- No to jak, zadowoleni jesteście? - zapytałem.
Spojrzeli na Manuela oskarżycielskim wzrokiem, co oczywiście nawet go nie ruszyło, żeby było śmieszniej na widok ich min rozpromienił się, jakby właśnie zobaczył najpiękniejszą dziewczynę świata. Odniosłem wrażenie, że może Manu ma te swoje przebłyski geniuszu i czasami potrafi powiedzieć coś naprawdę mądrego, ale w gruncie rzeczy żyje w swoim świecie i nikogo nie traktuje na poważnie, nawet siebie.
- Miałeś mu nic nie mówić - oburzył się Krafti.
- No tak miałem mu nic nie mówić sam z siebie, ale on zapytał, a tego w swojej prośbie nie uwzględniliście - powiedział Manu, Michi zrobił się cały czerwony i zacisnął pięści - Okej, ja już się lepiej nie będę odzywał.
- I dobrze - wysyczał Michael - Jeszcze jedno słowo i umarłbyś po raz drugi.
- To czego ciekawego mnie dzisiaj nauczycie? - zapytałem próbując rozładować napięcie.
Krafti spojrzał na Michaela, jeżeli któryś z nich miał znaczącą przewagę nad resztą to był to Michi. Stefan nie podejmował żadnej decyzji samemu, wszystko z nim konsultował, pewnie gdybym go o coś zapytał, o coś co wie tylko on, to najpierw poszedłby do niego zapytać czy może udzielić mi odpowiedzi. Manu też wyglądał jakby trochę bał się Hayboecka, ale to chyba było tylko złudzenie, przecież on nikogo się nie boi. W wersję z Kraftem akurat wierzyłem, bo wiedziałem, że nigdy nie lubił podejmować decyzji samemu, całe życie miałem wrażenie, że lubi kiedy ktoś nim rządzi, był uległy, czasami aż za bardzo.
- Dzisiaj niczego, myślałem, że posiedzimy sobie tutaj i trochę pogadamy - oznajmił Michael.
Świetnie, chociaż to co odbywa się między nami ciężko nazwać rozmową, to raczej nieustanne wymienianie się oskarżeniami, obwinianie siebie nawzajem, kłótnie i potyczki słowne. Czułem, że gdyby Michiego tu nie było to śmiało mógłbym się dogadać z Kraftim, ale on chyba nie miał już własnego rozumu, Michael go opętał.
Cała trójka moich towarzyszy spojrzała w stronę okna, niemal równocześnie, nie wiedziałem co tam usłyszeli, bo ja kompletnie nic, ale kiedy podszedłem sprawdzić co tam widzą, zauważyłem, że przyjechał Thomas. Świetnie, jeszcze go mi tutaj brakowało. Ruszyłem otworzyć drzwi, okazało się, że Manuel idzie za mną, wiedziałem, że to nie ułatwi mi tej rozmowy.
- Cześć Greg, nie odzywasz się, nie dzwonisz, przyszedłem właściwie, żeby powiedzieć ci, że nikt się na ciebie nie gniewa, wystarczy, że przeprosisz Claudie i zapomnimy o sprawie - oznajmił Thomas i od razu wpakował się do kuchni.
- Nie mam zamiaru nikogo przepraszać - odparłem - Dobrze mi samemu, więc nie jesteście mi potrzebni, może w końcu dacie mi święty spokój.
Nawet nie patrzyłem na Thomasa, ale Manuel, który stał za nim przyciągnął moją uwagę. Zachowywał się jak dzieciak, robił dziwne miny, udawał, że mówi to samo co on, tylko w bardziej komiczny sposób. Mój gość chyba to zauważył, bo spojrzał za siebie, ale nikogo nie zobaczył, przecież widziałem go tylko ja.
- Czy ja ci przeszkadzam? - zapytał Thomas - Odnoszę wrażenie, że mnie ignorujesz, a coś za mną bardziej przykuwa twoją uwagę, tylko, że za mną nic nie ma.
- Jest, jest - powiedział Manu - No dalej, uwierz w ducha!
Oczywiście nie usłyszał tych słów, ale po chwili odwrócił swój wzrok i spojrzał na firankę. Fettner chwycił ją i zaczął nią bujać, wszystkie okna i drzwi były pozamykane, więc o przeciągu nie było mowy. Mina Thomasa nagle się zmieniła, jego twarz przybrała lekko blady odcień.
- Czy ty się czegoś boisz? - zapytałem.
- Głupiejesz na starość, co to za sztuczka z firanką? Nie widzę tu żadnego sznurka - wydukał.
- Magia, synku, magia - odparłem.
Przestraszył się i to poważnie, szybko zrezygnował z kontynuowania rozmowy, skoro zwykła firana go tak przestraszyła, to co by było gdyby Manu pokazał wszystkie swoje możliwości, przynajmniej mam pewność, że pozbyłem się Thomasa na trochę dłużej. Fetti skrzyżował ręce na piersi i uśmiechnął się szeroko.
- Nie wiedziałem, że możesz tak robić, myślałem, że tylko was widzę i słyszę, a wy nie możecie w żaden sposób ingerować w to co was otacza - powiedziałem.
- Cóż, to było dobre założenie, nie mów o niczym Michiemu, a zdradzę ci sekret - kiwnąłem głową - Tak naprawdę to wyjściowo też zakładałem, że mogę się ograniczać tylko do mojej obecności, ale kiedy tak łaziłem sam, bo Michi był obok was, to doszedłem do wniosku, że jak bardzo będę czegoś chciał, to uda mi się to zrobić, po latach praktyki potrafię poruszać drobnymi i lekkimi rzeczami, Michael o niczym nie wie i lepiej, żeby nie wiedział. Obawiam się, że mógłby się zawziąć w sobie i próbować zrobić ci krzywdę, dlatego lepiej, żebyś nikomu o tym nie mówił - odparł Manu.
- Przestań, przecież Michi by muchy nie skrzywdził, to, że jest między nami niewielkie napięcie nic nie znaczy, nadal jesteśmy przyjaciółmi - stwierdziłem.
Wyraz twarzy Manuela nagle się zmienił, nieco posmutniał, w pomieszczeniu zrobiło się chłodniej.
- Gregor, po śmierci nikt nie jest tym kim był za życia, może ci się wydawać, że wciąż jesteśmy tymi samymi ludźmi, ale w każdym z nas coś się zmieniło. Uważaj na siebie, proszę cię, Michi to nie ten sam człowiek, którego znałeś - oznajmił, a potem rozpłynął się w powietrzu i zniknął, jakby nigdy go tutaj nie było.
__________
Ps: Potrzebuje dwie okładki, więcej info na pv :)
CZYTASZ
voices in my head // g. schlierenzauer
FanfictionGdy wszyscy odchodzą, Greg zostaje sam. Dostaje propozycje zamieszkania z Thomasem i jego żoną, ale nie potrzebuje litości, nie chce opuszczać budynku, z którym wiąże się tak wiele wspomnień. Zostaje tylko on, cztery ściany i samotność, która wprowa...