Rozdział 22

514 35 5
                                    

Dzisiejszy dzień spędziłam w towarzystwie cioci i Ayu. Poszwędałyśmy się po mieście, a także po jakichś sklepach. Czas minął nam bardzo szybko.

-Do zobaczenia. Odwiedźcie mnie niedługo. - mówiła przytulając nas.

-Nie martw się, niedługo przyjadę. - powiedziałam.

-Cześć ciociu.

-I pojechała. Chodź, odwiozę cię. - byłyśmy dość daleko od domu, a nie chciałam jej puszczać samej autobusem.

-Wejdziesz do nas? - zapytała zakładając kask.

-Nie mogę. Czeka mnie pokuta.

-Pokuta?

-Levi wymyślił coś w zamian za wzięcie dzisiejszego wolnego. Nie chcę nawet myśleć co wymyślił.

-Powodzenia.

Dowiozłam ją do domu, a później skierowałam się do "swojego" lokum. Miałam złe przeczucia, bardzo złe. Weszłam do domu i poszłam się wykąpać. Na moje nieszczęście, nie słyszałam jak ktoś wszedł do łazienki. Wyszłam spod prysznica i spojrzałam na pralkę, gdzie powinny leżeć moje ubrania, których nie było.

-Levi, gdzie są moje ciuchy?! - krzyknęłam.

-Nie drzyj japy. W torbie.

Dopiero teraz zauważyłam, że w kącie leży torba. Zajrzałam do niej i poczułam jak w żołądku robi mi się supeł. W torbie był oto taki strój.

-Levi, nie pomyliło ci się coś?

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-Levi, nie pomyliło ci się coś?

-Nie, dlaczego? To początek twojej "kary" – wręcz potrafię sobie wyobrazić jego wredny uśmiech. - A, i nie zapomnij o stringach.

-Chyba cię pojebało. Wracaj tu kurduplu z moimi ciuchami.

-W twojej sytuacji nie powinnaś pyskować. - Miał trochę racji. - Jak chcesz to możesz chodzić nago.

Usłyszałam oddalające się kroki. Nie mam wyboru. Założyłam ciuchy. Dzięki bogu, przynajmniej nie dał żadnych obcasów. Znając życie siedzi teraz w sypialni zadowolony, szuja jedna.

Skierowałam się w tamtą stronę. Wzięłam głęboki wdech i pchnęłam drzwi. Siedział na łóżku z obojętnym wyrazem twarzy, ale gdy mnie zobaczył jego oczy błysnęły z pożądania. Nagle poczułam się dziwnie bezbronna i oblałam się rumieńcem.

-I jak? - zapytał.

-Po pierwsze: jak wiesz nie przepadam za kieckami. A po drugie: te majtki się cholernie wrzynają!

-Chodź. - wyciągnął do mnie swoją rękę. O nie ja mam swoją dumę. Cofnął rękę widząc, że nie mam zamiaru jej złapać.

-Dobrze, więc tam masz płyn do okien i ścierkę, a teraz do roboty.

-Chyba cię do reszty pojebało.

-Zamknij się i rób mówię. Powiedziałaś, że zrobisz wszystko co będę chciał.

Zacisnęłam zęby i skierowałam się po ściery. Usłyszałam głos Levi'a.

-Za kłapanie jadaczką umyjesz jeszcze podłogę...na kolanach.

Nie ma mowy, żebym ścierała podłogę na czworakach, wypinając się w jego stronę. Co to, to nie.

Zaczęłam myć okna czując na sobie jego czujny wzrok. 

Pewnie szuka dobrego kąta pod którym mógłby spojrzeć mi na tyłek. 

Gdy skończyłam myć okna Levi podszedł, żeby sprawdzić czy nie ma smug.

