-1- Gregor -1-

375 60 9
                                    

Zanim położyłem się spać zastanawiałem się jeszcze nad tym co usłyszałem. To na pewno był głos Manuela i Michiego, byłem tego pewien, przecież usłyszałem nawet ich imiona. Ostatnio słyszałem ich tyle lat temu, może mój umysł przetrzymał jakoś te wspomnienia i teraz wywleka wszystko na powierzchnię. Może to starość tak działa, a może samotność przywołuje stare wspomnienia. Na pewno się przesłyszałem, to nie mogło być prawdziwe.

Poszedłem spać, poduszka Kraftiego nadal jeszcze nim pachniała. Miałem sen, rzadko śni mi się Rita, ale tym razem śniła mi się właśnie ona. Siedziała na ławce w parku w białej, zwiewnej sukience, była piękna i młoda, właśnie taką ją zapamiętałem. Podszedłem do niej ja, stary dziadek, który w niczym nie przypominał dawnego Gregora. Mimo wszystko mnie rozpoznała, ręką pokazała, żebym usiadł obok niej. Bolały mnie nogi, wszystko mnie bolało, więc szybko skorzystałem z jej zaproszenia. Usiadłem obok i spojrzałem jej w oczy.

- Tęsknię Rita, każdego dnia coraz bardziej - powiedziałem.

Pogłaskała mnie po policzku, w jej oczach zauważyłem łzy.

- Jesteś taki piękny, mimo upływu lat nadal jesteś tym Gregorem, którego pokochałam. Przepraszam, że tak rzadko przychodzę. Przepraszam, że tak często nie ma mnie przy tobie, ale nie jesteś sam - uśmiechnęła się - Twoja "święta trójca" nie spuszcza cię z oczu. Powinieneś się cieszyć, że ich masz.

- Jaka święta trójca, o czym ty mówisz? - zapytałem.

- Przekonasz się Gregor, już nie długo zrozumiesz - odparła.

Wstała z ławki, ruszyła prosto wzdłuż ścieżki. Szedłem za nią, ale nie mogłem jej dogonić, we śnie chodziłem o lasce, mimo że tak naprawdę w ogóle nie była mi ona potrzebna. Potykałem się o własne nogi, Rita oddalała się ode mnie coraz bardziej aż w końcu zniknęła mi z oczu. Wtedy się obudziłem, nie otworzyłem oczu od razu, przez chwilę próbowałem zasnąć jeszcze raz, wrócić do tego snu, żeby jeszcze raz, chociaż przez chwilę ją zobaczyć, ale nie było mi to dane. Dopiero po chwili zorientowałem się, że znowu słyszę głosy moich przyjaciół.

- Patrzcie jak słodko śpi - powiedział prawdopodobnie Krafti.

- Z wami jak z babami - rzucił Manuel - Jest pomarszczony jak mały dzieciak, jeszcze trochę i będzie mu trzeba zmieniać pieluszki. Wtedy też będzie słodki?

- Mógłbyś chociaż raz spróbować być milszy Manu, przestań być na nas zły, że zmusiliśmy cię do siedzenia tutaj. To moja zemsta za to, że mnie zabiłeś - powiedział Michi, po czym on i Kraft wybuchnęli śmiechem.

- Żałuję, że to zrobiłem. Gdybym wiedział, że to się tak skończy to chyba bym postąpił inaczej.

Nie poruszyłem się, udawałem, że nadal śpię, ale powoli i delikatnie zacząłem otwierać oczy, spod zmrużonych powiek zobaczyłem, że ktoś siedzi na bujanym fotelu obok mojego łóżka. Próbowałem wyostrzyć sobie wzrok, żeby zobaczyć kto to, ale bez okularów to było strasznie trudne.

- Kim jesteś i co robisz w moim domu? - zapytałem.

Postać spojrzała w moim kierunku, a potem odwróciła wzrok w stronę drzwi. Nie widziałem na jej twarzy żadnych emocji, może lekkie zdziwienie, ale i to mogłem sobie wyobrazić, bez okularów nie mogłem być tego pewien.

- Ty mnie widzisz? - zapytał głos, który strasznie przypominał głos Manuela.

- Nie wiem kim jesteś, bo bez okularów słabo widzę, ale siedzisz na moim bujanym fotelu, nie mam pojęcia jak tu wszedłeś, zaraz zadzwonię po policję - odparłem.

- Czekaj, czekaj. Nawet mnie słyszysz, gdybyś miał zgadywać po głosie kim jestem to kogo byś obstawiał?

- Twój głos brzmi, jak głos mojego starego przyjaciela Manuela, ale na pewno nim nie jesteś, bo on od dawna nie żyje - powiedziałem.

Postać ponownie spojrzała na drzwi, wzruszyła ramionami, chwilę się nie odzywała, ale po chwili jej wzrok spoczął na mnie, a jej usta lekko drgnęły.

- Cóż, powiem ci jedno, lepiej nie zakładaj okularów, bo jeszcze zejdziesz na zawał. Chyba mamy mały problem.

Poruszyłem ręką w poszukiwaniu okularów, które zostawiłem na szafce nocnej. Znalazłem je i założyłem, spojrzałem na bujany fotel, po chwili mój wzrok się wyostrzył. Nie mogłem uwierzyć w to co widzę, na fotelu siedział nie kto inny jak Manuel, otworzyłem usta ze zdziwienia, byłem w szoku, przecież to wszystko nie było możliwe.

- Co ty tu robisz? Przecież nie żyjesz, jakim cudem tutaj jesteś? - zapytałem.

- Lepiej zamknij usta, bo ci sztuczna szczęka wypadnie, i nie pytaj mnie o to, bo zostałem zmuszony do przesiadywania na tym fotelu, pytania kieruj do tej dwójki, która stoi w drzwiach - wskazał palcem w kierunku wyjścia z pokoju.

Spojrzałem w tamtą stronę. O ile zszokował mnie widok Manuela na fotelu, o tyle widok Michaela i Stefana w drzwiach był dla mnie jak uderzenie cegłą w głowę. Wszyscy wyglądali jakby byli wyrwani z naszych wspólnych zdjęć z czasów zgrupowań, byli młodzi, i zdziwieni równie bardzo jak ja. To było dla mnie zbyt wiele, zakręciło mi się w głowie i zemdlałem. Miałem nadzieję, że to wszystko okaże się tylko snem. 

voices in my head // g. schlierenzauerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz