Obudziły mnie dźwięki aparatury sygnalizujące, że Krafti właśnie umiera. Przez kilka sekund wpatrywałem się w prostą linię, na której nie pojawiały się żadne zniekształcenia i czułem się wyjątkowo spokojny. Kiedy przybiegli lekarze i kazali mi stąd wyjść, dopiero wtedy się ruszyłem, ale zanim opuściłem salę udało mi się jeszcze w przelocie chwycić jego dłoń, która wciąż była ciepła, jakby nadal żył. Wyszeptałem tylko:
— Dziękuję — niemal bezgłośnie, słowa te były skierowane do niego, i choć nie żył, miałem pewność, że mnie słyszy.
Jego śmierć nie była dla mnie koszmarem. Dobrze wiedziałem, że ten dzień nadejdzie prędzej czy później, zastanawiałem się tylko, który z nas odejdzie pierwszy. To ja będę żegnał jego, ale w ostatecznym rozrachunku to on przywita mnie, więc mogłem uznać, że będziemy kwita.
Thomas wciąż krzyczał i prosił lekarzy, żeby go ratowali, ale to nie miało sensu. Krafti choć był przy Thomasie ponad 40 lat, myślami był wiecznie gdzieś indziej. Nigdy nie przestał kochać Michaela, bo o pierwszej prawdziwej miłości nigdy się nie zapomina. Ja byłem tylko zastępstwem, żeby nie czuł się samotny — tak samo jak on dla mnie. Rita zawsze była dla mnie najważniejsza. Zawsze żyła w moim sercu.
Ten sen miał być dla mnie lekcją i wskazówką na przyszłość, na to co będzie działo się z moim życiem dalej. Bezsensowne spory z Thomasem i jego żoną mogły sprawić, że naprawdę zostanę sam jak palec. Mogłem powtarzać, że nie boję się samotności, mogłem udawać, że mnie to nie rusza. Jednak to wszystko było tylko grą. Bałem się tego jak diabli. Musiałem zmienić coś w swoim życiu, żebym nie skończył tak jak w swoich najgorszych koszmarach.
Korytarz w szpitalu był słabo oświetlony, a lampa znajdująca się nad moją głową wciąż migała. Było mi zimno, nie wiedziałem czy to z powodu strachu o przyszłość, czy było zimno tak po prostu. Thomas usiadł obok mnie zapłakany, było mi go tak strasznie żal i wiedziałem, że teraz jest odpowiedni moment na to, żeby w końcu się z nim pogodzić i zakopać topór wojenny między mną a jego żoną. Objąłem go ramieniem i zapytałem:
— Nasz dom będzie teraz strasznie pusty, a nie chce być w nim sam. Może byście się do mnie wprowadzili?
Spojrzał na mnie zdziwiony, ale w jego oczach dostrzegłem, że spodobała mu się ta propozycja. Wiedziałem, że robię dobrze i byłem im wdzięczny za cenną lekcję, bo choć to był tylko sen, to dzięki niemu już wiem jak powinienem żyć. Nie ma ich wśród nas, ale wiem, że Rita, Stefan, Michael i Manuel, wciąż przyglądają mi się z góry i czekają aż w końcu do nich dołączę. I choć powinienem bać się śmierci, to wcale się jej nie boję — bo oprócz życia nie mam już nic więcej do stracenia.
THE END

CZYTASZ
voices in my head // g. schlierenzauer
Hayran KurguGdy wszyscy odchodzą, Greg zostaje sam. Dostaje propozycje zamieszkania z Thomasem i jego żoną, ale nie potrzebuje litości, nie chce opuszczać budynku, z którym wiąże się tak wiele wspomnień. Zostaje tylko on, cztery ściany i samotność, która wprowa...