągnąć kozik z kieszeni.

Najpierw się trochę pobawię.

Zaczęłam iść w jej stronę. Jeszcze nigdy nie miałam takiej chęci mordu. W chwili gdy miałam ją chwycić za włosy Levi wyszedł z gabinetu. Pewnie usłyszał krzyki, albo ktoś pobiegł po niego. Podbiegł i złapał mnie w talii, unieruchamiając ręce. Zaczęłam się szarpać.

-Uspokój się, kurwa! - krzyknął. Zauważył, że nie ma żadnych efektów więc zmienił taktykę. Zaczął szeptać kojącym głosem. - Uspokój się, Akira.

Wróciłam do zmysłów. Spojrzałam na kobietę, mózg zaczął przetwarzać informacje. Spojrzałam na nią z nienawiścią. Gdyby spojrzenie potrafiło zabić leżałaby już martwa, cała we krwi.

-Lepiej żebyś się nauczyła swojej lekcji. Spróbuj jeszcze raz, a nawet Levi cię nie ocali. - Levi przyglądał się temu z niemałym zdziwieniem. - Tyczy się to was wszystkich. Jeśli, ktoś jeszcze raz powie o nim coś złego. Zabiję.

Wszyscy patrzyli na mnie z przerażeniem. Chyba zrozumieli. Uśmiechnięta dziewczyna, którą wszyscy rozstawiali po kątach, zmieniła się w krwiożercze monstrum.

-To co, idziemy? - uśmiechnęłam się do Levi'a.

Powoli kiwnął głową. Wielki kapral boi się dziewczyny. A to coś nowego. Skierowaliśmy się do windy.

-Co to było?- zapytał, gdy byliśmy już na parkingu. Nie powiem, trochę mu zajęło.

-Obrażała cię, puściły mi nerwy i tak przez przypadek jej przylałam. Tak to wygląda w skrócie.

-Jak można komuś przyłożyć przez przypadek?

-Jak widać można. Wtedy gdy ktoś nie trzyma języka za zębami. - spojrzał się na mnie wymownie. - No co? Przecież ci nie zabroniłam. Jak znów powiem za dużo możesz mi jebnąć.

-Nie biję kobiet.

-Tutaj możesz zrobić wyjątek. Nie obrażę się.

Skierowaliśmy się do kawiarni. Wybraliśmy stolik najbardziej w kącie, a jednak przy oknie. Podeszła do nas kelnerka.

-Witam, nazywam się Christa i będę dzisiaj waszą kelnerką.

O mało szczęka mi nie upadła, powstrzymałam się w ostatniej chwili. Przede mną stała Christa Lenz – jedna z członkiń Zwiadowców. Czyli jednak mają jakieś życia i nie tylko odpierdalają fuszerkę. Skoro Christa jest tutaj, to Ymir musi też być w pobliżu.

-Co podać? - zapytała dziewczyna.

-Dla mnie latte macchiato.

-Czarną kawę, bez mleka i cukru. - Levi dobrze udawał, że jej nie znał. Albo po prostu nie chciał jej znać.

Gdy przyniosła nasze zamówienie, padło to czego nie chciałam słyszeć.

-A więc teraz na spokojnie powiedz mi co się stało i dlaczego sekretarka Rity leżała z krwawiącym nosem. I dlaczego patrzyła na ciebie jak na mordercę?

-Może dlatego, że przylałam jej za mocno?

-Co sprawiło, że taka pogodna i opanowana dziewczyna straciła panowanie nad sobą?

-Opanowana to ostatnie słowo jakim możesz mnie określić. To co widzisz jest maską. Taką samą jak twoja, tylko ja zawsze udaję radość, ty na wszystko patrzysz obojętnie. Pod maską jest złamana dziewczyna, której wszystko zabrano. A co do tego dlaczego zerwałam maskę, nazwała cię dziwkarzem i tak jakoś dostała w mordę. Jakbyś nie przyszedł nie byłoby tak kolorowo i nie skończyłoby się tylko na złamanym nosie.

-Skoro już tu jesteśmy porozmawiajmy o czymś przyjemniejszym. Może opowiesz mi jak wyglądało twoje życie zanim do mnie trafiłaś.

-Jak chcesz gadać o czymś przyjemnym, to nie gadajmy o moim życiu. Ono ciągle podkładało mi kłody pod nogi. Nie miałam nic podanego na srebrnej tacy.

-To dobrze, że osiągnęłaś wszystko własną pracą. Tym bardziej mnie to ciekawi.

-A możesz obiecać, że po tym co usłyszysz nie uciekniesz? Albo że mnie nie znienawidzisz.

-Nie ma mowy o znienawidzeniu cię.

Parsknęłam śmiechem.

-Ta jasne. W zamian ty opowiesz mi o sobie.

-Obiecuję. Teraz mów.

-Więc...

Nasza historia-SnK [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz