-7- Gregor -7-

293 52 10
                                    

Nie potrafiłem się na niczym skupić, pierwszy raz od dłuższego czasu miałem problemy z zaśnięciem, ale co tu się dziwić, kiedy w twoim życiu dzieją się takie rzeczy, wszystko wydaje się być trudniejsze. Gdy obudziłem się rano przez dłuższy czas nie otwierałem oczu, spodziewałem się, że kiedy to zrobię ujrzę moich przyjaciół, więc wolałem odwlec ten moment na później. W momencie, kiedy zdecydowałem się je otworzyć, rozejrzałem się po pokoju, ale dostrzegłem zarys tylko jednej osoby, założyłem okulary. Na fotelu siedział Manuel.

- Wreszcie się obudziłeś, zdajesz sobie sprawę z tego, że jest już jedenasta? - zapytał.

Spojrzałem na zegarek, faktycznie było już późno, ale to mnie wcale nie zdziwiło. Bardziej byłem zdziwiony nieobecnością Michaela i Stefana.

- A gdzie się podziała reszta? - zapytałem, chociaż w pierwszej chwili chciałem ich nazwać "naszymi gołąbkami".

Manuel się zamyślił, wyglądał jakby układał sobie w głowie jakiś plan, chwilę później uśmiechnął się.

- Cóż, nie wiem jak ci to powiedzieć używając słów, które zrozumiesz, ale może powiem to tak: właśnie odkrywają swoje własne niebo - mówiąc pokiwał znacząco głową - Mógłbym to nazwać inaczej, ale myślę, że po tych słowach domyślisz się dlaczego ich tu nie ma.

- Wiesz co? Jestem już stary, a ty chcesz mi oszczędzić cierpienia mówiąc metaforami? Jakoś wcześniej się z tym nie patyczkowałeś, powiedz mi wprost o co chodzi, na starość mózg pracuje na wolniejszych obrotach.

- Cieszą się sobą, tak jak wielokrotnie robiłeś to z Kraftim i Ritą w swoim łóżku - rzucił od niechcenia.

Faktycznie chyba metafora brzmiała lepiej, ale teraz przynajmniej Manuel odzywał się tak jak zwykle, ta jego bezpośredniość mi się w pewien sposób podobała. Nieważne jak straszna by nie była prawda, miałem pewność, że powie mi wszystko i nie oszczędzi pikantnych szczegółów.

- Dziękuję bardzo, już rozumiem - odparłem.

- To dobrze, domyślam się, że to cię boli, chcesz możesz mi się wygadać, ale nie licz, że będę słuchał uważnie.

W zasadzie nie czułem potrzeby rozmowy na ten temat z kimkolwiek, ale skoro Manuel już tu był, mogłem mu o wszystkim powiedzieć, nawet jeśli mówi, że nie będzie mnie słuchał, to chcąc nie chcąc wyłapie kilka słów z mojej przemowy, z drugiej strony może uda mi się wyciągnąć jakieś informację z niego, w końcu, kiedy Krafti żył to Manu spędzał czas głównie z Michim.

- Wiesz, trochę boli, jednak spędziłem z Kraftem sporą część swojego życia, a on teraz tak po prostu wrócił do Michaela, oczywiście nie mam mu tego za złe, skądże znowu, ale to trochę boli, poczułem się odrobinę zdradzony, ale przecież od samego początku wiedziałem, że nie mam co konkurować z Hayboeckiem, byłem tylko substytutem, który miał pozwolić Stefanowi żyć dalej. A jak to było z Michim, kiedy Krafti był ze mną? - zapytałem.

- A czy ja jestem jego matką, że mnie o to pytasz? - odezwał się Manu - Nie spędzałem z nim wiele czasu, głównie dlatego, że cały czas łaził za wami. Twierdził, że daje wam błogosławieństwo, zresztą napisał ci o tym w liście, ale ja myślę, że go jednak to bolało. Z tym, że on nie miał na to żadnego wpływu, nie miał żadnego wyboru, był obok was, ale wy go nawet nie widzieliście, więc jeżeli okazywał zazdrość to po prostu nie było szans, żebyście to odczuli. Teraz sprawa jest bardziej skomplikowana, a ty i Michael zachowujecie się jak rozdrażnione koguty, w tym wszystkim chyba zapominacie o tym co czuje Kraft. Nie, żebym był jakimś psychologiem, bo na miłości się nie znam, ale moglibyście się trochę opanować.

Jeżeli kiedyś twierdziłem, że Manuel nie ma uczuć i widzi wszystko tylko po swojemu, to w tym momencie wszystko odwołałem. Trudno było nie przyznać mu racji, mogę mieć za złe Michiemu, mogę się na niego wkurzać, ale w obecności Krafta powinienem się ograniczać, kiedy jesteśmy na osobności to zupełnie co innego, ale przy nim powinniśmy się zachowywać jakbyśmy cały czas byli przyjaciółmi.

- Kiedy ty się taki mądry zrobiłeś? - zapytałem.

- Cóż, miałem czas, żeby przyjrzeć się "z góry" innym ludziom, może za życia nie byłem najwspanialszym człowiekiem, ale teraz dużo się nauczyłem. Kiedy nikt cię nie widzi możesz być świadkiem każdej sytuacji, gdy jeździliście na konkursy czasami wpadałem sprawdzić co się dzieję, może chcesz usłyszeć o słodkich tajemnicach norweskiego skoczka, nie powiem ci którego, bo sam się domyślisz.

Kiwnąłem głową, Manu zbliżył się do mnie tak, żeby powiedzieć mi to na ucho, no tak, przecież tak przekazuje się tajemnice, ale byliśmy tutaj sami, mógł sobie oszczędzić tej procedury.

- Słuchaj - wyszeptał - Może i miał dziewczynę, ale w hotelowych pokojach lubił sobie pogrywać z innymi, za każdym razem powtarzał sam do siebie, że nie traktuje tego na poważnie, ani Domena, ani Forfanga, pewnie już wiesz o kim mówię - powiedział. Spojrzał w stronę drzwi. Wiedziałem kogo tam zobaczył, ja też ich usłyszałem.

- Już jesteśmy! - krzyknęli niemal równocześnie, nawet gdyby Manu nie powiedział mi o tym co robili to i tak bym o wszystkim wiedział, ich miny mówiły same za siebie. Moja w tamtej chwili pewnie zdradziła, że wiem o ich przygodach, bo uśmiechy od razu zniknęły z ich twarzy.

voices in my head // g. schlierenzauerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz