- prolog -

1.2K 70 7
                                    

Mała uwaga:
Jeżeli nie czytałeś/aś only love can save us i dalszych części, możesz mieć problemy z odnalezieniem się w tym ff.
_____

- Greg może chciałbyś zamieszkać z nami? Ten dom jest za duży na jedną osobę, poza tym dobrze wiesz, że jesteś już stary i potrzebujesz pomocy, sam nie dasz sobie rady. Daj sobie pomóc - powiedział Thomas.

Nie potrzebowałem jego litości, nie potrzebowałem też litości jego żony, za którą szczerze nie przepadałem. Może i byłem stary, ale nadal miałem w sobie trochę werwy. Samotność mnie nie załamała, kiedy straciłem Ritę, wtedy wycierpiałem swoje. Kiedy Krafti odszedł, wiedziałem, że tak musiało być. Nie zasługiwał na męczarnie, które zgotowała mu choroba. Teraz już nie czuł bólu, ja też nie zamierzałem go czuć.

- Thomas, zostaję tutaj, możesz raz na jakiś czas do mnie przyjechać i mi pomóc, ale ja się stąd nie ruszam. Ten dom to całe moje życie, wszystkie wspomnienia, tu żyłem z Ritą, tu wychowałem ciebie, tu razem z Kraftim odnaleźliśmy siebie, i tu zamierzam umrzeć, więc nawet nie próbuj mnie przekonać do wyprowadzki, bo odpowiedź za każdym razem będzie brzmiała tak samo. Nie i koniec - odparłem.

Thomas był już dorosły, zresztą o czym ja gadam, przecież był tylko 19 lat młodszy ode mnie. Jego dzieci już dawno wyfrunęły z gniazda, a on żył spokojnie ze swoją żoną u boku, mieli własne problemy na głowie, nie chciałem być jednym z nich. Z drugiej strony ten dom był naprawdę całym moim życiem, dorastałem tutaj, ten dom dorastał razem ze mną. Obserwował wszystkie moje wzloty i upadki, mury budynku przechowywały wspomnienia dobrych i złych dni. Zadrapania na ścianie, które powstały przy pomocy roweru Thomasa, był dobrym dzieckiem, ale wiele razy mnie nie słuchał, jeździł rowerem po korytarzach i niszczył wszystko dookoła. Dziura w parkiecie, którą zrobiła Rita chwaląc mi się swoimi nowymi szpilkami, ubrała je zaledwie raz. Kreski na drzwiach w pokoju, który zajmował Krafti. Co kilka miesięcy zaznaczał ile urósł już Thomas. Nie mogłem tego wszystkiego tak zostawić. Po prostu nie mogłem tego zrobić.

- No dobrze Greg, jeśli będziesz miał jakiś problem lub będziesz chciał po prostu pogadać to zadzwoń. Nie tylko ty za nimi tęsknisz, mi też brakuje Rity, Krafti często mi się śni, ale spójrz na to z innej strony. Przestali cierpieć, pewnie są szczęśliwi, Krafti wreszcie doczekał się swojego spotkania z Michim, a Rita pewnie zajmuje się wszystkimi dziećmi, które są tam razem z nią. Kiedyś wszyscy tam trafimy, ale na razie mamy dobre życie, nie warto marnować go na tęsknotę - powiedział Thomas - Ja muszę już się zbierać. Trzymaj się.

Zostałem sam. Wstałem z fotela i przeszedłem się korytarzami domu, zaglądałem do wszystkich pomieszczeń. W naszej sypialni nadal na półkach leżały ubrania Krafta, nie potrafiłem się ich pozbyć. Zresztą ubrań Rity też nigdy nie wyrzuciłem, spakowałem je w worki i zaniosłem na strych. Jedni kolekcjonują znaczki, inni monety, a ja kolekcjonowałem rzeczy, z którymi miałem jakieś wspomnienia. Wiedziałem, że kiedyś mogę o tym wszystkim zapomnieć, chciałem, żeby wtedy te rzeczy tu były. Nieważne, że nie będę pamiętał do kogo należały, chciałem żeby po prostu tu były.

Wziąłem do ręki stary album fotograficzny, z Kraftim zawsze wieczorami oglądaliśmy zdjęcia, to była miła odskocznia od dnia codziennego. Go już ze mną nie było, ale przyzwyczajenia zostały. Usiadłem wygodnie w fotelu i zacząłem przeglądać fragmenty naszego życia uwiecznione na fotografiach. W tym albumie były głównie zdjęcia z czasów, kiedy jeszcze Manuel i Michi byli wśród nas. Wspólne zdjęcia ze zgrupowań, jakichś imprez, fotografie z urodzin, wyjazdów. Piękne czasy, zawsze miło było do nich wrócić. Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, często tęskniłem za naszymi wspólnymi rozmowami, czy za zwyczajnymi wypadami na piwo. Mimo, że Manuel często był zgryźliwy wobec mnie bardzo go lubiłem, zawsze nazywałem go swoim przyjacielem, mimo tego jak wszystko później się potoczyło, nigdy nie zacząłem myśleć o nim inaczej. Przyjaźń potrafi wybaczyć wszystko. Michi zawsze był trochę skryty, swoje tajemnice najczęściej powierzał mi, kiedy ja chciałem się mu wygadać też zawsze miał na to czas, zawsze starał się pomóc. No i Krafti, przyjaciel, z którym spędziłem całe swoje życie. Przyjaciel, który stał się dla mnie kimś więcej. Zawsze będę mu wdzięczny za wszystko. Zresztą będę wdzięczny im wszystkim.

Przeglądając zdjęcia poczułem zmęczenie, zasnąłem w fotelu z otwartym albumem fotograficznym. Jakiś czas później obudziły mnie jakieś głosy, w pokoju było ciemno, ale wydawało mi się, że nie jestem sam. Usłyszałem czyjeś głosy, nie mogłem pozbyć się wrażenia, że je znałem.

- Przestańcie, nie chciałem tutaj nawet przyjść, mógłbym być teraz w pokoju najpiękniejszej dziewczyny na ziemi i wpatrywać się jak kołdra unosi się wraz z jej oddechem - powiedział pierwszy z głosów.

- Manu, tobie tylko biusty w głowie, każdą noc spędzasz tak samo, może chociaż raz posiedzisz z nami przy Gregorze, pamiętaj, że kiedyś się z nim przyjaźniłeś - odparł drugi.

- Ty już Michi nie rób z siebie takiego świętego, pamiętaj, że Greg sypiał z twoim chłopakiem. Możesz wszystkim dookoła mówić, że im kibicowałeś, ale ja ci w to nie wierzę - odgryzł się pierwszy.

Ruszyłem się na fotelu a głosy momentalnie ucichły, wstałem i włączyłem światło. W pomieszczeniu nie było nikogo oprócz mnie. To wszystko wydawało się takie dziwne, może to był tylko sen, może po prostu się przesłyszałem albo moja wyobraźnia po obejrzeniu zdjęć podsunęła mi ich głosy do głowy. To tylko złudzenia, Greg, jeszcze nie zwariowałeś - pomyślałem.

voices in my head // g. schlierenzauerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz