Rozdział 13

446 31 1
                                    

Akira

-Czekam na wyjaśnienia, młoda damo.

Ciotka jest nieźle wkurwiona. Przecież miały samochód.

-No wiesz...koleżanka miała problem, więc musiałam do niej podjechać, żeby ją pocieszyć. -Chyba kopię sobie grób.

-A co takiego się stało, że wyleciałaś stamtąd bez słowa? - Kurwa, wiedziałam.

-Zerwała z chłopakiem i potrzebowała pocieszenia. - Oj Akira, ty nie potrafisz kłamać.

-A jak ją pocieszałaś?

-A co to kurwa, przesłuchanie jest? - wkurwiłam się. - Jestem dorosła. Nie muszę się tłumaczyć ze wszystkiego co robię.

Wszyscy patrzyli na mnie z wytrzeszczem, a ja wyszłam z pokoju bez słowa, włożyłam trampki i wyszłam z domu.

-Brawo, idiotko. Jest noc, a ty popierdalasz w T-shircie i shortach. Tylko pogratulować inteligencji.-mruknęłam do siebie.

Jestem wściekła. Na siebie, na ciocię, na wszystko. Nagle zadzwonił telefon.Odebrałam nie patrząc na wyświetlacz. Pewnie dzwoni, żeby mnie ściągnąć do domu.

-Czego?! - warknęłam do słuchawki.

-Ciebie też miło słyszeć. -Kurwa Levi, ty to wiesz kiedy zadzwonić.

Wzięłam dwa głębokie wdechy,żeby się uspokoić.

-Co chciałeś?

-Czemu zerwałaś się tak szybko w restauracji?

-Mogłabym cię o to samo zapytać.

-Byłem pierwszy.

-Dobra, koleżanka wysłała SMS'a, że chłopak chce jej coś zrobić.

-Dlaczego nie chciałaś jechać do niej?

-Bo musiałam zabrać coś ważnego z domu. Dobra, twoja kolej.

-Było wezwanie. Musiałem pojechać. - Przynajmniej jest szczery.

-A o co chodziło?

-Nie mogę powiedzieć. Ściśle tajne przez poufne. A poza tym to co z ciocią? Jak zniosła twoją ucieczkę?

-Właśnie, że nie zniosła. Tylko wróciłam, zrobiła mi przesłuchanie, a potem się pokłóciłyśmy. Teraz wrócę i będę słuchać wykładu.

-To powodzenia.

-Levi?

-Słucham?

-Mam prośbę. - cisza w słuchawce sygnalizowała, że mogę mówić dalej. - Mogę u ciebie przenocować?

-Coś będę z tego miał? -Złośliwiec.

-Tak. - wstrzymał oddech. To dobrze.- Zrobię ci rano śniadanie.

Zaczął się śmiać, a to niezwykle rzadkie zjawisko.

-Zgoda.

-Jaki ty masz piękny śmiech...

-Co?

Cholera.Ja to powiedziałam na głos?-Nieważne. Podaj mi adres.

-Nie znasz go? Przecież już u mnie byłaś.

-Aleś mnie wtedy zagadał. - Zaczęłam się dąsać. - Powiedz.

-Nie. Jestem niedaleko, zaraz podjadę.

-Wiesz,nie prowadzi się, rozmawiając przez telefon. A poza tym, coś za często mnie wozisz.Słuchaj, ja też chcę jeździć swoim motorkiem.

-Nadarzą ci się jeszcze okazję. Czekaj, zaraz będę.

Rozłączył się. Siadłam na chodniku i oparłam się o blok, zamknęłam oczy. Po chwili usłyszałam klakson i podniosłam wzrok na czarnego pick up'a. Wstałam i wsiadłam do samochodu. Zmarszczył brwi.

-Tak wiem. Nie powinnam wsiadać ci do samochodu po tym jak siedziałam na chodniku, Pedanciku.

-Tch. Możesz sobie oszczędzić?Nie mam na to humoru.

-Co się stało? Coś z pracą?

-Tak. Mój przełożony jest wściekły, że puściłem zbrodniarkę wolno. A obiecałem, że to zrobię jeśli powie prawdę. Co byś zrobiła na moim miejscu?

Zastanowiłam się. Nigdy nie myślałam o postawieniu siebie pod drugiej stronie barykady. Powoli otworzyłam usta.

-Gdyby cię oszukała albo próbowała zaatakować jednego z was lub uciekać, złamałabym słowo, tak samo jak ona. Ale jeśli stała i cierpliwie czekała na rozwój wydarzeń, słowa bym dotrzymała nie zwracając uwagi na konsekwencję.Skoro dałeś słowo, a i ona swojego dotrzymała, to dobrze, że zrobiłeś to samo. A skoro twój przełożony nie rozumie tego, to znaczy, że jest pajacem. Ja myślę, że postąpiłeś słusznie.

-Dzięki. - mały uśmiech zagościł na jego ustach.

-Nie dziękuj. Powiedziałam tylko to co sądzę.

-Miło słyszeć.

W ciszy dojechaliśmy do jego domu. Tym razem nie byłam taka głupia. Zapamiętałam drogę, aby w razie czego, wiedzieć gdzie szukać pomocy.

-Witam w moich skromnych progach.

-Ta, dzięki.

-Co, humorek nie dopisuje? -uśmiechnął się złośliwie.

-Dopisuje jak cholera. -skierowałam się na taras. Zapaliłam fajkę i mocno się zaciągnęłam. 

Tego mi było trzeba.

-Co cię ugryzło?

-Nic, tylko pokłóciłam się z ciotką. Dlaczego ja muszę odstraszać wszystkich, których kocham?- przeczesałam włosy ręką.

-Mnie tak łatwo nie odstraszysz. - oparł rękę na moim ramieniu.

Wszyscy mnie kiedyś opuszczą.

-Dzięki. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła.

-Każdy traci czasem fason.

-Tylko, że mnie zdarza się to nadzwyczaj często.

Zapadła między nami cisza, ale nie ta niezręczna. Dopaliłam fajkę, a Levi wszedł do domu. Po chwili wrócił z bluzą, którą zarzucił mi na ramiona. Uniosłam pytająco brew.

-Lepiej, żebyś mi się nie rozchorowała, zanudzę się tam bez ciebie.

Mimowolnie się uśmiechnęłam. Fajnie, gdy ktoś się o ciebie martwi. Staliśmy tak jeszcze przez chwilę.

-Chyba czas się zbierać. -powiedziałam patrząc w gwiazdy. Kochałam je oglądać. Przypominały mi wolność, którą posiadam.

-Jestem za.

Wróciliśmy do domu.Skierowałam się do łazienki i zanim weszłam usłyszałam jego głos.

-Śpisz tam gdzie ostatnio.

Stanęłam pod prysznicem. Był długi i ciepły, ponieważ chciałam się uspokoić, ale także pomyśleć.

Dlaczego on mi pomógł? Dlaczego się tak martwi? Najpierw nienawidzi, a później się troszczy.

Pierwszy raz kogoś obchodzę. Szczerze mówiąc, jest to naprawdę miłe uczucie. Uśmiechnęłam się na tą myśl. Wyszłam i skierowałam się do sypialni. Po drodze zastałam Levi'a w kuchni.

-Dobranoc. - uśmiechnęłam się do niego.

-Dobranoc.

Nie miałam się w co przebrać,więc położyłam się w tym czym byłam. Nawet nie zauważyłam,kiedy zasnęłam.

Nasza historia-SnK [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz