Rozdział V

522 81 6
                                    

Zrobił obchód, ponownie spoglądając na grób organisty, ale dziewczyna się nie pojawiła

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Zrobił obchód, ponownie spoglądając na grób organisty, ale dziewczyna się nie pojawiła. 'Stchórzyła' — pomyślał, sprawdzając godzinę na telefonie. Dochodziła dwudziesta trzecia i czas był się zbierać do domu. 'I dobrze, może smarkula dała sobie spokój i przestanie rozpuszczać matkę' — ucieszył się. Ostatni raz zatoczył koło, zaglądając nawet za krzewy, za którymi wtedy ją przyłapał, gdy wtem dotarł do niego wyraźny warkot silnika. Czujny wzrok niemal natychmiast wychwycił zarys samochodu poruszającego się bez świateł i w zasadzie nic więcej nie byłoby w tym dziwnego, gdyby nie fakt, że pojazd znajdował się na tymczasowej drodze, która od granicy muru przechodziła w wąską ścieżkę prowadzącą na ugór. Zamarł i obserwował, jak tuż przed bramą zapalają się światła i auto z piskiem opon zjeżdża do miasta przy dźwiękach dudniących basów. Ulżyło mu, gdy zniknęło z zasięgu jego wzroku i wreszcie mógł wracać do domu. Ruszył w kierunku bramy przez kwaterę D, po raz trzeci minął grób organisty, ale tym razem przygniótł go dziwny ciężar. Mimo że auto odjechało, to podejrzane zachowanie kierowcy nadal nie dawało mu spokoju. Owszem, przy odrobinie szczęścia można było wybić się tamtędy z wylotówki, ale po jaką cholerę ktoś miałby ryzykować zerwaniem miski olejowej, kiedy przez miasto było szybciej? Za bramą jego niepokój nasilił się i poczuł się podobnie jak wtedy, kiedy ujrzał na śniegu ślady krwi i odnalazł zranionego jastrzębia.

Dlatego zatrzymał się w połowie drogi do domu i zawrócił. Następnie, przyświecając latarką, uważnie przyjrzał się ubitej przez maszyny ziemi, sam nawet nie wiedząc, czego dokładnie szuka. Nie znajdując niczego prócz śladów opon, skierował latarkę w stronę muru i prześledził podnóże na całej długości. Wówczas na samym końcu zauważył coś dziwnego, co z daleka przypominało ludzką postać. Jego ciałem wstrząsnął dreszcz, jakby na własne oczy ujrzał ducha. Podchodząc bliżej, skrzywił się, widząc nienaturalną i nieco wulgarną pozę oraz jaskrawą biel sukienki naznaczoną brunatnymi plamami. Płaszcz miała rozpięty, kaptur naciągnięty na głowę, a nogi rozrzucone na boki. Ukucnął przed kobietą, położył latarkę na ziemi, a potem chwycił wiotki nadgarstek i sprawdził puls. O dziwo tętnił jak u przestraszonego zwierzęcia, więc sięgnął do kaptura, żeby zobaczyć twarz. Wówczas wysypały się z niego zielone pukle i na ich widok cicho warknął.

— Co się stało? — zapytał, czując, jak rośnie w nim panika.

Cały gotował się w środku, a ona tylko patrzyła nieobecnym wzrokiem gdzieś w dal, zupełnie jak jego matka. Spanikował. Po raz pierwszy od dłuższego czasu spanikował tak bardzo, że nie wiedział, co robić. Wreszcie instynktownie sięgnął do kieszeni po telefon i wybrał numer pogotowia.

— Nie... — jęknęła, anemicznym ruchem wytrącając mu aparat z ręki.

— Co? — spytał, szybko go podniósł i przerwał połączenie.

— Przepraszam... Trochę się spóźniłam, ale wiedziałam... że będziesz czekał — oznajmiła cichym, urywanym głosem.

Jej nienaturalne zachowanie i twarz pozbawiona emocji mówiły same za siebie. Była w szoku. Szybko połączył miejsce oraz podejrzany samochód z jej stanem. 'Niedobrze' — przeleciało mu przez myśl. Znajdowali się zbyt blisko cmentarza, a ostatnie, czego było mu trzeba, to ściąganie uwagi proboszcza na ich problem. Z pewnością na pogotowiu od razu powiadomiono by policję.

Serce grabarzaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz