Cała ta sytuacja wydawała się być nie na miejscu. Wszystko było takie nierealne, a jedynym prawdziwym fragmentem tej układanki byłem właśnie ja. Chociaż biorąc pod uwagę to co własnie się działo zaczynałem wątpić nawet w rzeczy, które były pewne i niezmienne.
- Więc twierdzicie, że po śmierci Krafta - wskazałem na niego ręką - Stałem się samotny i na tyle żałosny, żeby ubzdurać sobie waszą obecność?
- Gregor, nic a nic się nie zmieniłeś. Zawsze jesteś uparty jak osioł - zaczął Michi - Nie wymyśliłeś nas, naprawdę tu jesteśmy, nie mam pojęcia dlaczego tak jest, ale widocznie ty potrzebujesz nas, a może my ciebie. Może warto wykorzystać taki stan rzeczy.
Wykorzystać? Nie rozumiałem dlaczego Michael mówił o tym tak, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie, i jeszcze Krafti cały czas mu potakiwał, może nie patrzyłem na tę sprawę trzeźwym okiem, bo obok mnie stała osoba, z którą spędziłem większą część życia, a zamiast patrzeć się na mnie maślanymi oczyma, to cały czas pożerała wzrokiem swoją dawną miłość. Byłem zazdrosny, cholernie zazdrosny. I jeszcze milczący Manuel, który cały czas uśmiechał się jakby czerpał z tej sytuacji satysfakcję. Zaczynałem mieć tego wszystkiego dość.
- Niby w jaki sposób, panie najmądrzejszy, mamy wykorzystać to co się teraz dzieję? - zapytałem, nie miałem zamiaru być dla Michaela miły, może i był moim przyjacielem, ale teraz to już nie miało znaczenia, co ta zazdrość potrafi zrobić z człowiekiem.
- Wyczuwam szczyptę irytacji z twojej strony Greg, pamiętaj, że złość piękności szkodzi, a ty na starość nie masz już czym szastać - wtrącił Manuel.
Jego złośliwe uwagi mnie nie bawiły, Michi i Krafti mieli rację, lepiej by było gdyby po prostu tu siedział i milczał, chociaż myślę, że jeszcze lepiej sytuacja by się prezentowała gdyby go tu wcale nie było. A jeszcze lepiej, gdyby wszyscy trzej zniknęli, ale czy dobrze czułbym się będąc sam? Strasznie próbowałem sobie wmówić, że samotność nie jest taka zła, że jakoś sobie poradzę, ale zdawałem sobie sprawę, że jest zupełnie inaczej. Samotność mnie dobijała, chyba sam sobie strzeliłem w stopę.
- Gregor wiem, że możesz się na mnie wkurzać - odezwał się po chwili Krafti - Byłem z tobą i uważam te chwile za piękne, zawsze będę je miło wspominał, ale przecież cały czas zdawałeś sobie sprawę z tego, że Michi jest osobą, którą kocham najbardziej, mimo tego, że nie było go w moim życiu z wiadomych powodów. Tak samo i ja rozumiałem, że ty kochasz Ritę bardziej niż mnie. Nie rozumiem o co więc masz do mnie żal, gdybyś ty umarł i przyszedł do mnie z nią, to na pewno nie byłbym wobec niej taki chamski, wobec ciebie też nie. Cieszyłbym się, że jesteście, chociaż najpierw pewnie zareagowałbym tak jak ty, nie chce ci mówić jak masz się zachowywać, ale spróbuj być milszy - posłał w moją stronę jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów, taki, który jeszcze kilka tygodni temu słał do mnie codziennie.
- Postaram się, ale tylko ze względu na ciebie, więc jeszcze raz zapytam. Michael, najlepszy mój przyjacielu - powiedziałem przewracając oczyma - Co możemy zrobić w tej sytuacji, żeby mieć z niej jak najwięcej korzyści?
- Cóż, jakby to powiedzieć. Jesteśmy martwi, z tym nie ma się nawet co kłócić, jedni z nas od dłuższego czasu, no a Krafti od niedawna. Jesteśmy też przyjaciółmi, tak? - zapytał - Gregor ty nadal żyjesz, ale robisz wiele rzeczy nie tak jak trzeba, nie żebym wytykał ci błędy, jednak chyba nie do końca wiesz co ze sobą zrobić i od czasu śmierci Stefana błądzisz, myślę, że wszyscy możemy ci pomóc, a ty możesz pomóc nam.
Nie wiem co z tym facetem było nie tak, liczyłem na jakieś konkrety, ale odnosiłem wrażenie, że strasznie odwleka moment, w którym powie o co chodzi, może i on postanowił być wobec mnie złośliwy, pewnie nie chciał być mi dłużny. Świetnie, skoro tak chciał się bawić, mamy dużo czasu, żeby działać sobie na nerwy. Jakie to dziwne, kiedyś byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, a teraz Krafti nas podzielił, chociaż miał rację, nie powinniśmy ze sobą walczyć, każdy z nas wiedział z czym wiązał się nasz związek, mimo tego nie potrafiłem spojrzeć na Michaela jak na człowieka, którego kiedyś darzyłem wielką sympatią.
- Może w końcu przejdziesz do rzeczy, jak będziesz tak przeciągał to zdążę umrzeć i nici z twojego pomysłu - rzuciłem.
- Ale ty się na starość niecierpliwy zrobiłeś, Greg - już po raz drugi do rozmowy wtrącił się Manuel.
- Spędzimy pewnie jakiś czas razem, możemy zrobić też tak, że pierwsze dwa lub trzy dni spędzimy w czwórkę, a później każdy z nas dostanie jeden dzień. Pozwolisz nam choć przez chwilę poczuć się jakbyśmy nadal żyli, nie będziesz przez ten czas sam, a my będziemy mogli dać ci cenne lekcje dotyczące twojego życia. Pozostaje tylko jedno pytanie - Michi na chwilę przerwał budując napięcie - Czy się na to zgadzasz?
CZYTASZ
voices in my head // g. schlierenzauer
FanfictionGdy wszyscy odchodzą, Greg zostaje sam. Dostaje propozycje zamieszkania z Thomasem i jego żoną, ale nie potrzebuje litości, nie chce opuszczać budynku, z którym wiąże się tak wiele wspomnień. Zostaje tylko on, cztery ściany i samotność, która wprowa...