Rozdział VI

515 78 17
                                    

— Co jest? Już mnie nie chcesz? — zapytał, podchodząc do niej od tyłu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

— Co jest? Już mnie nie chcesz? — zapytał, podchodząc do niej od tyłu.

— Mam okres — oznajmiła, przyciskając się do muru, jakby chciała przeniknąć na drugą stronę i uciec.

Od większych kłamstw bardziej nie znosił nieprzemyślanych, drobnych kłamstewek. Wbrew wszystkiemu potrafiły zakłuć, niczym oset i trudno było zapomnieć o tych z pozoru niewinnie wbijanych się kolcach. Położył rękę na jej ręce i splótł z nią palce, a drugą sięgnął pod sukienkę, po czym dotknął przodu jej majtek.

— Kłamiesz — warknął, opuszczając materiał.

— Używam tamponów...... — Jej głos przeszedł w cichy płacz.

— Jesteś pewna? A może sprawdzę dokładniej?

Odwróciła się i wtedy ujrzał twarz, której zupełnie nie rozpoznawał. Z czoła wolno sączyły się dwie strużki krwi i spływały po rozedrganych ustach. Cofnął się jak oparzony, kiedy na jego oczach biała sukienka i zielone włosy, zaczęły nasiąkać błotem i krwią.

— Dlaczego mnie pogrzebałeś? — spytała, a potem runęła, jak jakaś krucha budowla i zniknęła w błotnistej kałuży.

— Dlaczego mnie pogrzebałeś? — spytała, a potem runęła, jak jakaś krucha budowla i zniknęła w błotnistej kałuży

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Przez cały kolejny tydzień męczył się z matką, która uporczywie żądała powrotu Amelii i jej 'świerszczy'. Sam wolałby już nigdy o niej nie słyszeć ani jej nie spotkać, nie obchodziły go żadne świerszcze, nawet gdyby były ze złota. Od tamtej feralnej nocy prześladowały go koszmary i dwie noce z rzędu budził się ogłupiały, chcąc natychmiast wydostać dziewczynę z błota. Rozglądał się przez chwilę, nie wiedząc nawet, gdzie się znajdował, i jak oszalały przewracał się w wilgotnej pościeli. Jakby tego było mało, matka zaczęła mu wyrzucać, że przez jego krzyki sama wybijała się ze snu i nie mogła ponownie zasnąć.

— Miały być malinowe — powiedziała, spoglądając do miski, po czym podreptała po coś do stołu i z powrotem.

Szuranie matczynych kapci doprowadzało go do szału, bo doskonale wiedział, że robiła to celowo. W dodatku ciągle miała jakieś życzenia. Ostatnio czuła się na tyle dobrze, że sama mogłaby pójść na zakupy i dać mu wreszcie spokój.

Serce grabarzaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz