Nie wiem jak długo byłem nieprzytomny, ale kiedy znowu otworzyłem oczy pochylali się nade mną moi przyjaciele. Cały czas ich widziałem, wyglądali jak żywi, naprawdę zaczynałem się bać.
- Obudziłeś się wreszcie, już myśleliśmy, że umierasz - rzucił Kraft.
- Ja nadal śpię, to musi być sen, nie ma innego wyjścia - powiedziałem.
- Odpuść już sobie, rzadko kiedy śnią się dwa sny o tej samej treści, już szybciej uwierzę, że na starość ci odbiło - odparł jak zwykle kąśliwy Manuel.
Wariowałem? Wszystko było możliwe, bo niby dlaczego widziałem moich zmarłych przyjaciół. Podniosłem się na łóżku, Manuel wrócił na fotel, Krafti i Michi stali przed łóżkiem, trzymali się za ręce. W ogóle nie wiedziałem co się dzieję, nic z tego nie rozumiałem. Uznałem, że najrozsądniejszym rozwiązaniem będzie ignorowanie ich obecności, skoro są wytworem mojej wyobraźni to jeżeli przestanę o nich myśleć, powinni zniknąć. Wstałem z łóżka i zacząłem robić to co zwykle rano, ubrałem się, skorzystałem z łazienki, poszedłem do kuchni coś zjeść, ale oni nadal tam byli, łazili za mną po mieszkaniu, wprawdzie nie odzywali się, ale obserwowali mnie cały czas. Kiedy zrobiłem już wszystko nie miałem pojęcia co ze sobą zrobić, postanowiłem obejrzeć telewizor w salonie.
- Greg, wiesz, że wmawianie sobie, że nas nie ma nic ci nie da - zaczął Michi - Może w końcu zaakceptujesz naszą obecność i spróbujesz to razem z nami jakoś racjonalnie wyjaśnić.
Zignorowałem jego słowa. To wszytko było tylko wytworem mojej wyobraźni, może zmęczenie wywołało halucynacje, nie chciałem o tym więcej myśleć. Skupiłem się na telewizorze, w którym leciał jakiś program przyrodniczy. Nigdy mnie to nie interesowało, ale w tym momencie chciałem robić cokolwiek, żeby nie myśleć o towarzystwie, które okupowało mój salon. Manuel stanął przed telewizorem i zaczął machać rękoma, skakać w miejscu, robić wszystko, żebym tylko zwrócił na niego uwagę. Udawałem, że go nie widzę.
- To nie ma sensu, wmówił sobie, że nie istniejemy. Cóż, mi to na rękę, możemy stąd sobie pójść - rzucił.
- Wrócimy tu wieczorem, może wtedy da sobie w końcu coś przetłumaczyć - powiedział Michael.
Ruszyli w stronę wyjścia, nie patrzyłem czy wyszli, nie chciałem się odwracać. Nie słyszałem, żeby otwierali drzwi. Po kilkunastu minutach ciszy postanowiłem sprawdzić czy są gdzieś w budynku. Sprawdziłem wszystkie pomieszczenia, nigdzie nikogo nie było, drzwi były pozamykane. Przyjaciele zniknęli równie szybko jak się pojawili. Wszystko okazało się tylko psikusem mojej wyobraźni, jednym wielkim nieporozumieniem. Zastanawiałam się czy powiedzieć o tym Thomasowi, właśnie wtedy usłyszałem dzwonek. Poszedłem otworzyć drzwi. O wilku mowa.
- Greg, stało się coś? Jesteś cały blady i wyglądasz na dość przerażonego - powiedział Thomas.
- Nic się nie stało, oglądałem jakiś straszny film, naprawdę nie masz się czym przejmować.
Mężczyzna wszedł do mojego domu, w ręce trzymał reklamówkę, ruszył w stronę kuchni. Ze swojego tobołka wyjął kilka słoików i położył je na stole. Czuł się jak u siebie w domu, w końcu spędził tu kilka lat. Z dolnej szafki wyjął garnek i kopystkę, obserwowałem każdy jego ruch, zresztą wiedziałem co robi.
- Claudia ugotowała zupę, został jeszcze wczorajszy makaron z sosem, nalegała, żebym ci go przyniósł. Nie chcemy, żebyś umarł z głodu, zaraz ci wszystko odgrzeje.
- Lepiej powiedz co tam dorzuciła, pewnie jakąś trutkę, żeby się mnie szybciej pozbyć i mieć mój dom na własność - odparłem.
Nigdy nie przepadałem za tą dziewczyną, była słodka i urocza, ale potrafiła manipulować ludźmi tak, żeby spełniali jej oczekiwania i prośby. Krafti ją lubił, ja nigdy nie mogłem się do niej przekonać.
- Może w końcu jej odpuścisz, chce być miła, po śmierci Kraftiego zgodziła się, żebyś z nami zamieszkał, a ty cały czas masz do niej jakiś problem. Jeżeli tak ma wyglądać nasza dalsza rozmowa, to ja może lepiej sobie pójdę - powiedział.
- Proszę bardzo, nawet nie chciałem, żebyś tu przychodził.
Thomas wyglądał na strasznie wkurzonego. Ruszył w stronę wyjścia, poszedłem zanim, żeby zamknąć drzwi. Stanąłem na progu, obserwowałem jak odjeżdża, kiedy wyjeżdżał z podwórka kątem oka zauważyłem jakąś postać siedzącą z tyłu jego samochodu. To na pewno była kobieta, młoda, rudowłosa, przypominała Ritę, wyglądała na smutną, zawiedzioną. Mrugnąłem kilka razy, a wtedy ona zniknęła. Mój umysł znowu zrobił mi psikusa, widziałem ludzi, których nie powinienem widzieć, w miejscach, w których nie mogło ich być. Nie byłem tylko pewien czy to samotność podrzuca mi do głowy ludzi z moich wspomnień, czy faktycznie zaczynam wariować.
CZYTASZ
voices in my head // g. schlierenzauer
FanfictionGdy wszyscy odchodzą, Greg zostaje sam. Dostaje propozycje zamieszkania z Thomasem i jego żoną, ale nie potrzebuje litości, nie chce opuszczać budynku, z którym wiąże się tak wiele wspomnień. Zostaje tylko on, cztery ściany i samotność, która wprowa...