Melania mimo wszystko zmiękła na słowa Maxa.
Trenowała grzecznie z resztą drużyny i wedle polecenia Maxa została po treningu, żeby posprzątać. Była to dla niej mimo wszystko chwila wytchnienia – z dala od ludzi czuła się spokojniejsza, po sprzątaniu opadła na jednej z ławek, mimo wszystko czując się odprężona.
— Kto tam? — zapytała niepewnie, słysząc trzaśnięcie drzwiami.
Nie usłyszała odpowiedzi, więc chwyciła różdżkę i skierowała się w stronę głosu.
— No nie... — mruknęła, domyślając się, co się działo.
Naciskała na klamkę i szarpała za drzwi, które nawet nie drgnęły. W stresie zapomniała zaklęcia, ściskając różdżkę w dłoni miała ochotę wbić ją sobie w czoło z frustracji.
— A... Alo... — próbowała sobie przypomnieć. — Alohomora.
Schowała różdżkę i przywołała do siebie swój szalik. Nacisnęła na klamkę, ukazując przed sobą znajomą jej twarz.
— James! — pisnęła i prawie przewróciła się do tyłu. — Co ty robisz!?
Potter zaśmiał się i poprawił włosy.
— Zawsze mamy po was trening.... A skoro szwendałaś się, gdy my tu jesteśmy, to postanowiłem dać ci małą nauczkę... — wytłumaczył, lekko ściszając głos.
Melania fuknęła i minęła go, chociaż nie mogła powstrzymując się od komentarza. Pobiegła do Hogwartu, rozświetlając sobie drogę różdżką. Skierowała się do biblioteki i zaklęciem przywołała do siebie książkę, którą miała oddać.
Gdy była już niedaleko biblioteki, za zakrętem minęła dwóch prefektów Gryffindoru...
— Cześć, Remus. — mruknęła, nie patrząc nawet na Lily.
— Mel! Dobrze, że cię widzę! — zawołała z uśmiechem rudowłosa, szybko łapiąc Melanię w szczelnym uścisku. — Idę z tobą. — stwierdziła, głosem nieznoszącym sprzeciwu, a krukonka rozejrzała się, zdezorientowana.
Nie takiej reakcji się spodziewała.
Lily, widząc jej minę, spojrzała wymownie na Remusa, żeby jej pomógł. Gryfon kroczył za nimi, chociaż nie wątpił, że nie był im w tedy potrzebny.
— Wiesz, że jestem na ciebie zła? — zapytała Melania w ciągłym szoku.
— Próbuję zadośćuczynić. Remus będzie naszą przyzwoitką, prawda Remi? — spojrzała na niego wymownie, a chłopak pokiwał głową z cichym śmiechem. Lily uśmiechnęła się z lekką ulgą i spojrzała na przyjaciółką. — No... Więc... Nie przyszłaś na imprezę.
— Bo nie lubię imprez? — odpowiedziała jej niezbyt miło.
— A do Slughorna jakoś chodzisz od trzeciej klasy!
— Oh, trzeba było mówić, że będą u was nauczyciele. — przewróciła oczami.
Lily westchnęła.
— Musisz wszystko robić pod publikę? — zapytała, zatrzymując się przed drzwiami do biblioteki. — Naprawdę nie podobają ci się przyjęcia? Ja dobrze się na nich bawiłam...
— Bo się zabawiałaś z Potterem. — urwała jej Melania, otwierając drzwi różdżką, licząc, że dziewczyna uszanuje ciszę w bibliotece.
— Też dlatego że byłam tam z tobą. — powiedziała szeptem, krocząc u jej boku.