XIX

1K 59 9
                                    

Wrzesień i październik minął Melani jak we mgnieniu oka. Spędziła ten czas produktywnie – na wycieńczających treningach Quidditcha, sumiennej nauce i czytaniu książek. 

Przez ten czas zaczęła również częściej kręcić się wokół Ślizgonów, głównie przy bracie, ale sporą część uwagi poświęcała również swojej parze na tegoroczne przyjęcie świąteczne u Slughorna – Evanowi Rosierowi. Regularnie, we wtorki po lekcjach, spotykała się z Remusem na szkolnych błoniach. Reszta Huncwotów nieraz wyrywała go z powrotem do zamku, jeżeli trwało to za długo.

Melania zdecydowanie bardziej otworzyła się na ludzi, z wyjątkiem jednej osoby.

Unikała Lily. Tłumiła o niej nawet myśli. Ciągle żywiła do niej pewnego rodzaju urazę – głównie za to, że odcięła się od niej i Severusa.

Lily była bardzo dumną osobą, która nie przeprasza i odwraca kota ogonem. Melania natomiast, mimo raczej spokojnego charakteru, potrafiła być bardzo pamiętliwa. Dlatego tak ciężko było im się pogodzić.

— Dalej się nie odzywa? — spytał pewnego razu Severus. 

— A do ciebie? — zapytała lakonicznie.

I na tym kończyły się ich rozmowy o Lily. 

***

— Świetnie ci idzie! — Usłyszała Melania, zaraz po tym, jak zeskoczyła z miotły. Mimowolnie uśmiechnęła się, zadowolona z pochwały.

Podeszła do Eliota, Felixa i Maxa, którzy posłali jej pełen podziwu wzrok.

— Gdybym wiedział, jaki masz talent, to grałabyś z nami już wcześniej. — uśmiechnął się do niej Max, który jak zwykle wspierał ją miłym słowem.

— Dzięki. — Melania zarumieniła się delikatnie na wszystkie pozytywne komentarze. 

Musiała przyznać, że jak na osobę, która nie latała od pierwszej klasy, radziła sobie dobrze. Szczególnie spodobało jej się szybkie latanie, dzięki czemu najlepiej wychodziło jej przejmowanie kafla. Gdy komuś spadł, zawsze go przechwytywała. Jednak nie umiała jeszcze celnie rzucać nim do obręczy; ich obrońca łapał je bez problemu, więc podawała je komuś silniejszemu, najczęściej Felixowi, który bez problemu wrzucał swojemu bratu celne strzały w obręcze. 

Melania miała być rezerwą za ścigającą i byłą kapitan drużyny krukonów Jasmine Ronin, co bardzo jej odpowiadało. Podobała jej się sama gra, lecz obawiała się prawdziwego meczu, gdzie atakowały by ją tłuczki. Emmet, pałkarz z jej drużyny, na treningach robił to bardzo delikatnie i symbolicznie, ale Melania pamiętała go z meczów z poprzednich lat; jaki był agresywny i szybki. Bała się, że przez to, jak pobłażliwie była traktowana na treningach, na prawdziwym starciu z inną drużyną nie dałaby sobie rady. Nie byłaby przecież traktowana z taryfą ulgową przez pałkarzy z innych drużyn.

— Spokojnie mała — śmiał się Emmet na jednym z treningów, kiedy Melania była roztrzęsiona po pierwszym dostaniu tłuczkiem w plecy. Poklepał ją dużą dłonią po ramieniu. — na prawdziwym meczu nie pozwolę żeby jakikolwiek tłuczek się nawet do ciebie zbliżył. — Zapewniał, a ona mimo wszystko w niego wierzyła. Miał w końcu najdłuższy staż z całej drużyny – grał już od drugiej klasy i był naprawdę wybitym pałkarzem.

— Takie w końcu masz zadanie, Clarkson — burknął Max — Jak nawalisz, to będę musiał cię wywalić. — Elliot szybko uderzył przyjaciela w ramię i mruknął coś do niego, starając się go uciszyć.

Emmet zaśmiał się tylko i odsunął się od Melanii, kręcąc głową.

***

Melania zawsze zostawała dłużej i sprzątała w szatni. Tym razem też tak zrobiła. Poskładała stroje w równą kostkę, poukładała sprzęt w skrzyni i przetarła wszystkie miotły. 

Wzięła swój płaszcz i zarzuciła go sobie na ramiona, wychodząc na zimny dwór. Wracając do zamku, rozglądała się po korytarzach, czy gdzieś niedaleko nie ma jakiegoś prefekta. Szukała Remusa, bo tym razem nie miał czasu żeby się z nią spotkać. Pomyślała, że mogłaby na niego "wpaść" gdzieś po drodze do Pokoju Wspólnego, bo musiała poprosić go o wytłumaczenie jednego zagadnienia na transmutację.

Błąkała się po korytarzach, aż w końcu dostrzegła dwa długie cienie. Usłyszała rozmowę. Dziewczyna i chłopak. Rozpoznała jeden głos – był to Remus. Musiała jednak jak najszybciej się wycofać, bo przy innej osobie na pewno odjąłby jej punkty.

Zarzuciła kaptur na głowę i pobiegła w drugą stronę. Dzięki lepszej kondycji zdołała uciec, ale słyszała, że ją zauważyli. 

Najważniejsze, że jej nie rozpoznali. Miałaby w tedy problemy, bo uczniowie nie mogli chodzić po zamku po ciszy nocnej.

Przemknęła przez Pokój Wspólny i cicho otworzyła drzwi do dormitorium. Jej współlokatorki już spały. Sama poczuła uderzające w nią zmęczenie. Nie mogła jednak pójść spać, póki nie skończy zadania z transmutacji. 

Wyjęła podręcznik i różdżkę. Weszła do łazienki i mruknęła pod nosem ciche lumos

Uczyła się bardzo długo, aż w końcu wzięła pergamin i bezproblemowo dokończyła zadanie. 

Położyła się do łóżka nad ranem, zmęczona po całej nocy nauki.

Krukonka || Remus Lupin FFWhere stories live. Discover now