SOBOTA
Czekałem na ten dzień tak długo i zaczynałem zdawać sobie sprawę z tego, że Krafti był dla mnie ważniejszy niż myślałem. Byłem zazdrosny o Michaela, nie potrafiłem znaleźć źródła tego uczucia, ale chyba najzwyczajniej w świecie złościłem się o to, że zabrał mi kogoś, kto długi czas należał do mnie. Chociaż to nie kwestia posiadania. Żyłem ze świadomością, że w głębi serca, gdyby miał wybór to wolałby spędzić swoje życie z Michaelem. Gdyby miał wybierać, który z nas miał żyć, na pewno byłbym już trupem.
Nie mogłem się o to jednak gniewać, nie miałem prawa, skoro sam wciąż gdzieś z tyłu głowy i na dnie serce miałem Ritę, Krafti pomógł mi się uporać z jej stratą i tak naprawdę to, że obaj kogoś straciliśmy przyciągnęło nas do siebie. Jednak oboje mieliśmy pełną świadomość, że nikt nie zastąpi Rity i Michaela. Mogliśmy się łudzić, że to nieprawda, ale czy to miałoby jakikolwiek sens.
Włączyłem nam film sensacyjny. Obaj lubiliśmy filmy, w których dużo się działo. Szczerze chyba bałem się tego co mogę od niego usłyszeć, więc robiłem wszystko, żebyśmy nie mieli czasu na poważną rozmowę i cieszyli się tylko swoim towarzystwem. Choć Michaela tu nie było, czułem, że gdziekolwiek jest pewnie złości się na nas, a w zasadzie głównie na mnie. Znowu zabrałem mu Stefana — tylko na 24 godziny, ale to zawsze coś.
— Nie boisz się samotności? — zapytał w końcu wpatrując się w telewizor.
Odpowiedź była prosta: tak, bałem się samotności, ale jeszcze bardziej bałem się do tego przyznać. Ich obecność w moim życiu była mi bardzo na rękę. Chociaż z wielu powodów to było chore. Thomas i jego żona tylko czekali aż dam im szansę, a ja gadałem do ludzi, którzy nie żyli. Zaczynałem się zastanawiać czy na pewno jestem zdrowy, czy moje zdrowie psychiczne postanowiło udać się na wymarzoną emeryturę.
— Nie, Krafti. Nie boję się, przecież mam was — stwierdziłem.
— Mnie nie oszukasz, Greg. Kiedy żyłem nauczyłem się ciebie na pamięć. Przy mnie możesz się przyznać do swoich słabości. Przecież nic nikomu nie powiem — powiedział, po czym chwycił mnie za rękę.
Czułem chłód na swojej skórze, dreszcze, które rozchodziły się po całym moim ciele. Siedziałem sztywno i wpatrywałem się w telewizor ze świadomością, że osoby, która siedzi obok mnie, tak naprawdę nie ma już wśród żywych. To bolało, tak strasznie bolało.
— Co mam ci powiedzieć? Że czuję się jakby na całym świecie nie pozostał mi już nikt, że cudowne życie Gregora Schlierenzauera się skończyło wraz z twoim odejściem? Jestem nikim, rozumiesz? Moja kariera już dawno się skończyła, pojawili się lepsi ode mnie, rzeczy, które osiągnąłem pamiętają nieliczni, w szczególności ludzie starej daty. Sam zaczynam zapominać kim byłem — wyrzuciłem z siebie te słowa z prędkością karabinu maszynowego. Po policzku pociekły mi łzy, ale nie wstydziłem się tego. Nie wstydziłem się płakać przy Stefanie.
Wyłączył telewizor i usiadł tak, żeby móc patrzeć mi prosto w oczy. Zapanowała między nami długa cisza, którą w końcu zdecydował się przerwać.
— Opowiedz mi coś o sobie, o swoim życiu, o rzeczach, które chcesz pamiętać i z których jesteś dumny — poprosił.
Nie rozumiałem po co mam to zrobić, przecież znał mnie na wylot. Wiedział o wszystkim o czym miałem mu powiedzieć.
— Jestem człowiekiem, który wiele lat temu ryzykował całe swoje życie dla swojej pasji. Człowiekiem, który pewnego razu był w takiej rozsypce, że chciał zrezygnować z tego co sprawiało mu radość. I choć wszystko wskazywało na to, że koniec jest blisko, nie poddałem się i zawalczyłem o to na czym mi zależało. Miałem wspaniałych przyjaciół, którzy w pewnym momencie się pogubili. Wszystko zaczęło się sypać, ludzie zaczęli umierać. Michael poprosił mnie o zaopiekowanie się tobą, dzięki czemu poznałem Ritę i Thomasa. Zyskałem rodzinę, która później się rozsypała. Pokochałem cię i historia się powtórzyła. Krafti, nie żyjesz, a ja zostałem sam.
Spoglądał mi prosto w oczy, jakby czytał w moich myślach, gdy tak naprawdę przyglądał się moim łzom, które spływały swobodnie po policzkach.
— Widzisz, najważniejsze, że ty wiesz kim jesteś. To co myślą o tobie inni to nieistotny szczegół, bo najważniejsze jest to, co ty sam myślisz o sobie. Masz cudowne życie, owszem, wiele razy działy się rzeczy, które nie powinny mieć miejsca, zdarzały się sytuacje, które były bolesne, ale to dzięki nim zaszedłeś tak daleko. Z wspomnieniami tak jest Greg, nikt ci ich nie zabierze i dopóki masz co wspominać, to nigdy nie będzie źle. Kiedy będziesz się czuł wyjątkowo paskudnie pomyśl o tym jak kiedyś było pięknie. Pomyśl o Ricie, o mnie, o Michaelu i Manuelu. Pomyśl, że jesteśmy tuż obok, bo zawsze przy tobie będziemy. Nawet kiedy o nas zapomnisz, my nie zapomnimy nigdy o tobie — zakończył, po czym przytulił mnie, a ja rozpłakałem się jakbym na powrót stał się małym Gregorem.
CZYTASZ
voices in my head // g. schlierenzauer
FanfictionGdy wszyscy odchodzą, Greg zostaje sam. Dostaje propozycje zamieszkania z Thomasem i jego żoną, ale nie potrzebuje litości, nie chce opuszczać budynku, z którym wiąże się tak wiele wspomnień. Zostaje tylko on, cztery ściany i samotność, która wprowa...