-6- Gregor -6-

257 52 2
                                    

Propozycja wydawała się rozsądna, chociaż kiedy myślałem o spędzeniu dnia sam na sam z Michaelem to zadowolenie powoli mnie opuszczało, już dzień z Manuelem wydawał się bardziej zachęcający, przynajmniej wiedziałem, że nie będę się z nim nudził. Jednak dzień z Kraftem, był tym czego potrzebowałem. Minęło ledwo kilka dni od jego śmierci, a tak bardzo mi go brakowało, chciałem go mieć przez moment tylko dla siebie, może uda mi się wyciągnąć z niego albo z któregokolwiek z nich co z Ritą i dlaczego nie ma jej tu z nimi.

- Cóż, mam inny wybór? Znając was pewnie będziecie tu siedzieć i mówić do mnie aż do momentu, w którym się zgodzę, więc zrobię to już teraz, żeby mieć od was święty spokój - powiedziałem.

Sugestia, że nie wiem jak żyć trochę mnie zabolała. Niewiarygodne, że ktoś kto nie żyje od kilkudziesięciu lat ma czelność rzucać w moją stronę takimi uwagami. Już po tych słowach wiedziałem, że będzie ciężko, byłem przekonany, że Michi zmusi mnie do pogodzenia się z Thomasem i jego żoną. Na pewno Krafti podsunie mu ten pomysł, bo wie, że sam nic nie zdziała w tym temacie.

- Świetnie, w końcu doszliśmy do jakiegoś porozumienia, mam nadzieję, że nasza współpraca będzie owocna zarówno dla jednej jak i drugiej strony - skwitował Michael.

- Matko - odezwał się Manuel - To zabrzmiało jakbyś właśnie podpisał kontrakt z jakąś bardzo znaną firmą, a ty tylko dogadałeś się z Gregorem i to jeszcze w sprawie rodem z filmu fantasy. Duchy współpracują z człowiekiem, nieprawdopodobne.

- Nie chce wam przerywać, ale pozostaje jeszcze jedna sprawa. Co zrobimy z Thomasem? Czy Greg ma mu wszystko powiedzieć, czy po prostu w jego towarzystwie ma zachowywać się jakby nic się nie stało?

Wszyscy spojrzeliśmy na Krafta, z którego ust wyszły te słowa. Faktycznie to było dobre pytanie, jednak odpowiedź była oczywista. Nikomu ani słowa, póki co cieszyłem się wolnością, mieszkałem sam, nie miałem zamiaru wylądować w psychiatryku i przyglądać się innym, którzy mają większe problemy z psychiką niż ja. Będąc tam na pewno bym zwariował.

- Nic mu nie powiem, kiedy będzie w pobliżu będziecie znikać albo po prostu będę udawać, że was nie widzę i nie będę się odzywać, mam nadzieję, że się zrozumieliśmy, teraz chciałbym się położyć spać, czy mogę, czy może Michael uważa, że nie powinienem tak żyć i spanie o tej godzinie to wielki błąd? - zapytałem.

- Daruj sobie ten sarkazm - odparł Michi - Masz zamiar zachowywać się jak dzieciak? Koniec ze złośliwościami, w innym wypadku będę musiał zachowywać się dokładnie tak jak ty, zobaczymy kto dłużej wytrzyma.

Krafti patrzył na nas, wyglądał jakby był zawiedziony naszym zachowaniem, ale co mu się dziwić. Zachowywaliśmy się jak dwa drapieżniki walczące o ofiarę. Wiedziałem, że Kraftboeck is real, ale to cały czas mnie bolało. Ktoś kogo kochałem teraz był z kimś innym, nasza przyjaźń była wystawiona na próbę, ale musiałem się wziąć z garść, muszę się dogadać z Michaelem i spróbować przestać być zazdrosnym. Zrobię to, ale nie dla nich, zrobię to dla Rity, może ten sen i to, że widziałem ją w samochodzie Thomasa coś znaczyło?

- Idźcie już - powiedziałem - Ale ty Manuel mógłbyś na chwilę ze mną zostać.

Manu spojrzał na mnie nieco zdezorientowany, faktycznie mógł być zdziwiony, w końcu prawie cała rozmowa toczyła się między mną a Michaelem, Krafti też co jakiś czas się odzywał, a Manuel zazwyczaj wtrącał tylko swoje zgryźliwe uwagi względem mnie, ale czułem, że mogę mu zaufać, chciałem, żeby był moim sprzymierzeńcem, nie potrzebowałem kolejnego wroga.

- Mam nadzieję, że mimo wszystko mogę być z tobą szczery, znoszę twoje chamskie odzywki, bo bądź co bądź, jesteś moim przyjacielem, a może byłeś, nie wiem czy coś się nie pozmieniało?

- Nie kolego, między nami jest tak jak było przedtem, lubię cię wkurzać, tak bez okazji - powiedział Manu z uśmiechem na twarzy.

- Pewnie widzisz jak jest między mną i Michim, wiem, że teraz spędzimy razem najbliższe kilka dni, chociaż w sumie ta sprawa jest tak głupia, nawet nie wiem czy jesteście prawdziwi czy może jednak to moja wyobraźnia jest taka bujna. Chciałbym, żebyś był naszym mediatorem, wiesz, spróbuj nam pomóc się dogadać, łagodź spory między nami jakimiś żartami, wiem, że dasz radę - poprosiłem.

- Nie ma sprawy stary. Nie uważasz, że to trochę dziwne? - zapytał.

- Ale co?

Manu ruszył w stronę drzwi, kiedy miał już wychodzić obrócił się w moją stronę, spojrzał na mnie wzrokiem, z którego nie mogłem wyczytać co czuję, stał się skałą, która nie okazywała żadnych emocji.

- Jak na ironię losu jako jedyny z nas jeszcze żyjesz, tylko w tobie płynie jeszcze krew, a mimo wszystko to zmarli będą cię uczyć jak żyć - powiedział, po czym zniknął mi z pola widzenia, a ja zdałem sobie sprawę, że najbliższe dni będą najdziwniejszymi w moim życiu.

voices in my head // g. schlierenzauerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz