Po lekcjach wybiegła prędko na błonia, wiedząc, że jak co dwa tygodnie, czeka tam na nią Severus. Wyśpiewała mu dokładną relację z ostatnich dni, a on próbował ją pocieszyć, jednak bez skutku.
— Lily nie przyjdzie? — zapytała Melania, próbując zmienić temat.
— Nie, pewnie jest z tym swoim Potterem. — prychnął zezłoszczony na samą myśl o gryfonie.
— Pewnie tak. — również prychnęła. — Próbowałam jej wybić go z głowy, naprawdę, ale nawet mnie nie posłuchała. — pokręciła głową.
Severus zamilkł i przymknął oczy. Melania rozumiała, co czuje jej brat; zazdrość, frustrację, złość – uczucia, które znała bardzo dobrze. Lily była kiedyś jej najlepszą przyjaciółką, lecz odkąd przybyły do Hogwartu, ich drogi rozchodziły się coraz dalej. Czasami po prostu nie potrafiła rozmawiać z Lily – Melania nie umiała wybiec tematem do innych rzeczy, za bardzo bała się naruszyć prywatną sferę jej przyjaciółki, a Lily tego nie robiła, bo jej już nie zależało. Melania była dla niej już tylko koleżanką z innej klasy, podchodziła do niej, by zabłysnąć przed innymi uczniami, że ma wielu znajomych, a potem odchodziła, godziła się z huncwotami i koleżankami z jej domu i tak w kółko.
Nie musiało jej zależeć, gdy miała wiele innych osób, które ją uszczęśliwiały.
— Dostałem list od matki — zaczął Severus z cichym westchnięciem. — Zostajemy na święta w Hogwarcie. — Spojrzał na Melanię; nie wiedział, jakiej reakcji mógł się po niej spodziewać tym razem.
— I tak bym tam nie pojechała.
— O czym mówicie? — usłyszała nad sobą głos Lily i Melania aż wzdrygnęła się z zaskoczenia. Spojrzała za siebie i poczuła ukłucie w sercu, gdy w oddali zauważyła Huncwotów. Lily zdecydowanie nie przyszła tu dla nich. Melania pokręciła głową z zawodem.
Znowu chcesz tylko przykuć uwagę Jamesa, i to moim kosztem...
— O świętach. — mruknęła krótko w odpowiedzi.
Lily uśmiechała się szeroko, nie łapiąc aluzji, że nie jest w humorze na jej gierki. Severus milczał i przyglądał się w dal, ruszając gniewnie szczęką.
— A coś więcej? — dodała patrząc na nich wyczekująco.
— Zostajemy w Hogwarcie. — odpowiedział jej Severus bez życia w głosie.
Lily dopiero teraz zrozumiała, że uśmiechanie się w tej sytuacji jest co najmniej nie na miejscu. Wyprostowała się szybko i zmarszczyła brwi. Jej usta zadrżały, otwierały się i zamykały, nie wiedząc, jakie słowa powinny z nich wypłynąć.
W końcu odchrząknęła i zapytała dość poważnym tonem.
— Dlaczego? — zdenerwowała się. Na jej policzkach pojawiły się rumieńce, bynajmniej nie z zimna. — Napiszcie do nich! Jeżeli was nie odbiorą, zawsze możecie pójść do mnie...
— Lepiej zaproś Pottera. To w końcu lepsze towarzystwo. — Severus podniósł się szybko z ziemi i patrzył na nią z bólem w oczach. Rozejrzał się i gdy ujrzał huncwotów, miał podobną reakcję do tej, którą przed chwilą miała Melania.
— Nie wierzę... — prychnął pod nosem i zostawił je same pod ich drzewem.
— Rozumiem, że może być zły na waszych rodziców, ale... — zaczęła Lily, oglądając się za nim. — co ja mu niby zrobiłam?
Tego Melania nie wytrzymała. Podniosła się i otrzepała z trawy. Zacisnęła ręce w pięści i spojrzała na nią wyzywająco.
— Lily! — syknęła wściekła — Przestań zgrywać idiotkę! Mam dość, rozumiesz!? Zaprzepaścić taką przyjaźń, całą naszą więź... i to wszystko dla ludzi, których ledwo znasz? — wybuchnęła.