VIII - Ciemność - Ona

5K 185 6
                                    

Dzisiaj mam zaopiekować się Alice, bo po pierwsze stęskniłam się za małą, a ona za mną, a po drugie Hailey od tygodnia źle się czuję ty też się źle czujesz, ale nic z tym nie robisz podpowiada mi umysł nie wiem, co jej jest, bo nie chce mi powiedzieć więc zabieram małą do siebie, a Niall jedzie z nią do lekarza.

- To, co księżniczko gotowa ? - miałam na myśli czy pożegnała się z rodzicami, bo ubranka ma u mnie.

- Tak ciocia chodź już - krzyknęłam pa i żeby się odezwali, jak będą wiedzieć co jest - ciocia, a pójdziemy do parku? - pewnie na lody.

- No jasne chodź- kupiłam jej ulubiony smaki miętowym i gumy balonowej.

- Ciocia patrz- pokazywała na Zayn'a i Mike'ego i nie nie wierze.

- No to biegnij - powiedziałam, puszczając jej oczko.

- Perrie - krzyknęłam uradowana, jak ja jej dawno nie widziałam zaczęła biec, to ja też przytulałyśmy się długo pewnie ludzie, co przychodzili koło nas uważały nas za lesbijki zaśmiałam się- kurwa Perrie, ale ja się stęskniłam- zaśmiała się na moją reakcję- wyładniałaś, jak to możliwe? - zasmiałyśmy się obie.

- Ja też tęskniłam maluchu - mówiłam wam, że ją kocham czujecie ten sakrazm - a ty schudłaś i to dużo- popatrzyła się ze wzrokiem martwiącym.

- My też jej to powiedzieliśmy- odezwał się głos za mną możecie się domyśleć kogo.

- Nie schudłam - powiedziałam dobitnie - idź pilnować młodych- wkurzył mnie - a gdzie jest twój Jackson ? - też za nim się stęskniłam.

- Spójrz za siebie - odezwał się chyba mąż Perrie.

- Aaaa ! - krzyknęłam uradowana i rzuciłam mu się na szyję.

- O bożeee ogłuchne, co za skaranie boskie - powiedział, a reszta się zaśmiała, a ja wraz z nimi walnęłam go w ramię, a jak to on udawał, że go boli - ty masz w ogóle coś oprócz kości i skóry? Może gdzieś jakiś tłuszczyk- spiełam się wyczuł to, bo mnie bardziej przytulił.

- Jakby inaczej życie się potoczyło to bym może inaczej wyglądała- powiedziałam mu na ucho wciąż się tuląc.

- Musisz mi wszystko opowiedzieć dobrze - popatrzył na mnie ze wzrokiem troski uhhh mały Jackson. Ustałam na ziemię i się uśmiechnęłam, ale kurwa..
- Gdzie są dzieciaki ? - zapytałam denerwując się, bo jakby coś sie im stało nie wybaczyłabym sobie.

- Spokojnie bawią się tam - powiedział Justin, wtulając się we mnie, a ja w niego.

- A nie mówiłam, że tak będzie- usłyszałam za sobą głos- no nie co ta suka tu robi ? - spiełam się na słowo suka tylko nie ta dziwka.

- Ooo jak słodko - odezwała się do Zayn'a.

- Idź pilnować dzieci Perrie - posłałam jej proszący wzrok i poszła do dzieci boję się o nie - czego chcesz ? - zapytałam oschłym tonem Zayn stał po mojej lewej stronie, a Jackson po prawej nie bałam się jej, ale nadal nie wiem, dlaczego Zaza z nią zerwał.

- Widzę, że jest już z tobą w porządku po tej akcji, co odwaliłaś ostatnio - spiełam się Zayn objął mnie ramieniem w talii.

- Idź stąd dobrze ci radzę, bo nie ręcze za siebie - powiedział na pozór spokojnym tonem, ale widziałam jak się wkurza powoli.

- Ojj Zaza, Zaza jesteś taki głupiutki - powiedziała, ale raczej chciała powiedzieć słodkim głosem, co jej nie wyszło - nie mogę się denerwować przecież, a ty powinieneś się mną teraz opiekować abym urodziła ci zdrowe dziecko - nie wierze o kurwa nie dalej nie słyszałam tylko zobaczyłam ciemność.

Kocham Cie Debilu Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz