Wariatka czy nie, chciał czy nie, musiał się tym zająć, i to nie dlatego, że coś obiecał smarkuli, tylko żal mu było stworzenia i czuł się w obowiązku je pogrzebać. Nie mógł też pozwolić, by zatrute truchło leżało do rana w obrębie cmentarza, więc po zakończonej pracy odnalazł pozostawiony za ogrodzeniem worek, zarzucił na ramię i z kilofem w ręce oraz latarką przy pasku oddalił się w stronę dzikich zarośli, okalających niewielki młodnik. Miejsce to znajdowało się około kilometra od cmentarza i mimo że sąsiadowało z trasą wylotową z miasta, było bardzo spokojne. Dodatkowo graniczyło z porośniętym wysoką trawą ugorem i czasami sam się tamtędy przedzierał na skróty, żeby dojść do jeziora, za którym rozciągała się agroturystyczna wieś. Od czasu do czasu przystawał, nasłuchując, i choć wiedział, że było to mało prawdopodobne, bo minęła już północ, to nie mógł oprzeć się wrażeniu, że był obserwowany.
W nocy wierciła się i choć była zmęczona, to zmartwienia nie pozwalały jej zasnąć. Myślała o tym, czy stróż zajrzał do worka i zdjął Zebrze kolczatkę, ale pewnie go to nie obchodziło. Z tego wszystkiego całkiem o niej zapomniała, a z twardą obrożą nie będzie mu przecież wygodnie. Zebra nie lubił tego żelastwa i wcale mu się nie dziwiła. Z kolczatką nigdy nie będzie wolny — dręczyła się w duchu. Gdyby żył ojciec, nigdy nie założyłby mu takiego gówna, a teraz nie dość, że przez tamtego nadętego wielkoluda spoczywali osobno, to jeszcze będzie miała problem z odnalezieniem grobu.
Wcześniej ukryła się za koparką, bo bała się policji i kolejnych kłopotów. Już prawie zasypiała, gdy wreszcie pojawił się stróż i zabrał Zebrę w oddalone chaszcze za miastem. Nie rozumiała, dlaczego nie mogła pochować go pod krzakami, obok pomnika ojca. Przecież to też było stworzenie boże! Poświęcona ziemia — omal nie prychnęła. A teraz ludzie święcą jajka, samochody, a nawet rowery, a biednego Zebry nikt nie poświęcił. Ojciec traktował Zebrę jak członka rodziny i sam czasami powtarzał, że kiedy umrze, chciałby być pochowany na łące między małymi braćmi, pod ulubionym drzewem, a nie na zatłoczonym 'lotnisku', obłożony sztucznymi kwiatami. Mówił, że sam zmieni się w drzewo jak oni, jednak jego wola niestety nie mogła zostać spełniona. Las jest pełen żołnierzy, Bączku — powtarzał, gdy jeździli na grzyby. Pola są pełne żołnierzy, łąki i nawet jeziora.
CZYTASZ
Serce grabarza
Mystery / ThrillerZ pozoru niewinna gra okazuje się dla Huberta pułapką, przeradza w tragedię i kładzie piętno na dorosłym życiu. Co się stanie, gdy grabarz spotka zielonowłosą Amelię i jego świat zderzy się z jej światem? Co stanie się z kochającą kolory dziewczyną...