-Nie jest źle...Ale mogłaś zrobić to lepiej, Hida. - Miałam ochotę się na niego wydrzeć, ale się powstrzymałam, a on się tylko złośliwie uśmiechnął. Żeby na niego nie patrzeć zabrałam się za mycie podłogi. Levi siadł na łóżku, ponownie mnie obserwując. Nie dałam mu tej satysfakcji i układałam się tak, żeby nie mógł spojrzeć mi pod sukienkę. Po pewnym czasie usłyszałam jego głos.

-Chodź tutaj. - ponownie wyciągnął rękę, ale tym razem ujęłam ją, nie chcąc się narażać się na jego chore pomysły co by tu zrobić za niesubordynację.

Pociągnął mnie do siebie, przez co usiadłam okrakiem na jego kolanach.

-Grzeczna dziewczynka. - powiedział kładąc jedną rękę na moim biodrze, a drugą gładząc włosy. Na moich policzkach wykwitł krwisty rumieniec. Nagle ściana stała się bardzo interesująca.

Patrzyłam na nią dopóki nie poczułam czegoś mokrego na szyi. Odwróciłam się raptownie tylko po to, żeby zobaczyć jak Levi obcałowuje moją szyję. Próbowałam się wyrwać, ale objął mnie ramieniem w pasie, a drugą ręką pociągnął za włosy, żeby mieć lepszy dostęp do szyi.

-L-Levi, przestań. - wyjąkałam. Kocham go, ale nie chcę tego. Boję się. Po tych słowach zaczął mnie gładzić po biodrze.

-Nie martw się. Będzie wspaniale. - powiedział i złapał mnie za pośladek na co pisnęłam z zaskoczenia.

-Błagam cię. Przestań. - ponownie próbowałam się odsunąć, co nic nie dało.

Po chwili rzucił mnie na łóżko i zawisł nade mną. Ratunku! Ktokolwiek!  Zacisnęłam powieki czekając na najgorsze. Zanim cokolwiek zrobił usłyszałam dzwonek.

Zbawienie. Usłyszałam nad sobą ciche "tch" i poczułam jak materac odrobinę się unosi, a on wychodzi z pokoju. Gdy nie słyszałam jego kroków pobiegłam do swojego pokoju, żeby się przebrać.

Nie mam zamiaru tu siedzieć i czekać, aż to się powtórzy.

Wrzuciłam czarną koszulkę, czarne poszarpane jeansy, takiego samego koloru glany i kurtkę do kostek. Telefon wrzuciłam do kieszeni, a ze stolika wzięłam kluczyki. Najciszej jak mogłam zeszłam po schodach i zajrzałam do salonu. Siedział tam Erwin, a Levi pewnie był w kuchni. Po cichu otworzyłam drzwi i wyszłam. Uderzyło we mnie chłodne powietrze, mimo że jest czerwiec. Wsiadłam na motor i jechałam przed siebie.

***

Jeździłam tak przez godzinę, bez celu, tylko po to żeby jeździć. Usłyszałam jak dzwoni mi telefon. 

Levi?  

Zjechałam na pobocze i spojrzałam na wyświetlacz.

-Nieznany? Co mi tam. Halo.

-Hej Akira. Mam sprawę.

-Czy my się znamy?

-Raczej. Eren, pamiętasz.

-Teraz tak. Co chciałeś?

-Idę ze znajomymi do baru. Chcesz dołączyć?

-Znam cię jeden dzień, a ty już mnie gdzieś zapraszasz. Nie sądzisz, że skoro przyjaźnię się z Levi'em to mogę być niebezpieczna?

-Nie, dlaczego? Przyjaciele Kap...Levi'a są moimi przyjaciółmi. - Znowu skucha. - To przyjeżdżasz czy nie?

-Jadę. Podaj adres.

Podał adres. Okazało się, że będę tam w 15 minut.

Może się dowiem czegoś przydatnego.


~~~~~~~~~~~~~

Podsumuję ten rozdział jednym słowem. Pojebany, ale mam nadzieję, że się spodobał.

Nasza historia-SnK [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz