XXIV

489 38 6
                                    

Piątek dla Melanii od najbardziej znienawidzonego dnia w tygodniu stał się jej ulubionym. Z ręką na sercu mogła szczerze orzekać, że bez Mugoloznactwa jej życie stało się lepsze. Nawet jeżeli pogodziła się już z Lily, satysfakcja z wypisania się z męczącego przedmiotu wynagradzała jej godzinę mniej do spędzenia z przyjaciółką.

W tym czasie, zamiast siedzieć na nudnej lekcji, spędzała czas na świeżym powietrzu. Dzięki treningom, jej umiejętności w Quidditchu rosły, dziwiąc nie tylko ją, ale też resztę drużyny.

Na początku treningu zawsze szło jej źle, ponieważ kafel był dla niej ciężki i z trudem celowała nim w obręcze, jednak gdy przestali rzucać kaflem z bezruchu, szło jej nieporównywalnie lepiej. 

Wszystkie jej rzuty były trafne, bo doskonale potrafiła przewidzieć, na której obręczy najbardziej skupi się Elliot. Jednak to ćwiczenie było nie tyle dla ścigających, co dla obrońcy. Stawiało to Elliotowi wyzwanie, jeden kafel zaraz za drugim, z obu stron obręczy, według tempa narzucanego przez ścigających. 

Mimo że taka sytuacja w prawdziwym meczu nie mogła się wydarzyć, bo jak wyczytała Melania, była to technika "ogłupiania" i została zakazana, to na treningu mogli sobie na nią pozwolić, by wymęczyć swoich obrońców i ćwiczyć jego szybkość.

Następnie była zmiana, a na miejsce Elliota wszedł młodszy chłopak, którego Melania widziała pierwszy raz. Z nim, o ile mogło, szło jej jeszcze lepiej. Innym ścigającym również szło o wiele łatwiej. 

Następne ćwiczenie było jej ulubionym, bo mogła wykazać się swoim sprytem. 

Wyprowadzanie akcji było zawsze najmocniejszą stroną drużyny krukonów, ze względu na ich wrodzoną kreatywność, ale to Melania potrafiła improwizować najlepiej. Mimo że jeszcze ciężko przychodziło jej przejmowanie upuszczonych kafli, to wymyślanie niespodziewanego ruchu, by zdobywać kolejne punkty szło jej zarówno szybciej jak i o wiele precyzyjniej.

Po tylu treningach wyuczyła się już, gdzie powinna się znaleźć, by zawsze być w dobrym miejscu o dobrej porze. Jej akcje kończyły się zdobywaniem kolejnych punktów, mimo że miała ich nieco mniej niż inni. Każdą swoją szansę jednak skutecznie wykorzystała i ani razu nie wykonała złej akcji.

Eliot i teraz śmignął za kaflem, lecz zdążył go złapać dopiero, gdy był już kilka metrów za obręczą.

Max i tym razem wykonał udany rzut i to właśnie dzięki podaniu od Melanii.

Po tej szybkiej akcji zatrzymał się na moment przy Eliocie, dając sobie chwilę by obserwować, jak dziewczyna już szuka kolejnej okazji by przejąć kafel, na wypadek gdyby Jasmin i Scott wykonali zły ruch i go upuścili.  Waugh w tym czasie odrzucił kafel na bok, podając go bratu, który uderzał w nie pałką dla kolejnych ścigających.

Znalazł się obok Maxa, widząc, że wszyscy inni ścigający byli jeszcze daleko od poręczy i ćwiczyli podania.

— Nie wierzę, że może mi imponować jeszcze bardziej. — powiedział z rozmarzonym uśmiechem, nie mogąc oderwać od Melani wzroku. Oglądał ją w zadumie, z sercem bębniącym mu w uszach od adrenaliny. Poczuł ciepło na policzkach, ponieważ schlebiało mu, że to akurat jemu podawała kafel, oddając mu wiele "darmowych" rzutów w obręcze, perfekcyjnie z nim się synchronizując i czyniąc jednocześnie akcje trudniejsze do obronienia.

— Widzę. — rzucił do niego Elliot, mogąc pozwolić sobie na chwilę odpoczynku, po wszyscy ścigający wciąż znajdowali się na drugiej połowie boiska. Chłopak nie musiał nawet słyszeć imienia, by wiedzieć, o kim mówił jego przyjaciel. — Nie gniewaj się, ale irytuje mnie już sam jej widok w moim polu. Jak widzę, że ma kafel, to mam ochotę tylko podlecieć i przytrzymać jej poręcz.

Krukonka || Remus Lupin FFWhere stories live. Discover now