XXVI

249 28 8
                                    

Melania, jak zawsze, próbowała zrobić dobrą minę do złej gry, jednak już jedna wymiana spojrzeń z Syriuszem Blackiem w całości wystarczyła, by skurczyła ramiona i odwróciła wzrok. 

Dalej miał do niej urazę, że się sprzeczali? Tak bardzo przeszkadzało mu to, że dzieliła nazwisko osoby, którą najprawdopodobniej nienawidzi najbardziej w całym Hogwarcie? A może był zazdrosny, że miała lepszy kontakt z jego bratem, niż on sam?

Powód dla niej był nieistotny. Najważniejsza była ucieczka. Szybka. Uzasadniona, niekwestionowalna i jak najszybsza.

— Ja też trochę źle się czuję. — zaczęła. — Pójdę do kuchni coś wykraść... — rzuciła tylko i obróciła się z zamiarem ucieczki.

Lily przewróciła oczami, doskonale zdając sobie sprawę z tego, co próbowała zrobić Melania. Inni też nie byli ślepi. To jednak Remus jako jedyny wyrwał się z miejsca.

— Odprowadzę cię. — powiedział osłabionym, ale pełnym determinacji głosem, występując w przód.

Melania odwróciła się do grupki gryfonów. Gdy spojrzała na Remusa, zmarszczyła lekko nos i brwi, kręcąc prędko głową.

— Idź do pielęgniarki. Nie powinieneś-

— Dobrze, zaraz po kuchni. — wzruszył ramionami i uśmiechnął się delikatnie. Nie czekając ani chwili dłużej wyminął przyjaciół i szybko się z nimi pożegnał. Posłał Melani delikatny uśmiech, mimo że dalej czuł drapanie w gardle. — Mam ochotę na gorącą czekoladę, a ty?

Melania spojrzała tęsknie na Lily. Skłamałaby, gdyby powiedziała, że wolałaby zostać z nią i huncwotami. I mimo że marzyła, by zostać sama i skorzystać z wolnego czasu, to wiedziała że da radę znieść towarzystwo Remusa.

— Tak, ja też. — westchnęła i skierowała się wraz z chłopakiem do kuchni.

Remus jeszcze ostatni raz obejrzał się na swoich przyjaciół z domu i uśmiechnął się krzywo na widok Syriusza i Jamesa, którzy bardzo nadinterpretowali jego zachowanie. Chciał być miły i nie mógłby zostawić Melanii samej, a wiedział, że wrzucenie jej na tak głęboką wodę byłoby dla niej zbyt dużym szokiem. Szczególnie, że była sama.

— Luniaczek wybrał dziewczynę ponad nas, czy się przewidziałem? — zapytał Syriusz marszcząc brwi. Lily wyczuła w jego głosie drwinę, więc posłała mu groźne spojrzenie i prędko postarała się go uciszyć.

— Nie komentuj, Syriuszu.

— Ja wszystko mogę. — uśmiechnął się do niej czarująco.


***


Dopóki nie doszli do schodów, nie zwracali na siebie większej uwagi. Remus odchrząknął, gdy zauważył, że dziewczyna idzie wolniej, niż zazwyczaj. Mimo że sam gest był miły, to Remus omal nie przewrócił oczami, wyraźnie zirytowany.

— Mam się dobrze. Nie musisz tak tuptać... — pokręcił głową.

Melania posłała mu jedno krótkie spojrzenie, które doszczętnie zbiło go z tropu. Speszył się i odwrócił od niej prędko wzrok.

Nie wierzyła mu, wiedział to. Poczuł, że robi mu się cieplej, przerażony, że nie potrafił ukryć swojego złego samopoczucia. To był pierwszy raz, gdy widziała go w takim stanie, więc miał zamiar wmówić jej zarwanie nocy na naukę i czytanie książek.

Już bał się, że gdy zacznie czuć się źle co miesiąc, Melania domyśli się prawdy.

Zmusił się by spojrzeć na nią drugi raz i odetchnął głęboko. Nie chciał jej okłamywać, ale nie zniósłby, gdyby wiedziała.

Krukonka || Remus Lupin FFWhere stories live. Discover now