-4- Gregor -4-

325 54 5
                                    

Musiałem dogryźć Claudii przy Thomasie, ale ostatecznie zjadłem to co przyniósł, a on nie musiał o tym wiedzieć. Dlaczego za nią nie przepadałem? Cóż to była prosta sprawa, która tylko na pozór była skomplikowana. Gdybym miał córkę, to wszystko wydawałoby się proste i logiczne. Ojcowie są zazdrośni o swoje dzieci, Thomas może nie do końca był moim synem, ale tak go traktowałem. A Claudia go zabrała, wiele lat temu, w głębi serca cieszyłem się, że są szczęśliwi, ale byłem starym zgredem. Chciałem im trochę uprzykrzyć życie. Ich dzieci już dawno dorosły, a oni mieli siebie, zawsze im tego zazdrościłem. Rita odeszła zdecydowanie za szybko, ale miałem Krafta, chociaż czy kochałem go tak bardzo jak kiedyś ją? Na pewno nie.

Na starość zostałem sam, naprawdę nie wiedziałem co mam ze sobą robić. Mógłbym zacząć chodzić do kościoła, iść na uniwersytet trzeciego wieku, czy gdziekolwiek indziej, gdzie są ludzie w podobnym wieku, z którymi po prostu mógłbym pogadać, ale nie byłem tym Gregiem, którym byłem kiedyś. Polubiłem samotność, przestała mi przeszkadzać. Odizolowałem się od świata. A teraz pojawili się oni. Myślałem, że już się ich pozbyłem, ale kiedy wieczorem poszedłem do salonu, znowu tam byli.

- Nadal masz zamiar udawać, że nie widzisz w tym żadnego problemu, że nas tu wcale nie ma? - zapytał Kraft.

- Nie mam zamiaru niczego udawać, was tu nie ma, takie są fakty - odparłem.

Usiadłem na kanapie, zachowywałem się jak wcześniej, jakby ich tam wcale nie było, bo byłem przekonany, że taka jest prawda. To tylko moja chora wyobraźnia, przecież duchy nie istnieją, przynajmniej ja w coś takiego nie wierze, i nieważne co zrobią, nieważne jak będą próbowali mnie przekonać do tego, że są tu na serio, zdania na pewno nie zmienię.

- Nie wiem Gregor czy zauważyłeś, ale my tu cały czas wracamy, więc nawet jeśli jesteśmy chorym wytworem twojej wyobraźni to tak czy siak tu będziemy, więc lepiej pogodzić się z naszą obecnością - powiedział Michi.

- No właśnie, jesteś sam, więc możesz się raz na jakiś czas do nas odezwać, jak będzie przychodzić Thomas to po prostu nie dawaj po sobie poznać, że coś jest nie tak. Dzięki nam, przynajmniej nie będziesz samotny, zawsze będziesz miał się do kogo odezwać - dodał Kraft.

Spojrzałem na nich, wyglądali jakby mówili na poważnie, ale dla mnie to wszystko brzmiało jak jeden wielki żart. Chociaż z drugiej strony to też była dobra opcja, wyobrażeni przyjaciele, z którymi mogłem rozmawiać mimo ich śmierci. Problem tkwił w tym, że zawsze będą mówić to co chce usłyszeć, to co podpowiada mi mój umysł, chociaż patrząc na poprzednie słowa Manuela, to może jednak mają własną wolę i niewielką siłę przebicia. Może jednak są prawdziwi? Ale co jeżeli tak faktycznie jest? Dlaczego ich widzę?

- Dobrze załóżmy, że mogę tak zrobić, no i załóżmy, że wierzę też w to, że sobie was nie wyobraziłem. Jakim cudem, więc was widzę? - zapytałem.

- Naprawdę nie mam pojęcia Greg, kiedy umarłem cały czas byłem obok was, ale nigdy mnie nie widzieliście, ani ty, ani Krafti. Może po prostu nas potrzebujesz i dlatego to wszystko się dzieję - odparł Michi.

Cały czas trzymał Krafta za rękę, jakby bał się, że ponownie może go stracić. To nie miało sensu, chociaż nawiązując do mojego snu z Ritą, może to o to chodziło z tą świętą trójcą.

- Być może, ale dlaczego nie ma z wami Rity?

- To bardziej skomplikowane - powiedział Kraft - Ale myślę, że poznasz odpowiedź na to pytanie już wkrótce.

Spojrzałem na Manuela, który stał w kącie i tylko się uśmiechał, ani razu nie wtrącił się w naszą rozmowę, zastanawiałem się czemu tak jest, więc postanowiłem zapytać.

- A ty czemu nic nie mówisz, na początku to ty byłeś najbardziej z waszej trójki wygadany, coś się zmieniło?

- Powiedzieli, że nie mam być chamski, więc najrozsądniejszym rozwiązaniem było siedzenie cicho, cokolwiek bym nie powiedział, na pewno nie chciałbyś tego usłyszeć - odparł.

Spojrzałem na całą trójkę, nie wiedziałem co mam o tym wszystkim myśleć, czy to prawda, czy tylko sam podsuwam sobie na myśl ich odpowiedzi.

- Dlaczego akurat wy? - zapytałem.

- Jesteśmy twoimi przyjaciółmi - odparł Michael - A to chyba właśnie przyjaciół potrzebujesz teraz najbardziej.

voices in my head // g. schlierenzauerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz